Falstart nowej lewicy

Falstart nowej lewicy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wybory prezydenckie to dobry moment na odbicie się od politycznego dna. Oczywiście, jeśli się ma dobrego kandydata. Zwłaszcza na lewicy - w obliczu absencji Włodzimierza Cimoszewicza i słabości SLD - rysuje się okazja, by zająć miejsce dogorywającego, postkomunistycznego kolosa.
Swojej szansy szuka nie tylko Marek Borowski i jego SDPL, ale i raczkująca Unia Lewicy. Formacja radykalnej lewicy głowi się nad dwiema kandydaturami: wicepremier Izabeli Jarugi-Nowackiej oraz Marii Szyszkowskiej - przyszłej noblistki.

Widać, jaki zamysł towarzyszy tym pomysłom personalnym. UL chce zademonstrować, że ma dla wyborców niespodziankę w postaci zupełnie innej formuły lewicowości. Zamiast postulatów socjalnych i PRL-owskich resentymentów, wolnościowa retoryka, rodem z Zachodniej Europy. Choć w UL są socjaliści w stylu Piotra Ikonowicza, obie kandydatki kojarzą się raczej z ideologicznym wymiarem polityki.

Obie mają jednak wady. Jaruga jest wicepremierem w niepopularnym rządzie, Szyszkowska to akademik znany w bardzo wąskich kręgach. Trudno sobie wyobrazić, by nawiązała kontakt z milionami.

Błędny jest chyba również zamysł kampanii. Nowa lewica wykona prawdopodobnie falstart. Zresztą trudno sobie wyobrazić, żeby w najbliższej przyszłości wolnościowe postulaty były na tyle nośne, by pozwalały wygrać wybory. Do przeciętnego Polaka znacznie bardziej przemawiają hasła o państwie opiekuńczym, niż tyrady w obronie praw gejów. Dla "nowej lewicy" czas jeszcze nie nastał.

Igor Zalewski