Do wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych zostały niecałe dwa tygodnie. Z publikowanych sondaży wynika, że Kamala Harris i Donald Trump mają poparcie na zbliżonym poziomie, a dzisiaj arcytrudnym zadaniem byłoby wydawanie jednoznacznych prognoz, kto ostatecznie może wygrać.
Analityk polityczny i statystyk Nate Silver stwierdził, że „nigdy nie widział wyborów, w których prognoza przez dłuższy czas utrzymywałaby się w okolicach 50/50”. Mimo to zdecydował się wskazać, który z kandydatów – w jego opinii – ma niewielką przewagę.
Kto może zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych?
Kandydat w wyborach prezydenckich musi mieć amerykańskie obywatelstwo od chwili narodzin, skończone 35 lat, a także mieszkać w kraju przez co najmniej 14 lat. Prezydentem Stanów Zjednoczonych można być maksymalnie przez dwie czteroletnie kadencje.
Wybory prezydenckie w USA odbędą się 5 listopada. „Wyborcy tego dnia wybiorą 538 członków Kolegium Wyborczego Stanów Zjednoczonych. Oni z kolei w grudniu 2024 r. wybiorą prezydenta i wiceprezydenta” – podaje skrótowo Newsweek. Aby zostać prezydentem USA, trzeba zdobyć 270 głosów elektorskich spośród wszystkich 538.
Wybory w USA. Walka o tzw. „swing states”
Warto zaznaczyć, że liczba głosów elektorskich różni się w konkretnych stanach. Przykładowo: do Kalifornii jest przypisanych ponad 50 głosów, a Alaska ma ich zaledwie trzy.
Historia tego, w jaki sposób rozkładają się głosy w USA wskazuje jednoznacznie, że są stany, których mieszkańcy od lat głosują na kandydatów republikanów, a inne na kandydatów demokratów. Dlatego też tak ważne są tzw. „swing states”, czyli stany wahające się, do których zalicza się m.in. Pensylwania.
– Niezwykle ważne są wskaźniki właśnie w tych tzw. swing states, czyli stanach, które na przestrzeni lat zmieniały swoje preferencje, a w ostatnich cyklach wyborczych raz wygrywali tu demokraci, a innym razem republikanie. Analizy pokazują, że bez niektórych stanów, np. bez Pensylwanii, do której jest przypisanych 19 głosów elektorskich, nie da się wygrać wyborów. A jeśli nawet byłby na to najmniejszy cień szansy, to musiałoby dojść do drastycznych i maksymalnie niespodziewanych zmian nastrojów na całej mapie wyborczej – analizowała w niedawnej rozmowie z „Wprost” prof. Małgorzata Zachara-Szymańska z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych UJ, autorka podcastu „Wolna Amerykanka”.
Czytaj też:
Trump „pracuje” w McDonald's, Harris przemawia w Kościele. W tle wyborczej batalii urodzinowe życzeniaCzytaj też:
Trump wspomina rozmowę z Putinem. „Nie chcę tego robić, ale nie mam wyboru”