Czeszka wie jak napisać "dżdżyste igrzyska" po polsku

Czeszka wie jak napisać "dżdżyste igrzyska" po polsku

Dodano:   /  Zmieniono: 
W dyktandzie było wiele "szeleszczących" słów (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Joanna Klimsza z Czech zdobyła tytuł Cudzoziemskiego Mistrza Języka Polskiego. Klimsza popełniła najmniej błędów w dyktandzie, które pisało ponad 150 obcokrajowców, studentów letniej szkoły języka, literatury i kultury polskiej w Uniwersytecie Śląskim w Cieszynie. Zwyciężczyni w nagrodę otrzymała zaproszenie do bezpłatnego udziału w przyszłorocznych zajęciach - poinformowała Anna Gałęziowska-Krzystolik z letniej szkoły.
Kolejne miejsca przypadły Ukrainkom. Tytuł Cudzoziemskiego Wicemistrza Języka Polskiego zdobyła Marta-Kwitosława Czawaha, a II wicemistrza ex aequo - Liliya Grzenda i Anna Maria Kozak.

Tekst dyktanda przygotowała dyrektor Szkoły Języka i Kultury Polskiej Uniwersytetu Śląskiego, prof. Jolanta Tambor. - Skupiliśmy się na Igrzyskach Olimpijskich, które w niedzielę dobiegają końca – wyjaśniło. Prof. Tambor zależało, aby tekst był "szeleszczący". Roiło się w nim od ortograficznych pułapek związanych z "ż" i "rz" w słowach o podobnym brzmieniu, jak np. "kolarze" i "stelaże", a także pisownią łączną i rozłączną oraz użyciem wielkich liter. - Nie było prac bezbłędnych. Poziom studentów był jednak wysoki, choć nie najwyższy w historii naszej Szkoły. Cieszył nas zwłaszcza poziom studentów, którzy dopiero zaczynają przygodę z językiem polskim – podkreśliła Tambor.

Tekst dyktanda:

"Dżdżyste londyńskie igrzyska"

"Kiedy na murawę wbiegł potężny Nowogwinejczyk ze zniczem, londyńczycy wstali z miejsc i podniosła się wrzawa. W londyńskiej mżawce na stadion wszedł pochód rozpoczynający XXX Letnie Igrzyska Olimpijskie.

W oczy rzucały się wielobarwne nowo uszyte stroje: czerwono-białe, jaskrawożółte, ciemnopurpurowe, zielonkawopomarańczowe (zielonkawo-pomarańczowe) złociście połyskujące w słońcu. W pochodzie szli wioślarze i żeglarze, a kolarze nieśli rowery na mosiężnych stelażach. Kolejne godziny i dni zajęły różne konkurencje. Publiczność musiała się przemieszczać, gdyż tory kolarskie znajdowały się na obrzeżach metropolii. Na głównej zaś arenie wszystkich ekscytował rzut młotem. W finale dwudziestosiedmioipółletni młociarz się zawahał, potem zamachnął i młot poszybował hen, hen na sześćdziesiąty trzeci metr. Na podmiejskich boiskach piłka plażowa konkurowała z nożną. Chińscy szczypiorniści dostrzegli swoją szansę na awans i strzelali bramkę za bramką. Hokej na trawie, pięciobój nowoczesny i podnoszenie ciężarów zgromadziły niezmierzone rzesze rozentuzjazmowanych kibiców.

A ja jeżdżę na łyżwach! Ale marzę o letnich igrzyskach. Zimę spędzam, śpiąc jak niedźwiedź. Czy można by pogodzić moje marzenia z rzeczywistością? Czyż byłyby to tylko mrzonki? Czy niezgoda władz olimpijskich pogrąży mnie w bezbrzeżnym smutku, wpadnę w otchłań rozpaczy, czy jednak kiedyś szczęście rozsłoneczni moją sportową duszę?".

PAP, arb