Oskarżyli go o kradzież, a on... umierał

Oskarżyli go o kradzież, a on... umierał

Dodano:   /  Zmieniono: 
Oskarżyli go o kradzież, a on... umierał (fot.wikipedia) 
Mężczyzna, którego ochrona sklepu oskarżyła o kradzież, siłą przetransportowała do izolatki, a następnie odmówiła wezwania karetki pogotowia miał w tamtym momencie zawał serca. Policjanci przybyli na miejsce zdarzenia, również nie dal wiary słowom mężczyzny i po prostu spisywali dane podejrzanego o kradzież.
60-letni mężczyzna z nadwagą od dawna ma cukrzycę, chore serce i płuca, dlatego gdy nagle zabrakło mu tchu, od razu pomyślał: to trzeci zawał. - Zacząłem potykać się, nie wiem, może schyliłem się za bardzo lub oparłem o jakiś regał. Podbiegło dwóch ochroniarzy. Krzyczeli, że ukradłem i mam pokazać kieszenie - mówił mężczyna. Do zdarzenia doszło w Kauflandzie przy ul. Kapicy w Siemianowicach.

- Gdy powiedziałem, że jestem po dwóch zawałach i prawdopodobnie mam właśnie trzeci, pozwolili mi się położyć na kozetce, ale uparcie odmawiali wezwania pogotowia ratunkowego. Ostatkiem sił wyciągnąłem z kieszeni komórkę, klawisze jeździły mi przed oczami, ale w końcu wystukałem numer alarmowy - opisał zdarzenie poszkodowany. Nie pomogli mu także policjanci. - Traktowali mnie jak symulanta i złodzieja. Spokojnie spisywali dane. Na szczęście po kilkunastu minutach załoga ambulansu przerwała tę szopkę i na noszach wyswobodziła mnie z izolatki ochrony - dodał mężczyzna.

Po trafieniu na ostry dyżur kardiologiczny kliniki Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach-Ochojcu rozpoznano zawał mięśnia sercowego, napadowe migotanie przedsionków, nadciśnienie tętnicze, cukrzyca, choroba płuc i uogólniona miażdżyca.

Mężczyzna postanowił domagać się przeprosin - Komendant policji w Siemianowicach, do którego poszedłem ze skargą, w ogóle się tym nie przejął - zaznaczył poszkodowany. Prokuratura prowadząca postępowanie umorzyła je, a sąd uznał, że była to poprawna decyzja, ponieważ pomówienie o kradzież na sumę 10,57 zł (jak bronili się interweniujący ochroniarze) jest przestępstwem prywatnoskargowym, a interesu publicznego, by ścigać ochroniarzy z urzędu, brak.

Broniąc się, dyrektor firmy ochroniarskiej A.S. ASecurity powiedział, że mężczyzna, zatrzymany przez ochronę to złodziej, który " sprytnie wykorzystuje to jako zasłonę dla swojego procederu". - Tamtego dnia ukradł puszkę z karmą dla kota, znaleźliśmy ją przy nim, wszystko zarejestrował monitoring. Cena nie przekraczała 250 zł, więc nie było to przestępstwo, tylko wykroczenie, i Zawiślak został ukarany przez policjantów mandatem, który przyjął. Dopiero później zaczął się wypierać i szantażować nas, że pójdzie do sądu, jeśli nie zapłacimy mu kilku tysięcy złotych odszkodowania - powiedział szef A.S. ASecurity.

Chory mężczyzna odpiera te zarzuty, twierdząc że nigdy nic nie ukradł.

Gazeta.pl, ml