Prezes Ziobro, czyli z deszczu pod rynnę

Prezes Ziobro, czyli z deszczu pod rynnę

Dodano:   /  Zmieniono: 
PiS powinien zmienić prezesa. Partii przydałby się świeży powiew i nowa, niezacietrzewiona twarz. Kandydatem idealnie niespełniającym tych warunków jest Zbigniew Ziobro, przy którym nawet Jarosław Kaczyński sprawia wrażenie łagodnego gołąbka.
Tymczasem to właśnie o Ziobrze mówi się jako potencjalnym następcy obecnego prezesa. Wysłany ponad rok temu do europarlamentu Ziobro ostatnio znajdował się raczej w cieniu. Głośniej o nim było tylko podczas różnych rozpraw sądowych i kolejnych posiedzeń sejmowych komisji śledczych. Teraz wyczuł dla siebie koniunkturę i, zapewne chcąc przypodobać się Kaczyńskiemu, w radykalizmie zaczął się ścigać z samym Antonim Macierewiczem. Ciekawe są też jego analizy politologiczne - Ziobro twierdzi, że gdyby strategia kampanii wyborczej była inna (czytaj bardziej „smoleńska" i agresywna), to Kaczyński zostałby głową państwa.

Te słowa do szewskiej pasji doprowadziły pisowskich liberałów i twórców kampanii Kaczyńskiego. Coraz trudniej wyobrazić sobie współpracę między zwaśnionymi frakcjami wewnątrz partii. PiS, z Kaczyńskim czy bez, jest zbyt ciasne dla Ziobry, Macierewicza i Kurskiego z jednej i Kluzik-Rostkowskiej, Poncyljusza i Migalskiego z drugiej strony. Tym razem nie pomoże chyba nawet doważanie prawej, lewej czy centrowej nogi. Albo jest się poważą formacją i merytoryczną opozycją, gotową do rządzenia, albo monotematycznym betonem.

Przejście Jarosława Kaczyńskiego na emeryturę nie będzie lekiem na całe zło w PiS, jeśli stery w partii przejmie skrzydło neoelpeerowskie pod przywództwem Ziobry. Będzie raczej tak: odejdą liberałowie, zostaną talibowie, którzy stopniowo będą pikować w dół, aż w końcu partia zupełnie się rozleci.