"Działacze PO nie głosowali bo... chcieli głosować na Tuska"

"Działacze PO nie głosowali bo... chcieli głosować na Tuska"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Radosław Sikorski i Bronisław Komorowski (fot. Wprost) Źródło: Wprost
Władze PO po świętach wielkanocnych zajmą się sprawą frekwencji w prawyborach. Szefowie regionów z najniższą frekwencją zapowiadają rozmowy z lokalnymi strukturami. Tłumaczą jednocześnie, że wiele osób w PO nie głosowało m.in. dlatego, że nie odpowiadała im alternatywa Komorowski-Sikorski.
Kandydatem Platformy na prezydenta został marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Pokonał Radosława Sikorskiego, zdobywając 68,5 proc. głosów, podczas gdy szef MSZ uzyskał 31,5 proc. Frekwencja w prawyborach wyniosła nieco ponad 47 proc.

Partyjne rozliczenia w związku z frekwencją zapowiedział w weekend sekretarz generalny partii Grzegorz Schetyna. - Będziemy chcieli sprawdzać i usprawniać frekwencję. Będą to robić szefowie regionów. Oni też będą tłumaczyć zarządowi krajowemu, dlaczego wynik był mniejszy, niż oczekiwano - mówił Schetyna. Tomczykiewicz, szef PO na Śląsku, gdzie frekwencja wyniosła 45 proc., zapowiedział weryfikację liczby członków partii w regionie. - Dzisiaj jest trochę tak, że łatwiej się zapisać do Platformy, niż potem z niej zrezygnować. Czasem jest tak, że komuś nie chce się napisać pisemnej rezygnacji. Będziemy starali się podchodzić do sprawy bardziej rygorystycznie, zgodnie ze statutem. Jeśli ktoś przez pół roku nie płaci składek, wystąpimy z pismem przypominającym, że niepłacenie składek powoduje utratę członkostwa. To było za mało rygorystycznie przestrzegane. Na pewno wielu zapisanych figuruje na listach historycznie - powiedział poseł.

"Nie mamy martwych dusz"

- To nie jest tak, że wszystkich można zapędzić do prawyborów. Mieliśmy wybór jednego z dwóch, a zdecydowana większość chciała głosować na Tuska - powiedział przewodniczący łódzkiej Platformy Andrzej Biernat. Podkreślił też, że biorąc udział w prawyborach, można było głosować jedynie na Komorowskiego lub Sikorskiego. - Zabrakło trzeciej opcji, choćby wstrzymania się od głosu - zauważył. Biernat nie zgadza się z twierdzeniem, że część członków Platformy to "martwe dusze". - To takie legendy opozycji. Jeżdżę po wszystkich zjazdach wyborczych. Frekwencja tam sięga 80-90 proc., dlatego nie można mówić, że członkowie partii są nieaktywni. Dodatkowo były to pierwsze prawybory, nie wszyscy zrozumieli ich ważność. Niektórzy nie zagłosowali z przyczyn technicznych. Uważam, że nie było tak źle - ocenił Biernat, w którego regionie frekwencja wyniosła 41 proc.

Prawyborczy bojkot

Szefowa struktur lubuskich PO posłanka Bożenna Bukiewicz powiedziała, że nie będzie żadnych kar ani wyciągania konsekwencji wobec osób, które nie wzięły udziału w prawyborach. - Nie tragizujmy, nie można stawiać wszystkiego na głowie, przynależność do partii jest przecież dobrowolna - podkreśliła. Przyznała jednocześnie, że władze partii w Lubuskiem będą szukały przyczyn niskiej frekwencji w prawyborach. Jeszcze w poniedziałek ma o tym dyskutować zarząd regionu. - Prawybory, to świetna okazja, żeby zweryfikować jakość struktur Platformy. Mnie osobiście bardziej interesuje jakość struktur, a nie ilość - zaznaczyła.

Bukiewicz powiedziała też, że - z jej informacji wynika - iż około 20 proc. członków PO w jej regionie, to osoby, które rzeczywiście z różnych względów nie mogły wziąć udziału w prawyborach. Przyznała jednocześnie, że nie tłumaczy to bardzo niskiej frekwencji. Jak dodała, wielu członków PO nie otrzymało loginów lub zmieniło miejsce zamieszkania. = Ale to pokazuje też, że nie byli zapobiegawczy, bo te loginy można było uzyskać w biurach regionalnych - podkreśliła. Posłanka zapowiedziała, że władze regionu będą rozmawiać z członkami PO o niskiej frekwencji. - Jeżeli niektóre osoby nie są zainteresowane czynną działalnością w PO, to powinny się zastanowić nad przynależnością do partii, przecież przynależność do Platformy jest dobrowolna - zaznaczyła.

"Za dużo tych wyborów"

Na Podkarpaciu zagłosowało 36 proc. członków partii. Szefowa regionu Elżbieta Łukacijewska podkreśla, że w trakcie prawyborów trwały wybory lokalnych struktur, co mogło negatywnie odbić się na frekwencji. - Jeden szef struktur odchodzi, drugi przychodzi, to mogło mieć wpływ na wewnętrzną mobilizację. Faktem jest też, że wpisują się czasem osoby, które nie do końca czują potrzebę bycia aktywnym. Niektórzy twierdzą, że nie doszły do nich karty do głosowania. Jeszcze inni - sama spotkałam się z takimi głosami - uważają, że kandydować powinien Donald Tusk i nikt więcej. To jest nasza wewnętrzna demokracja, komuś mógł nie odpowiadać ani jeden, ani drugi kandydat - oceniła. Łukacijewska zapowiedziała, że zwróci się do szefów struktur w swoim regionie, aby przeanalizowali, kto nie głosował i z jakiego powodu. - Jeśli ktoś w takim okresie nie czuje się zobowiązany nawet do małej aktywności, to trudno na niego liczyć później - powiedziała.

Winny Schetyna?

Janusz Palikot, szef lubelskiej PO, gdzie frekwencja wyniosła 45 proc., ocenił w weekend, że za "niezadowalającą" frekwencję w prawyborach odpowiada sekretarz generalny Platformy Grzegorz Schetyna. - Albo ludzie są nauczeni zachowań aktywnych wewnątrz partii, albo nie. Jeśli są nauczeni, to stawiają się do prawyborów. Jest to pytanie do sekretarza generalnego o wyjaśnienia, przedstawienia powodów dlaczego tak się stało. To jest też pytanie do władz partii, jak temu przeciwdziałać - powiedział Palikot. Pytany o konsekwencje powiedział, że według niego Schetyna nie nadaje się na sekretarza generalnego partii. - Dlatego właśnie, że ta frekwencja, która powinna być ambicją Platformy Obywatelskiej, sekretarza generalnego - powinna być w granicy siedemdziesięciu kilku procent, a nie 50 proc. - dodał Palikot.

W odpowiedzi Schetyna podkreślił, że o frekwencję w prawyborach "walczyli wszyscy, on jako sekretarz generalny razem z przewodniczącymi regionów". - Frekwencja jest taka jak w Polsce bywa frekwencja w wydarzeniach politycznych, czyli blisko 50 proc. Będziemy ją weryfikować, sprawdzać i starać się usprawniać. Będą to robić szefowie regionów. Oni też będą tłumaczyć zarządowi krajowemu, dlaczego wynik był mniejszy, niż oczekiwano - powiedział sekretarz generalny PO.

PAP, arb