Rośnie armia rządowych doradców i asystentów

Rośnie armia rządowych doradców i asystentów

Dodano:   /  Zmieniono: 
W rządzie premiera Marka Belki było tylko 83 doradców i asystentów politycznych. W ekipie premiera Jarosława Kaczyńskiego jest ich już o ponad 60 proc. więcej - pisze "Życie Warszawy" w tekście "Rośnie armia rządowych doradców i asystentów". Według dziennika, za kilka dni do grona doradców premiera dołączy prawdopodobnie były minister finansów Mirosław Barszcz. Jarosław Kaczyński zaproponował mu stanowisko szefa doradców ekonomicznych. Choć obecność Barszcza, znanego jako dosyć liberalny fachowiec od podatków, na zapleczu obecnego rządu na pewno jest bardzo pożądana, nie zmienia to jednak faktu, że to zaplecze rozrasta się ostatnio w zastraszającym tempie. W rządzie Marka Belki zatrudnionych było w sumie 83 doradców i asystentów w gabinetach politycznych premiera, poszczególnych ministrów oraz prezesów urzędów centralnych. W marcu 2006 r., gdy u sterów stał Kazimierz Marcinkiewicz, doradców było już 124. Jarosław Kaczyński wraz z wicepremierami najwyraźniej skłonny jest jeszcze poszerzać ich grono. Jeszcze na początku października w gabinetach politycznych jego rządu pracowało już 131 osób (na 117 etatach). Od tego czasu przybyło co najmniej kolejnych sześć osób, gdyż liczba doradców w jednym tylko resorcie rolnictwa zwiększyła się z jednego do siedmiu. Sami doradcy twierdzą, że jest ich tak dużo, ponieważ mają więcej pracy niż ich poprzednicy. - Kiedyś określoną pracę wykonywało np. trzech doradców z 20 podwładnymi, teraz robi to tylko pięć osób - tłumaczy anonimowo jeden z doradców. Politycy koalicji z kolei dodają, że przed nowym rządem stoją nieporównywalnie większe wyzwania, więc potrzeba dużo rąk do pracy.