Kaczyński: wciąż mi grożą śmiercią, a BOR wycofuje ochronę

Kaczyński: wciąż mi grożą śmiercią, a BOR wycofuje ochronę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński (fot. Wprost) Źródło:Wprost
Prezes PiS Jarosław Kaczyński komentując decyzję szefa MSWiA Jerzego Millera, który wycofał ochronę BOR przydzieloną Kaczyńskiemu i kilku innym politykom po zabójstwie Marka Rosiaka w łódzkim biurze PiS, poinformował, że ciągle dostaje pogróżki.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że od piątku Biuro nie będzie już chroniło polityków, którzy otrzymali taką ochronę po październikowej napaści na biuro poselskie PiS w Łodzi. Decyzję taką podjął szef MSWiA Jerzy Miller. Ochroną objęto wtedy m.in.: Kaczyńskiego, szefa SLD Grzegorza Napieralskiego, europosłów PiS Jacka Kurskiego i Zbigniewa Ziobrę, wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego z PO i byłego premiera Leszka Millera. Dziś BOR miał uznać, że "zagrożenie minęło i nie ma konieczności kontynuowania ochrony".

- Nie jestem w stanie ocenić przesłanek tych decyzji, bo po prostu ich nie znam. Nie wiem, czym BOR się tutaj kierował, jakie ma dane, dlaczego uznał, że przedtem było niebezpieczeństwo, a teraz nie ma - skomentował te informacje prezes PiS Jarosław Kaczyński. - Ja w każdym razie ciągle dostaję pogróżki. Ostatnio dostałem pogróżkę, że jeżeli przyjadę na Śląsk, to zostanę wraz z publicznością, która się ze mną spotyka, wysadzony w powietrze. A to jest tak, że w Sosnowcu od 19 lat zawsze się spotykamy w tym samym miejscu - w domu katolickim - co nie oznacza, że do tego domu katolickiego nie pojadę - podkreślił. Dodał, że formułowane są wobec niego pogróżki ze szczegółami technicznymi, np. skąd zostaną wzięte materiały wybuchowe.

Z kolei Napieralski stwierdził, że sam kilka tygodni temu podczas rozmowy z ministrem Millerem zasugerował mu, że jeśli zagrożenie wobec jego osoby się zmniejszyło, to żeby zrezygnować z "nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa". - I tak też umówiliśmy się z panem ministrem, że kiedy zakończy się kampania wyborcza, kiedy emocje opadną, kiedy zagrożenie minie, to i ochrona się zakończy, więc inicjatywa była raczej po mojej stronie - zaznaczył lider SLD. Szef Sojuszu powiedział również, że w czasie, kiedy chronił go BOR, miała miejsce jedna "bardzo groźna sprawa, która zakończyła się śledztwem i postawieniem jednej osobie zarzutów". - To była sytuacja w Sieradzu, była osoba, która bezpośrednio groziła mojej osobie. Była to bardzo realna groźba, jeżeli chodzi o targnięcie się na moje życie - relacjonował lider SLD.

PAP, arb