Skaner

Dodano:   /  Zmieniono: 

WOJSKO

Zaproszenie w kamasze

W Ministerstwie Obrony Narodowej trwają zaawansowane prace nad utworzeniem oddziałów wojsk obrony terytorialnej kraju. Według założeń taki oddział stacjonowałby w każdym województwie. Formacja powstałaby w ramach istniejących Narodowych Sił Rezerwowych. W zeszłym tygodniu z taką koncepcją miał się zapoznać minister Tomasz Siemoniak. Projekt koordynuje gen. Bogusław Pacek. Jest doradcą Siemoniaka. Nie chce zdradzać szczegółów, choćby ilu żołnierzy powinno liczyć takie wojsko. – Wkrótce będzie decyzja. Jest kilka opinii. W tym moja i gen. Stanisława Kozieja, żeby wyodrębnić z wojska komponent terytorialny, który mógłby tworzyć oddziały na terenie Polski z żołnierzami NSR, w tym szkolonymi przy udziale organizacji proobronnych. Celem tych jednostek byłaby obrona okolic, w których stacjonują – mówi gen. Pacek. I dodaje, że do takiej służby byliby kierowani ochotnicy mieszkający blisko takich oddziałów. Według uznanego eksperta wojskowego pomysł jest dobry, o ile oprze się monowskiej biurokracji. Bo wojska operacyjne w przypadku konwencjonalnej wojny potrzebują wsparcia lokalnych formacji. Tym bardziej polskie wojsko, które liczy tylko 120 tys. żołnierzy. – A zdolność bojową posiada połowa – ocenia ekspert. W przypadku konfliktu główne zadanie wojsk obrony terytorialnej to spowolnienie działań wojennych wroga. Gdyby przyjąć, że agresorem na Polskę będzie Rosja, oddziały obrony terytorialnej byłyby kluczowe przy prowadzeniu obrony. Dlaczego? Według rozmówcy „Wprost”, który zajmuje się strategicznym planowaniem obrony, wojska rosyjskie od momentu wymarszu z koszar będą gotowe do ataku w ciągu dwóch tygodni. To może być kilkanaście brygad specnazu i Powietrznych Sił Szturmowych, ze wsparciem ciężkiej artylerii lufowej i rakietowej. – To znane z działań wojennych na Ukrainie systemy Grad czy Tornado. Sieją spustoszenie na pozycjach obrony. Wojska te są też wyposażone w silny sprzęt przeciwlotniczy. Więc najszybsze z możliwych kontruderzeniez powietrza lotnictwa NATO też nie byłoby łatwe. Szpica Paktu Północnoatlantyckiego nie dotrze do Warszawy tak szybko, jak są to w stanie zrobić Rosjanie. W ocenie analityków dziś wrogie brygady dotrą do Wisły w ciągu dwóch, trzech dni. Wojska polskie nie byłyby w stanie utrzymać linii frontu. Szybko musiałyby się cofać, by nie wpaść w okrążenie. Problem bierze się z tego, że dziś wiele polskich brygad potrzebuje wręcz dwóch, trzech miesięcy na pełną mobilizację – mówi analityk. A Rosjanie? – Siły rosyjskie są bardzo mobilne. Rosjanie dużo zainwestowali w przygotowanie oddziałów. Ich brygady można wyprowadzić z koszar wręcz na gwizdek. Mają to przetrenowane podczas ćwiczeń Zapad, których celem był sam przerzut oddziałów. Tę mobilność i szybkość wojsk wroga mogą skutecznie ograniczyć właśnie oddziały obrony terytorialnej. – Żeby spowolnić przesuwanie się wojsk rosyjskich, takie oddziały musiałyby się poświęcić: okopać się i jak najdłużej wiązać siły wroga. Później przeszłyby do działań nieregularnych, na przykład minowania. To pozwala zyskać na czasie. Oczywiście pod jednym warunkiem. Musi być odpowiednia liczba takich żołnierzy. I muszą być naprawdę wyposażeni w nowoczesny sprzęt. – To nie mogą być stare kałachy i wyrzutnie RPG – mówi. Takie oddziały potrzebują nowoczesnej łączności, żeby koordynować swoje działania z dowództwem wojsk operacyjnych, noktowizorów, skutecznej broni przeciwpancernej. Bo z RPG nie da się zniszczyć czołgu T-90 – mówi. I dodaje: – A poza tym, nawet jeśli powstaną takie oddziały, to żeby przeciwstawić się siłom agresora, potrzebna jest co najmniej dodatkowa dywizja zmechanizowana. Jest też inny problem. Kto miałby służyć w takich oddziałach? Kilka lat temu zniesiona została obowiązkowa służba. Czy starczy ochotników? W NSR jest 20 tys. etatów. Służy w nich 10 tys. żołnierzy, bo 11 tys. przeszło do armii zawodowej, gdzie brakowało szeregowców. MON planuje więc wiązać z wojskiem tzw. organizacje proobronne. Jest ich ponad 80. W marcu odbędzie się kongres, który powoła do życia federację takich organizacji. – Dążymy do tego, żeby w ramach federacji organizacje te przejęły na siebie wspólnie z wojskiem program szkolenia wojskowego – mówi Pacek. Od 1 marca każda z takich organizacji będzie mogła podpisać porozumienie z jednostkami o współpracy szkoleniowej. Byłoby to klasyczne, trzymiesięczne szkolenie wojskowe. Strzelanie, orientacja w topografii, przeszkolenie sanitarne, czyli podstawowe umiejętności niezbędne na wojnie, właśnie na poziomie obrony terytorialnej. Pomysł to nieprzypadkowy, bo właśnie wśród członków organizacji takich, jak Strzelec, LOK czy Obrona Narodowa, ministerstwo upatruje kandydatów do służby w oddziałach obrony terytorialnej. Zapisy na szkolenia wojskowe będą prowadzić też od 1 marca Komendy Uzupełnień Wojskowych. A wicepremier Siemoniak wydał już rozkaz, żeby sprawdzić możliwości szkoleniowe w jednostkach.

Cezary Bielakowski

BERLINALE

Ostro o świecie

W Berlinie nie ma palm, słońca, canneńskich schodów i weneckich gondoli. Są filmy. I ambicja, aby na ekranie odbił się współczesny świat. – Nienawiść religijna i narodowa, przymusowe migracje, homofobia, globalizacja świata zdominowanego przez głód, wyzysk i eksploatację – wylicza dyrektor festiwalu Dieter Kosslick. Rzeczywiście, najciekawsze na Berlinale są diagnozy dzisiejszych społeczeństw. Zawiedli mistrzowie. Ich filmy sprawiają wrażenie, jakby zamknęli się oni we własnej, hermetycznej rzeczywistości z grupką zaprzyjaźnionych hollywoodzkich gwiazd. Romansowa, tandetna „Królowa pustyni” Wernera Herzoga jest straconą szansą na opowieść o Gertrude Bell i zderzeniu kultur na Bliskim Wschodzie początku XX w. Kenneth Branagh bawi się kinem, ekranizując „Kopciuszka”. Terrence Malick w „Knight of Cups” proponuje przejmującą opowieść o pustce w życiu słynnego scenarzysty, ale i powtarza się, odprawiając pretensjonalną filmową mszę. Naprawdę uwagę przykuwają obrazy prostsze. Ale mocne. Jafarowi Panahiemu wystarczyła kamera umieszczona w samochodzie, za którego kółkiem sam usiadł, żeby w „Taxi” opowiedzieć o Iranie. I o ludziach, którzy w autorytarnym systemie zachowują wolność myślenia. Chilijczyk Pablo Larraín sportretował grupę księży, których hierarchowie zesłali na prowincję, by zatuszować ich przewinienia (nie tylko zresztą seksualne) i uniknąć skandali. Zrealizowany za niewielkie pieniądze „Klub” to poważne oskarżenie Kościoła. Często też reżyserzy próbują zrozumieć współczesność, cofając się w przeszłość. Andreas Dresen opowiada w „Kiedy marzyliśmy” o niemieckich nastolatkach i mętliku ideologicznym czasów transformacji, a Radu Jude w „Aferim!” o handlu romskimi niewolnikami na Wołoszczyźnie XIX w. W schizofrenicznej sytuacji stróża niesprawiedliwego prawa widzi metaforę dzisiejszego stosunku Rumunów do kodeksów. Na tym tle świetnie wypadło „Body/Ciało” Małgorzaty Szumowskiej. Przenikliwy film z elementami czarnego humoru i świetnymi rolami Mai Ostaszewskiej i Janusza Gajosa jest opowieścią o naszej psychice. Zblokowaniu emocjonalnym, poczuciu pustki, nieumiejętności radzenia sobie ze stratą. I parapsychologii, której się chwytamy z bezsilności. Dzisiaj w kinie upada wiara w arcydzieła. Ale film wciąż może być ważny. Właśnie wtedy, kiedy reżyserzy przypominają białe karty historii albo zadają pytania o aktualne problemy. Celnie, bez taryfy ulgowej.

Krzysztof Kwiatkowski, Berlin

PLUS/MINUS

Adaś w domu

Po 74 dniach leczenia dwuletni Adaś odratowany ze skrajnego wyziębienia wrócił do domu.

Mniej niż 1%

Centralne Biuro Antykorupcyjne nie bada nawet 1 proc. oświadczeń majątkowych polityków i urzędników. W 2013 r. skontrolowano prawdziwość zaledwie 535 z ok. 800 tys. obowiązkowo składanych oświadczeń.

LICZBA TYGODNIA

1,3% O tyle spadły ceny w styczniu.

Z miesiąca na miesiąc mamy coraz głębszą deflację.

CYTAT TYGODNIA

Ostrzegam polską prawicę, że też tak może skończyć, bo znam niejednego geja w polskiej polityce i niejedną prostytutkę, i niejedną osobę transseksualną, i niejednego heteroseksualistę, który zdradza, ma dzieci na boku itd., a udaje świętego

ROBERT BIEDROŃ po publikacjach dotyczących Anny Grodzkiej

KULTURA

Książka na dobre życie

CZYTANIE KSIĄŻEK DLA PRZYJEMNOŚCI MOŻE POPRAWIĆ JAKOŚĆ ŻYCIA. Wystarczy pół godziny w tygodniu. Do takich wniosków doszli naukowcy z uniwersyteckiego Centrum Badań nad Czytelnictwem, Literaturą i Społeczeństwem (CRILS) w Liverpoolu. Badanie, które przeprowadzili, wykazało, że wśród respondentów czytających dla przyjemności jest 20 proc. więcej osób zadowolonych z życia niż wśród respondentów nieczytających. Więcej osób z tej pierwszej grupy miało też poczucie własnej wartości. Blisko połowa (48 proc.) czytających uważa się za kreatywnych. Łatwiej przychodzi im podejmowanie decyzji. 43 proc. z nich zadeklarowało też, że czytanie pomaga im dobrze spać. IS

PRZESTĘPCZOŚĆ

Bezpieczny Nowy Jork

DZIESIĘĆ DNI BEZ ŻADNEGO MORDERSTWA – TO NAJNOWSZY REKORD, JAKIM CHWALĄ SIĘ WŁADZE NOWEGO JORKU. Miasto przez lata było uznawane za jedno z najniebezpieczniejszych miejsc na świecie. Jeszcze w całym 1990 r. popełniono tam 2,2 tys. morderstw. W ubiegłym roku liczba ofiar zabójstw zmalała do 333. Dobra passa skończyła się w ubiegły czwartek, ale i tak udało się pobić ostatni rekord z 2013 r. Wtedy w mieście nie zamordowano nikogo przezdziewięć dni z rzędu. SK

MODA

Wybieg integracyjny

To był pierwszy taki show w historii nowojorskiego Tygodnia Mody. Wśród modelek, które wzięły udział w pokazie projektantki Carrie Hammer, wystąpiła bowiem modelka z zespołem Downa oraz niepełnosprawna poruszająca się na wózku. Dla pierwszej, Jamie Brewer, blask fleszy to norma, bo jest aktorką znaną z telewizyjnego przeboju „American Horror Story”. Druga, Danielle Sheypuk, jest aktywistką walczącą o prawa osób niepełnosprawnych, która od czasu do czasu zajmuje się modelingiem. – Chcę być wzorem dla wszystkich młodych kobiet i zachęcać je do pokazywania, kim naprawdę są – powiedziała Brewer.

PSJ

Więcej możesz przeczytać w 8/2015 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.