Wołanie na puszczy

Wołanie na puszczy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Generał Komorowski, który nie po raz pierwszy zwraca uwagę na rosnące zagrożenie ze strony Rosji, nie znajduje wśród polityków wdzięcznych słuchaczy.
Afery polityczne, które ostatnio zdominowały polskie życie polityczne sprawiły, że niemal niezauważone przeszło wystąpienie w Sejmie wiceministra obrony generała Stanisława Komorowskiego. Zwrócił on uwagę na to, że rosyjsko-białoruskie manewry wojskowe były de facto ćwiczeniami ataku na Polskę, tym groźniejszymi, że, jak zauważył gen. Komorowski, Rosja może prewencyjnie użyć broni jądrowej. Niestety wystąpienie generała Komorowskiego to klasyczne "wołanie na puszczy". Zareagował jedynie poseł Karski, ale ograniczył się jedynie do wysłania do premiera poselskiej interpelacji. Mamy więc do czynienia ze zdumiewającą sytuacją: oto obce mocarstwo prowadzi bardzo blisko naszej granicy groźne dla nas manewry wojskowe, czego nawet nie stara się ukrywać (przypomnijmy, że oficjalnym celem manewrów była próba obrony Grodna przed polskim atakiem) a jedyną interwencją w tej sprawie jest... jedna interpelacja. Polska dyplomacja nie zdobyła się nawet na to, by złożyć oficjalny protest, a MON nie pomyślał, żeby zorganizować podobne ćwiczenia gdzieś w pobliżu granicy z Rosją lub Białorusią.

We wszystkich krajach świata, wojskowe ćwiczenia państwa ościennego odbierane są jako zagrożenie dla bezpieczeństwa. Milkną wówczas polityczne spory, ustają wszelkie podziały, a sprawą zasadniczą staje się obrona niepodległości. Tymczasem w Polsce wszyscy politycy udają, że problemu nie ma. To wyraźny sygnał dla Rosji, że może posunąć się o krok dalej. Czy zatem jeśli następnym razem wojska rosyjskie w ramach ćwiczeń przekroczą granicę Polski, również nikogo z polskich władz to nie zainteresuje, a jedyną odpowiedzią pozostanie kilka interpelacji?

Sprawa jest ważna, bo rosyjsko-białoruskie manewry wyglądały na sprawdzanie reakcji strony polskiej. A wszystko wskazuje na to, że władze w Warszawie na wiadomość o ćwiczeniach wojskowych zareagowały, niestety, po myśli Kremla. Polscy politycy chyba nie do końca zdają sobie sprawy z tego, że ta sytuacja to śmiertelne zagrożenie dla Polski, bo świadczy o fatalnej słabości władz i polskiego wojska, z czego Rosjanie coraz wyraźniej zdają sobie sprawę. Od dłuższego czasu biją na alarm w tej sprawie nieliczni eksperci w rodzaju Romualda Szeremietiewa czy właśnie wiceministra Komorowskiego. Jednak te apele to przysłowiowy głos "wołającego na puszczy".