Wiktor Krajewski: Czy przypadkiem za sprawą swojej książki „Poli Raksy twarz” nie zrobiłeś czegoś wbrew decyzji Poli Raksy?
Krzysztof Tomasik: Wielkie pytanie! Mam nadzieję, że nie... Zanim przystąpiłem do pisania książki, zdecydowałem, że muszę uszanować decyzję Poli Raksy o wycofaniu się z życia publicznego. Nie pojechałem do niej do domu, nie wystawałem pod furtką, nie łapałem za klamkę, aby tylko namówić ją na rozmowę ze mną. Jednocześnie mówiąc o Poli Raksie, mamy do czynienia z osobą znaną, która przez wiele lat funkcjonowała w przestrzeni medialnej i o tym można pisać, mówić, przypominać. Jeżeli jesteś osobą publiczną, nie można sobie – ot tak! – powiedzieć, że…
...znikam i...
...i mnie nie ma. Zresztą poinformowałem Polę Raksę, że powstaje jej biografia. Kontaktowałem się z jej synem, za jego pośrednictwem usłyszałem odmowę dotyczącą rozmowy z Raksą, a nawet o samej Raksie. To nie wchodziło w rachubę, ale w żaden sposób nie próbowano zablokować wydania publikacji. Mam natomiast nadzieję, że moja książka jest napisana z sympatią do bohaterki i gdyby wpadłaby w jej ręce, to treść spodobałaby się jej.
Czyli nie wiesz, czy czytała twoje dzieło?
Nie mam pojęcia.
Poniekąd to trochę smutne. Piszesz książkę o kimś, a tym samym oddajesz komuś hołd, nie mając nigdy szansy spotkać się z osobą, której poświęcasz uwagę.
Byłem na to przygotowany i decydując się na podjęcie tematu życia oraz kariery Poli Raksy wiedziałem, że szansa na spotkanie czy rozmowę będzie po prostu minimalna, i że muszę zrobić to bez niej.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.