Szef polskiego rządu nie pojechał na debatę w Parlamencie Europejskim po to, by tłumaczyć się z orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Najwyraźniej uznał, że cokolwiek powie na tym forum, nikogo z przeciwników obecnego rządu nie przekona, zatem postanowił im chociaż zepsuć humor.
Mateusz Morawiecki, udając się we wtorek na sesję Parlamentu Europejskiego, najwyraźniej nie miał w planach stać pokornie pod pręgierzem oskarżeń, tylko postąpił zgodnie z zasadą, że najlepszą obroną jest atak.
Główną myślą jego wystąpienia było to, że to nie Polska łamie standardy unijne, tylko robi to sama Unia Europejska.
Czytaj też:
Debata w PE o praworządności w Polsce. Starcie Morawieckiego z von der Leyen i europosłami
Oskarżył Wspólnotę o stosowanie podwójnych standardów, przymykanie oczu na istnienie w UE rajów podatkowych, które - jak mówił - sprawiają, że pieniądze są transferowane od biedniejszych krajów do bogatszych. O to, że reguły gry nie są jednakowe dla wszystkich. Dał do zrozumienia, że są ważniejsze sprawy, którymi powinni zająć się deputowani np. rosnącymi kosztami energii, które mogą wpędzić miliony ludzi w ubóstwo.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.