A jednak armia 100 tysięczna

A jednak armia 100 tysięczna

Dodano:   /  Zmieniono: 
100 tys. żołnierzy służby czynnej, łączenie jednostek w większe, modernizacja obrony powietrznej, dowodzenia i rozpoznania, nowa struktura dowódcza ze stanowiskiem szefa obrony - to główne założenia programu rozwoju sił zbrojnych na lata 2009-18.
Ma on - jak niedawno zapowiedział minister obrony Bogdan Klich - nie tylko usprawnić armię, ale i przynieść 8 mld zł oszczędności.

W perspektywie długoterminowej - zakłada program - ryzyko naruszenia granic będzie się utrzymywało na dotychczasowym poziomie, a "realne będą zagrożenia asymetryczne, zwłaszcza ze strony zorganizowanych grup terrorystycznych".

Do końca bieżącego roku polskie wojsko ma liczyć do 100 tys. żołnierzy, w tym 2,5 tys. kandydatów na żołnierzy zawodowych. W roku 2010 plan przewiduje 100 tys. żołnierzy służby czynnej i kandydackiej oraz do 10 tys. sił rezerwy. Do końca 2011 r. liczebność Narodowych Sił Rezerwy ma wzrosnąć do 20 tysięcy.

Program przewiduje kontynuację wieloletnich programów modernizacji technicznej i uruchomienie nowych programów. Pod względem technicznym do priorytetów zalicza budowę zintegrowanego systemu rozpoznania, do którego będą potrzebne bezzałogowe środki rozpoznania.

Jednolity system wsparcia dowodzenia i zobrazowania pola walki ma pozwolić na przekazywanie między wszystkimi jednostkami taktycznymi danych z rozpoznania, walki elektronicznej i kierowania ogniem. Efektywność dowodzenia ma poprawić integracja sieci teleinformatycznej.

Za konieczne uznaje się nabycie nowych śmigłowców różnego przeznaczenia oraz modernizację już eksploatowanych helikopterów.

Zwiększeniu zdolności bojowych ma służyć wprowadzenie modułów batalionowych, wyposażonych w kołowe transportery opancerzone i zmodernizowane bojowe wozy piechoty z bezzałogowymi wieżami. Armię mają też wzmocnić moduły o zasięgu rażenia co najmniej 40 km, planuje się także zakupy przeciwpancernej amunicji precyzyjnego rażenia.

Innym z priorytetów jest indywidualne wyposażenie żołnierzy w nowoczesną broń strzelecką, granatniki automatyczne, noktowizory, sprzęt łączności i nowe mundury.

Obrona powietrzna ma otrzymać mobilne zestawy rakietowe, odporne na zakłócenia, wykorzystujące dane rozpoznawcze z kilku źródeł i wyposażone w pasywne systemy naprowadzania. Plan przewiduje rozpoczęcie starań o zaawansowany system bezpośredniej osłony baz lotniczych, a także wprowadzenie zestawów średniego zasięgu zdolnych zwalczać zarówno statki powietrzne, jak i taktyczne rakiety balistyczne.

Program zapowiada jasny i precyzyjny podział funkcji dowódczych, co ma wyeliminować nakładanie się kompetencji, oddzielić planowanie od dowodzenia. Plan przewiduje - zapowiadane wcześniej przez ministra obrony Bogdana Klicha - utworzenie stanowiska szefa obrony.

Podległy bezpośrednio ministrowi szef obrony miałby dowodzić w jego imieniu siłami zbrojnymi. Za organ doradczy służyłoby mu kolegium dowódców złożone z dowódców rodzajów sił zbrojnych, którzy rotacyjnie pełniliby funkcję szefa kolegium.

Za powołaniem szefa obrony przemawia - wg programu - fakt, że stanowisko to funkcjonuje w 12 państwach NATO, w tym Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Holandii i Norwegii. Zarazem projekt wskazuje, że nie ma żadnych standardów Sojuszu dotyczących struktury dowódczej. Każde państwo wybiera swój model kierując się uwarunkowaniami narodowymi i historycznymi.

Utworzenie stanowiska szefa obrony wymagałoby zmiany konstytucji. Pomysł ten spotkał się z dezaprobatą kancelarii prezydenta. W styczniu Klich wyrażał nadzieję, że uda mu się przekonać prezydenta do tej koncepcji. Program zakłada, że jeżeli nie uda się znowelizować konstytucji, obecny system dowodzenia zostanie utrzymany. Plan nie wspomina też o wyprowadzce dowództw poszczególnych rodzajów sił zbrojnych z Warszawy (w lutym MON poinformowało, że wstrzymuje się z tym z powodu cięć budżetowych).

Bez zmian mają pozostać dowództwa sił lądowych, powietrznych, morskich i specjalnych, dowództwo operacyjne, odpowiadające za udział w misjach sojuszniczych, oraz inspektorat wsparcia, zajmujący się logistyką, i inspektorat wojskowej służby zdrowia.

Podstawową jednostką ma się stać brygada, zdolna do samodzielnego, długotrwałego działania. Jednostki bojowe, wsparcia i zaopatrzenia mają być stopniowo wyprowadzanie z aglomeracji miejskich w pobliże poligonów. Jednostki o takiej samej strukturze i jednakowo wyposażone mają być łączone w większe, co ma pozwolić na sprawniejsze szkolenie przy tych samych wydatkach.

Infrastruktura ma zostać dostosowana do liczebności armii i potrzeb operacyjnych w kraju i w misjach. Jednostki wojskowe mają być ulokowane przede wszystkim w pobliżu poligonów, garnizony - w pobliżu sieci komunikacyjnych, co pozwoli na szybki transport do miejsc zagrożenia i szkolenia.

Ze 126 garnizonów na koniec 2018 roku ma pozostać 99 (poprzednie zapowiedzi mówiły o 106), 14 garnizonów zostanie zlikwidowanych, 23 zostaną połączone w większe. MON planuje pozbyć się ponad 42 tys. ha gruntów (blisko jednej piątej całości) i budynków o łącznej kubaturze ponad 11 mln m sześciennych. Pozbycie się zbędnej infrastruktury ma pozwolić oszczędzić ponad 230 mln zł rocznie.

pap, keb