Trójka: Słuchacze i podsłuchiwacze

Trójka: Słuchacze i podsłuchiwacze

Dodano:   /  Zmieniono: 
„MOJA TRÓJKA” to raport z badań nad plemieniem słuchaczy i dziennikarzy radiowej Trójki. Antropologiczne podejście do fenomenu radia, które jest czymś znacznie więcej.

Telefony od słuchaczy to w Trójce temat na odrębną książkę. Grażyna Mędrzycka, szefowa „Zapraszamy do Trójki”, czyli audycji, do której słuchacze dzwonią najczęściej, mówi, że czasami ma wrażenie, że zamiast dzwonić, mogliby po prostu przyjść na Myśliwiecką i zmienić za mikrofonem prowadzącego. „Są tak dowcipni, a przy tym kulturalni, że czasami trudno uwierzyć, że po prostu słuchali radia i postanowili do niego zadzwonić”. Dzięki temu każda audycja jest niepowtarzalna. Pytam Roberta Kantereita, gospodarza „Zapraszamy do Trójki”, które telefony utkwiły mu w pamięci najbardziej. Chwilę się zastanawia, a potem pyta siedzącego obok Pawła Homę: „Pamiętasz muchy startujące pionowo?”. Uśmiecham się głupio, ale w głębi duszy myślę, że przy Myśliwieckiej mieszka trochę dziwne plemię. „Jasne, że pamiętam – zaczyna Homa. – Byliśmy w Krokowej u słuchaczy, którzy zaprosili nas do siebie. Ona pisała książki, on był wykładowcą. Siedzieliśmy w ogródku, oni opowiadali o sobie, a potem mieli opowiedzieć o autorskim przepisie na mozzarellę z awokado. Właśnie to zapowiadałem, kiedy ktoś z nich zauważył, że ze stołu właśnie odleciała mucha, która do lotu wystartowała pionowo do góry. Trochę jak helikopter”.

Robert Kantereit łączył się ze studia z ogródkiem w Krokowej. Natychmiast rozdzwoniły się telefony, że na Mazurach i Podlasiu też muchy startują pionowo do góry. Że w Gdańsku tylko pod kątem 45 stopni. Za chwilę zadzwonił ktoś, kto tłumaczył, że dzieje się tak tylko wtedy, gdy jako ostatnia wybija się tylna prawa noga. Puenta była taka, że zadzwonił słuchacz ze Szczecina i powiedział: „Nas ten problem nie obowiązuje, bo u nas mucha nie siada”. (...)

Jak dzwoni dzwonnik?

Przez lata na antenie Trójki pojawiało się kilku słuchaczy, którzy zyskali popularność podobną do tej, jaką mają dziennikarze. Niektórzy na antenie są kilka razy w tygodniu, inni zniknęli kilka lat temu, a opowieści o nich są trochę jak plemienne legendy powtarzane we wspomnieniach. Jak na przykład pan Marek z Katowic, szerzej znany jako Trójkowy Dzwonnik. Podobno sam wymyślił sobie ten pseudonim. Dlaczego Dzwonnik? Bo dzwonił. Proste, prawda? Chociaż jego telefony wcale proste nie były. Nie wystarczyło, że chwycił za telefon i powiedział, co mu ślina na język przyniesie. „Facet zupełnie niezwykły. Nie dzwonił do radia w sposób konwencjonalny. To, co płynęło z telefonu, to była jakaś osobna forma radiowa, coś w rodzaju słuchowiska. W telefonach z reguły pojawiały się efekty dźwiękowe, które robił »na żywo«, odtwarzając je z domowego magnetofonu. Te minisłuchowiska trwały około pół minuty, niezwykle barwne, dowcipne i inteligentne. Do dziś na przykład pamiętam rymowankę świąteczną z efektami dźwiękowymi” – wspomina Dariusz Pieróg, który najczęściej odbierał telefony Dzwonnika. Brzmiało to tak: „Wiersz świąteczny: Wstaje słońce na miastem / świeci mi w talerz z ciastem / po stole mucha kroczy / też jej świeci w oczy / chyba jej daruję / niech też sobie poświętuje”. W tym momencie na antenie pojawiał się odgłos przelatującego odrzutowca i puenta wiersza: „O, przeleciała. Nie była taka mała”.

Jeden z jego pierwszych telefonów miał miejsce wtedy, gdy mediami wstrząsnęła afera Oleksego. Ówczesny premier miał udzielić Trójce wywiadu. Dzwonnik poszedł do łazienki, tak odkręcił ciepłą wodę, żeby zapalił się piecyk z gazem. Zrobił się dość porządny szum, a on połączył się z Trójką: „Halo, ja mówię z gzymsu dziesięciopiętrowego gmachu. Chciałem powiedzieć, że jestem zdesperowany. Jak puścicie ten wywiad z Oleksym, to skoczę, ostrzegam!”. Szum z gazu chyba całkiem nieźle udawał wiatr na dachu budynku i ruch uliczny, bo reporter przy telefonie zaczął z nim negocjować, jak z prawdziwym samobójcą. Pytał, gdzie stoi, kazał mu się uspokoić. Dzwonnik zaczął dawać znaki, że to są jaja. W końcu doszli do jakiejś zabawnej puenty, a telefon trafił na antenę.

Więcej można przeczytać w najnowszym numerze tygodnika "Wprost" (33/2013) .

Najnowszy numer "Wprost" od niedzielnego wieczora jest dostępny w formie e-wydania

Najnowszy "Wprost" jest także dostępny na Facebooku

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .