Syn Bieruta: tata nie bał się Stalina

Syn Bieruta: tata nie bał się Stalina

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. wikipedia 
Jan Chyliński, syn Bolesława Bieruta, w wywiadzie dla RMF FM opowiada o śmierci swojego ojca.
Niektórzy historycy twierdzą, że Bolesław Bierut nie zmarł na zator tętnicy płucnej w 1956 roku w Moskwie,  ale został zamordowany i to  9 lat wcześniej w Krakowie przez oficera NKWD. Po stwierdzeniu zgonu prezydenta przerażeni ochroniarze nie wiedzieli, co robić. Tym bardziej, że pół godziny później pojawił się przed nimi sam... Bolesław Bierut. Teoria o podstawieniu sobowtóra jest jedną z wielu hipotez, która nigdy nie została oficjalnie potwierdzona. - W tym czasie radziecka służba zdrowia nie była na najwyższym poziomie osiągnięć medycznych. Myślę, że błędem było to, jeśli już zachorował na zapalenie płuc, że nie wyjechał natychmiast, nie przywieziono go do kraju. Wyszedłby z tego, chociaż... – mówi syn Bieruta w rozmowie z Konradem Piaseckim.

Zły stan zdrowia

Syn Bieruta wspomina, że mówiono mu o licznych dolegliwościach jego ojca. - Tak, jak mnie to tłumaczono, problem polegał na tym, że zbyt wiele nakładało się na siebie już zaangażowanych jego dolegliwości, miał bardzo zły stan nerek. Nie wiem, czy nie zbagatelizowano sobie jego stanu, bo koniec końców on już wyszedł z zapalenia płuc i chodził sobie na spacery po ogrodzeniu willi, w której się zatrzymał. Uważano więc, że on już jest w stanie rekonwalescencji – twierdzi. Przyznaje, ze słyszał wiele teorii, które podważały oficjalną przyczynę śmierci ojca. - Ja myślę, że było wiele nieprawdziwych informacji z nim związanych - nie wiem, po co – mówi. Dodaje, że rozmawiał z nim w Moskwie przez godzinę. - Normalnie rozmawiał, i uważał sam, że wyszedł z tego ciężkiego stanu. Jak on mi to powiedział, był o włos od śmierci, tak określił swój stan. Mówił mi, że jeszcze parę dni, a będzie mógł wylecieć do Warszawy – wspomina Chyliński.

Zręczny polityk

Bolesław Bierut grał wiele ról w polityce. Inną jako nielegalny działacz komunistyczny, inną jako przywódca komunistycznej Polski. Chyliński podkreśla jednak, że dla niego ojciec zawsze był taki sam. - W stosunku do mnie zawsze był, na całej przestrzeni, do śmierci, taki sam – mówi. Taki sam, czyli jaki? - Serdeczny, przyjacielski, bezpośredni, niewywyższający się. Ja myślę, że każdy, który długi czas pełni funkcje, powiedziałbym, najwyższych stanowisk, w jakiś sposób staje się zbyt pewny siebie czy trudny do przekonania o potrzebie zmiany stanowiska, zdania. Ale myślę, że on akurat - w każdym razie ja odczuwałem - podlegał mniej niż inni takim zmianom zachowania, postępowania i stosunku od innych – ocenia syn Bieruta i twierdzi, że jego ojciec był zręcznym politykiem. - Wydaje mi się, że w roku 1945 czy 1944 nawet - proszę mi pokazać, wymienić, kto mógł poza nim objąć funkcję kierownika państwa? No mógł Gomułka, mógł zostać przewodniczącym Krajowej Rady Narodowej, ale nie chciał. Namówił na to Bieruta, I to chyba go ustawiło. Tylko niech mi się znajdzie historyk taki, który tego Forresta Gumpa tak strasznie wymyśla, który mi powie, kto mógł tę funkcję pełnić - poza Bolesławem Bierutem – pyta.

Agent NKWD?


Syn Bieruta nie wierzy, że jego ojciec był agentem NKWD. – Nie no, bzdura – mówi. - To byłoby odsunięciem od jego normalnej działalności jako działacza komunistycznego, bo tego się nie da łączyć - ocenia. Dodaje, że jego ojciec pozytywnie oceniał przemiany w Polsce. - Uważał, że jeszcze wciąż nie zrobiono wszystkiego, co powinno się zrobić, ale tak. Raczej uważał, że wszystko, co się tworzy w tej Polsce jest niezwykle pozytywne – mówi.

Zbrodnie lat 40. i 50.

Zdaniem Chylińskiego, Bierut nie mógł zapobiec represjom w latach 40. i 50. Kogo można obarczyć winą za te zbrodnie? - Personalnie można mu oczywiście to przypisywać, nie ulega wątpliwości. "Zbrodnie" to jest duże słowo, ja nie akceptuję go. Ale niewątpliwie nie można powiedzieć, że się wszystko działo, jak należy – stwierdził syn Bieruta.

Piasecki zapytał o prawo łaski, którego Bierut odmawiał skazanym na śmierć osobom, które „zapisały piękną kartę np. w latach okupacji”. Syn uważa, że jego ojciec naprawdę wierzył w winę tych skazańców. - Poza tym trzeba pamiętać, że on tego nie robił jednoosobowo. Tego typu decyzje były podejmowane po dyskusjach na biurze politycznym. Ja bym powiedział, że jeśli można coś mu zarzucać, to zbytnie podporządkowywanie się decyzjom tego wąskiego kolektywu kierowniczego. Może pod tym względem zbytnia uległość. Szczególnie odnoszę to w stosunku do Bermana. Uważam, że dużo złych, błędnych, szkodliwych posunięć podejmował pod wpływem Bermana i z jego namową – stwierdził.

Bierut a Stalin

Chyliński wspomina, że jego ojciec podziwiał Józefa Stalina. - Uważał, że jest to niezwykle utalentowany i mądry przywódca państwa radzieckiego – mówi. - Kiedyś mi powiedział, że Stalin potrafi być brutalny, i mówił: "Kiedyś usłyszysz może, że był to człowiek zły". Jeśli tak się mówi, to znaczy, że jest się do tych słów przekonanym – dodaje. - Myślę, że on uważał, iż Stalin ma takie tendencje czy działania. On nie mógł nie wiedzieć, bo przecież - koniec końców z jego rozkazu, a nie samowoli NKWD - w jakiś sposób zgładzono grono aktywu Partii Komunistycznej Polski. Ci działacze komunistyczni to byli często jego wielcy przyjaciele – ocenia i zaznacza, że Bierut uważał, że musi przejść nad tym do porządku dziennego. - Zdawał sobie z jednego sprawę. Że przede wszystkim nie Polska i nie polscy działacze komunistyczni podjęli decyzję, że nasz kraj znajdzie się po wojnie w strefie wpływów Związku Radzieckiego, tylko przywódcy trzech mocarstw - i to w Teheranie. Więc wiedział, że nie można się przeciwstawić Stalinowi w sposób otwarty, jasny i bezwzględny, bo to się nie może dobrze skończyć – mówi Chyliński. Zaznacza przy tym, że jego ojciec nie bał się Stalina. - Ja w ogóle uważam, ze ojciec nie miał tendencji ulegania strachowi, nie bał się – mówi.

Historycy twierdza, że Bierut chciał w konstytucji wpisać zależność od Związku Radzieckiego i zmienić hymn Polski. - Z tym hymnem to jest kompletna bzdura. Jeśli były jakieś dyskusje, to nad tekstem. Zresztą można powiedzieć, że w pewnym stopniu logicznego podejścia coś w tym było. Bo "Marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi włoskiej do Polski" - no pasuje i w tym czasie, i obecnie do sytuacji Polski, raczej jak pięść do nosa – mówi syn Bieruta. - Ale jest to już tradycja historyczna, stąd się to słownictwo utrzymało. O ile wiem, to dyskusje i rozważania dotyczyły tego, czy tekstu historycznie nie uwspółcześnić. Ale w żadnym wypadku samego hymnu, w sensie muzycznym – dodaje, ale nie wie, jak miał wyglądać nowy hymn.

Eb, rmf fm