Polityk PiS ocenił, że ze strony Platformy trwa obecnie "festiwal żądań" pod adresem PiS.
"Najpierw było żądanie: nie rozpoczniemy rozmów o rządzie, jeżeli nie będzie nazwiska kandydata na premiera. Było to nazwisko. Potem było żądanie: nie będziemy rozmawiać o rządzie, jeśli na spotkaniu nie będzie Lecha Kaczyńskiego (...)" - przyznał Dorn.
Zaznaczył jednak, że nie bierze pod uwagę innej koalicji.
"Z różnych względów nie bierzemy pod uwagę innej koalicji (...) Niech Platforma Obywatelska rozstrzygnie, czy chce tego rządu koalicyjnego, czy chce rządu autorskiego wspieranego przez z nią z zewnątrz, czy też opowiada się za nowymi wyborami parlamentarnymi" - argumentował Dorn.
Jego zdaniem, "dobrze by było" szybko powołać rząd, aby jeszcze w tym roku dał on Polakom "bardzo pozytywne sygnały", że w Polsce nie tylko zmienia się ekipa rządząca, ale również polityka społeczna i gospodarcza.
Pytany, czy widzi możliwość powołania rządu PO-PiS jeszcze przed pierwszą turą wyborów prezydenckich (9 października), Dorn odparł, że choć "bardzo chciałby" taką możliwość widzieć, to jednak piątkowa wypowiedź polityka PO Bronisława Komorowskiego "zasmuciła go".
Komorowski zaproponował, aby politycy PiS i PO dali sobie więcej czasu na negocjacje, aby "nie były one tak uwikłane w prezydencką kampanię wyborczą".
"Wskazało to na zdecydowanie złą wolę i brak wiarygodności Platformy Obywatelskiej, jej niekonsekwentną postawę" - podkreślił Dorn.
Lider PiS powiedział, że choć był niezadowolony i miał "daleko idące zastrzeżenia" wobec propozycji Platformy, by rozmowy koalicyjne toczyły się przed kamerami, to wspólnie z innymi politykami swojej partii uznał, że nie można się temu przeciwstawić. Jak argumentował, zarzucono by wówczas PiS, że "chce coś zataić".
Dorn zaznaczył, że poprzez "jawność i otwartość" spotkań PiS-PO rozumie informowanie dziennikarzy po rozmowach, czy porozumiano się w jakiś kwestiach, a jeśli tak, to co ustalono. "To jest rozsądny stopień otwartości" - dodał.
ks, pap