Dwie redakcje miały wykorzystać materiały zdobyte Pegasusem. Roman Giertych żąda miliona złotych

Dwie redakcje miały wykorzystać materiały zdobyte Pegasusem. Roman Giertych żąda miliona złotych

Roman Giertych
Roman Giertych Źródło: Newspix.pl / Grzegorz Krzyzewski/Fotonews
Według „Gazety Wyborczej” dwie redakcje – „Super Express” i TVP, miały otrzymać i wykorzystać materiały pozyskane za pomocą Pegasusa. Na ustalenia gazety zareagował Roman Giertych, który miał być inwigilowany systemem.

W piątkowym wydaniu „Gazeta Wyborcza” opisała, w jaki sposób media wykorzystały informacje, które miały zostać pozyskane za pomocą Pegasusa. W maju 2020 r. dziennik ujawnił aferę maseczkową – instruktor narciarski, zaprzyjaźniony z ówczesnym ministerem zdrowia Łukaszem Szumowskim, sprzedał państwu maseczki bez certyfikatów za 5 mln zł, a niedługo później opisał aferę z zakupem respiratorów za pośrednictwem handlarza bronią. Obie sprawy wywołały burzę i były szeroko komentowane. „Władza podjęła więc próbę zmiany przekazu i skierowania uwagi opinii publicznej na inne aspekty afery «maseczkowej». Zaatakowała «Wyborczą», która sprawę nagłośniła, oraz Romana Giertycha, do którego instruktor zgłosił się po pomoc jako do adwokata” – czytamy w gazecie. Jak wskazuje „GW”, „wykorzystano do tego «Super Express», tabloid często publikujący teksty wspierające PiS, oraz TVP”. Z ustaleń gazety wynika, że obie redakcje miały dostać materiały pochodzące ze skrzynki mailowej Giertycha, które zostały pozyskane poprzez włamanie się do telefonu adwokata za pomocą Pegasusa.

Materiały pozyskane Pegasusem trafiły do mediów?

1 czerwca w „Super Expressie” ukazał się artykuł pod tytułem „Afera z lewymi maseczkami. Instruktor narciarski szukał pomocy u Giertycha”. Gdy kilka dni później sprawę opisała „GW”, instruktor zarzucił Giertychowi zdradę tajemnicy adwokackiej. „Łukasz G. rzeczywiście był – przez jeden dzień – klientem Giertycha, a prawnik skontaktował go z «Wyborczą.» Ale Łukasz G. miał pełną świadomość, że rozmawia z dziennikarzem, a Giertych nie wiedział, jakie informacje instruktor przekazał «Wyborczej». Dzień po wizycie w kancelarii Giertycha Łukasz G. wypowiedział adwokatowi pełnomocnictwo” – czytamy w „GW”. Gazeta zwraca uwagę, że tego samego dnia TVP Info opublikowało fragmenty korespondencji, którą Łukasz G. wysłał do Giertycha. Dziennik zaznacza, że materiały w TVP i „SE” nie były podpisane nazwiskami dziennikarzy.

Gazeta twierdzi, że instruktor zaprzeczył by ujawniał korespondencję mediom, również przed rzecznikiem dyscyplinarnym adwokatury, gdzie toczyła się sprawa wobec Giertycha. Okręgowa Izba Adwokacka wszczęła bowiem postępowanie sprawdzające, czy adwokat złamał tajemnicę. Giertych został oczyszczony z zarzutów. Maili ma też nie był w akcje śledztwa w sprawie afery maseczkowej.

Roman Giertych żąda miliona złotych

„Ten artykuł pokazuje jak używano Pegasusa przeciwko mnie i moim klientom. I że wszelkie kłamstwa o legalności stosowania tej cyberbroni to brednie” – skomentował artykuł Giertych. „W związku z użyciem prze SuperExpress materiałów pochodzących z Pegasusa kieruję dzisiaj do wydawcy żądanie zapłaty kwoty 1 miliona zadośćuczynienia na ustaloną wspólnie fundację prywatną, która rzeczywiście pomaga ofiarom przestępstw” – poinformował na Twitterze. Adwokat ostrzegł, że „odmowa oznacza skierowanie sprawy do sądu”.

Afera Pegasusa

Przypomnijmy, że Associated Press podało, że Roman Giertych, prokurator Ewa Wrzosek i senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza byli inwigilowani izraelskim oprogramowaniem szpiegującym Pegasus. Zdaniem opozycji należy powołać komisję śledczą, która wyjaśni okoliczności sprawy i zbada, czy podsłuchy miały charakter polityczny. Politycy PiS nie widzą jednak takiej potrzeby.

Czytaj też:
Kaczyński opowiedział, jak kupiono Pegasusa z Funduszu Sprawiedliwości. „Afera z niczego”

Źródło: Gazeta Wyborcza/Wprost.pl