27 września 2022 r. Maciej Jackowiak zostaje zatrzymany.
29 września 2022 r. sąd godzi się na areszt, w warunkach oddziału szpitalnego.
Dzień później policjanci wzywają karetkę, Jackowiak trafia do publicznego szpitala. Lekarze przez blisko tydzień stabilizują jego stan. 5 października 2022 r. zostaje przewieziony na oddział szpitalny Aresztu Śledczego w Szczecinie.
W nocy z 13 na 14 listopada tego samego roku Jackowiak zgłasza duszności, ból w klatce piersiowej i drętwienie kończyn. Do aresztu przyjeżdża pogotowie, mężczyzna trafia do szpitala uniwersyteckiego.
Tam lekarze potwierdzają rozpoznanie, które postawiono już w areszcie: zawał serca.
– Pilnowany byłem przez strażników z karabinami, dzień i noc, przykuty do łóżka za trzy kończyny – opowiada Jackowiak. – Kiedy mogłem już wstawać i chciałem skorzystać z toalety, to albo za rękę, albo za nogę, byłem przykuty zespolonymi kajdankami. Siedząc na toalecie, na drugim końcu łańcucha trzymał mnie strażnik.
Ledwie tydzień po ostrym zawale serca, szeregu badań i zabiegów, Jackowiak wraca do aresztu. Trafia tam, mimo że – jak sam twierdzi – już po zatrzymaniu o swoim stanie zdrowia informował funkcjonariuszy, potem sędziów i prokuratura. Ten ostatni o opinię biegłego lekarza, której miesiąc wcześniej domagał się obrońca Jackowiaka, zawnioskował dopiero dwa tygodnie po tym, gdy mężczyzna przeszedł zawał. Opinie lekarzy z aresztu, którzy twierdzili, że po zawale Jackowiak nie może być leczony w warunkach więziennego szpitala, nie wystarczyły, aby areszt uchylić.
Maciej Jackowiak był przedsiębiorcą.
„Afera paszowa” na cały kraj. A potem cisza
Dzisiaj mówi, że prokurator stał się w jego przypadku „panem życia i śmierci”, który swoimi decyzjami zrujnował mu i tak poszarpane zdrowie.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.