Mistrzem w malowaniu ptaków nie był na pewno Leonardo da Vinci. - Szkicował ptaki, nie dbając w ogóle o cechy gatunku, aby dociec w jaki sposób unoszą się w powietrzu. Nie miał tylko odpowiednich narzędzi. Lot ptaków da się bowiem dobrze oglądać dopiero przez lornetkę, a ta weszła do powszechnego użytku podczas I wojny światowej - wyjaśnił Cofta. Da Vinci jest np. autorem kilku rysunków i obrazów przedstawiających Ledę i towarzyszącego jej łabędzia. Zdaniem gdańskiego ornitologa, ptak ten w wykonaniu włoskiego twórcy ma niemalże "smoczą głowę" i "skrzydła anielskie" i gdyby nie wiedza o tym greckim micie można by pomyśleć, że to bardziej gęś. Leonardo nie widział żywego łabędzia, a za wzór posłużyły mu obrazy dawniejszych malarzy.
Prawdziwy rozkwit malarstwa z ptakami, który nastąpił w XVII wieku, zawdzięczamy malarzom flamandzkim i holenderskim. Ptaki przez nich malowane są w różnych konfiguracjach, np. na targu, w spiżarni, na kuchennym stole, a także w parku lub na wiejskim podwórku. Wśród artystów, którzy uwieczniali wówczas na swych płótnach ptaki, był też Rubens. Jak się jednak okazuje, był w tej dziedzinie amatorem. - Jest np. jego obraz dziecka, które trzyma w dłoni ptaszka na sznureczku. Możliwe, że to jakaś papuga, ale nawet do niej trudno to porównać. Postać ptaka jest tu malowana o kilka artystycznych klas niżej niż portret. Całkiem też możliwe, że to dziecko pozowało z ptaszkiem, który ciągle ruszał się, a malarzowi nie chciało się wziąć go do ręki i naszkicować - powiedział Cofta. Na innym obrazie Rubensa "Diana wracająca z polowania" widać całą masę różnego rodzaju bardzo dokładnie namalowanych ptaków. - Tyle tylko, że nie malował ich Rubens, ale jego współpracownik Frans Snyders, który znał się akurat na tym jako mało kto - wyjaśnił Cofta.
PAP, arb