No to się porobiło...

No to się porobiło...

Dodano:   /  Zmieniono: 
Żółte i czerwone paski na ekranach telewizorów - "Donald Tusk nie kandyduje". Oczywiście na stanowisko Prezydenta RP. Woli funkcję premiera, a właściwie nie tyle woli, co wybiera poważniejsze zadania, bo "... wymaga tego jego nowy plan polityczny, zakładający utrzymanie stabilności rządu i wzmocnienie instrumentów władzy. Tusk dodał, że PO przygotowała zbyt wiele projektów, by narażać je na szwank." I dodatkowo: - "Nie chcę uczestniczyć w wyścigu, którym jest pałac i zaszczyt - powiedział premier. Chcę być poważnym partnerem dla Polaków". Ciekawa deklaracja, ale wcale nie zamykająca spekulacje, o jego kandydowaniu, ale je na nowo otwierająca.
1. Donald Tusk jak twierdzi, podjął decyzję już dawno, w kwietniu ubiegłego roku, nie jest ona wcale impulsem chwili. Być może tak jest, oznaczałoby to, że jest on bardziej autonomiczny, niż się do tej pory wszystkim wydawało, z Grzegorzem Schetyną i szarą eminencją Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Igorem Ostachowiczem,  na czele.

2. Premier nie podjął na pewno decyzji pod wpływem prac komisji hazardowej i spodziewanego przesłuchania w dniu 4 lutego. Jak do tej pory żaden z jego urzędników i współpracowników nie rzucił nawet cienia na jego osobę, nie mówiąc o tym, że wskazał, czy zasugerował, że to on był źródłem przecieku o akcji CBA. Więcej, wszyscy zeznający (oprócz Mariusza Kamińskiego, oczywiście) akcentują motywy polityczne akcji CBA, skierowane przeciwko premierowi. I jak na razie - pozycja polityczna i osoba premiera są niepodważalne i czyste.

3.  Tusk chce pokazać, że jest silnym premierem, silnym szefem rządu, z wizją i programem (którego zręby ma przedstawić jutro, na specjalnej konferencji na Politechnice Warszawskiej). Do realizacji tych reform potrzebna mu silna władza - władza niepodważalna. Dlatego planuje desygnację innego kandydata, a sam chce wzmocnić i rząd i partię - tak, aby w wyborach w roku 2011 wygrała ona jeszcze znaczniej, niż w roku 2007. Te zapowiedzi wskazują, że może dojść do zmian w rządzie.

4. Jednym z efektów decyzji jest to, że ucina w ten sposób tlące się w Platformie Obywatelskiej dyskusje, a nawet konflikty dotyczące sukcesji po jego odejściu do Pałacu Namiestnikowskiego. Panowie Palikot, Schetyna, Nowak, Komorowski - ja nie umarłem, chcę trzymać ster mocno, możecie się przyłączyć albo... Tusk w ten sposób zachowuje jedność partii i jej homogeniczność, stwarzając jakże ważne po zawirowaniach aferalnych poczucie siły i stabilności.

5. Ale z drugiej strony, Donald Tusk nie wypowiedział słów - "Na pewno nie będę kandydował na urząd Prezydenta RP". Zamknął furtkę, ale klucz od niej jest u niego w kieszeni... Jeżeli się pojawi konieczność, społeczna potrzeba, jeżeli się okaże, że namaszczony przez niego kandydata nie rokuje w stu procentach wygranej z Prawem i Sprawiedliwości (a konkurentem wcale nie musi być Lech Kaczyński), premier zawsze może "dla dobra Polski" zmienić zdanie.

Dziś tak naprawdę rozpoczęła się prawdziwa kampania wyborcza - i rozgrywka wyborcza. Nie wtedy, kiedy deklaracje kandydowania złożyli Tomasz Nałęcz, Jerzy Szmajdziński, czy nawet Andrzej Olechowski. Rozgrywka zaczęła się dziś. A rozgrywającym jest Donald Tusk.

Teraz pojawią się spekulacje, kto i w jakim układzie zostanie poważnym kandydatem PO - a może szerszej - koalicji? Giełda ruszyła w minutę po zakończeniu konferencji premiera na Giełdzie Papierów Wartościowych. Bronisław Komorowski, Radosław Sikorski? A może współpraca z Włodzimierzem Cimoszewiczem? A jakby tak premier usiadł z Andrzejem Olechowskim przy jednym stole? No, i trzeba jednak wziąć pod uwagę opinie PSL, Waldemara Pawlaka, bo przez rok trzeba utrzymać koalicję... Scenariuszy jest wiele, a dzisiejsze wystąpienie premiera nie wyjaśnia - i nie zamyka – niczego.

A Prawo i Sprawiedliwość, Jarosław Kaczyński? Są zakładnikami układu braterskiego, rodzinnego, z którego trudno będzie się im wyzwolić. Lech Kaczyński, naturalny kandydat do reelekcji, jest na dzień dzisiejszy niewybieralny. Zdają sobie z tego sprawę wszyscy. No i nic się nie dzieje, aby ten układ zmienić. I zapewne tak pozostanie do końca pierwszej rundy wyborów prezydenckich. Bo na dzień dzisiejszy wszystko wskazuje, że do drugiej rundy przejdzie kandydat PO i "ten trzeci".

Chyba, że ktoś wygra w rundzie pierwszej. Na to szanse ma... Donald Tusk.