„Mam na imię Magda, jestem transpłciową kobietą. Opowiem wam swoją historię”

„Mam na imię Magda, jestem transpłciową kobietą. Opowiem wam swoją historię”

Magda Stęga
Magda Stęga Źródło: Archiwum prywatne
Jeśli chce się robić różne zabiegi, a ja jestem po wielu, to czasochłonny, długi i bardzo kosztowny proces. Zanim poszłam na pierwszą konsultację z seksuologiem i endokrynologiem, przez osiem lat byłam crossdreserką – mówi „Wprost” Magda Stęga, która w przyszłym roku ma zamiar reprezentować Polskę w konkursie Miss Global Trans.

Magda Domańska, „Wprost”: Znałam cię jako zupełnie inną osobę. Któregoś dnia, przeglądając Facebooka zobaczyłam kogoś, kto wydał mi się znajomy, ale zupełnie inny. Potrzebowałam chwili żeby się oswoić. Twoim bliskim i dalszym to się udało?

Magda Stęga: Zacznę od rodziny, bo w ostatnim czasie trochę w tej materii się pozmieniało. Dla mojej siostry i rodziców to było bardzo trudne. Z siostrą właściwie nie rozmawiam od momentu, w którym powiedziałam im, że chcę przejść tranzycję. Pochodzę z Podkarpacia, a tam katolicyzm jest mocno osadzony. Mama stara się być bardzo wspierająca. Wiem, że ona nie wszystko rozumie, ale ja czuję, że mnie kocha i stara się wspierać na swój sposób. Dostrzegam to choćby w tym, że stara się używać żeńskich zaimków.

Z tatą rozmawiałam niedawno pierwszy raz na żywo, odkąd powiedziałam mu, że zaczęłam tranzycję. Wcześniej czułam się niekomfortowo. Zresztą, teraz jestem na takim etapie życia, że jeśli czuję się z czymś niekomfortowo, to po prostu tego nie robię. Tata, gdy ostatnio do niego dzwoniłam, użył dead name’a, nazwał mnie Maciusiem.

Ponadto w magazynie