Dekret podpisany przez prezydenta Poroszenkę wprowadza na Ukrainie stan wojenny od 28 listopada. Do jego ważności potrzebna była zgoda Rady Najwyższej Ukrainy. Kiedy dokument wejdzie w życie, zaczną obowiązywać reguły Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy z 26 listopada „o nadzwyczajnych środkach zapewnienia suwerenności państwowej i niepodległości Ukrainy oraz wprowadzeniu stanu wojennego na Ukrainie”.
Prawa obywateli zostaną ograniczone?
Pomysł prezydenta Ukrainy był żywo dyskutowany podczas posiedzenia Rady Najwyższej. Zanim do tego doszło, parlamentarzyści z Partii Radykalnej blokowali mównicę. Zganił ich Ołeksandr Turczynow, piastujący funkcję sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy. Dodał, że podczas trwania stanu wojennego, pewne prawa obywateli mogą być ograniczone.
Część deputowanych podnosiła z kolei, że w 2014 roku, gdy wybuchły starcia w Donbasie, stan wojenny nie został wprowadzony. Argumentowali, że teraz także nie ma przesłanek ku temu, by takie rozwiązanie wprowadzić. Nie brakowało także głosów, że ogłoszenie stanu wojennego miałoby pomóc Petrowi Poroszence przed wyborami prezydenckimi zaplanowanymi na 31 marca 2019 roku.
Czytaj też:
Incydent na Morzu Azowskim. Siły Zbrojne Ukrainy postawione w najwyższy stan gotowości
Dekret umożliwi strzelanie do Rosjan
Na mównicy pojawił się także sam Poroszenko. – Poprosiłem o dodanie do dekretu o stanie wojennym klauzuli, która da mi prawo do otworzenia ognia, jeśli rosyjski żołnierz przekroczy granicę Ukrainy – powiedział prezydent. Dodał, że stan wojenny będzie wprowadzony jedynie w dziesięciu regionach graniczących z Rosją.
Za proponowanym przez prezydenta rozwiązaniem opowiedziało się 276 deputowanych. Przeciw było 30 parlamentarzystów. Stan wojenny zostanie wprowadzony 28 listopada i potrwa 30 dni.
twitterCzytaj też:
Klich o sytuacji na Morzu Azowskim: To jest akt agresji militarnej
Komentarze
"Dzisiaj nie ma już Francuzów, Niemców, Hiszpanów ani nawet Anglików,
niezależnie od tego, co inni o tym mogą mówić; są jedynie Europejczycy.
Wszyscy mają ten sam gust, te same życzenia, te same zwyczaje,
bo nikt z nich nie był regionalnie kształtowany przez specyficzne instytucje.
Będąc w tej samej sytuacji, wszyscy będą czynili to samo,
będą sie zwali bezinteresownymi będąc łajdakami; będą głosili interes publiczny,
myśląc wyłącznie o sobie; będą chwalili umiarkowanie, życząc sobie bogactwa jak Krezus.
Nie dążą do niczego poza luksusem, nie tęskną za niczym poza złotem;
będąc pewni, że pieniądz spełni im najgłębsze ich życzenia, są gotowi,
sprzedać się pierwszemu, który im pieniądze oferuje.
Co to ich obchodzi, komu służą i jakiemu prawu podlegają?
Jak znajdą pieniądze na kradzież i kobiety do uwiedzenia,
będą się w każdym kraju czuli jak u siebie w domu."
(J. J. Rousseau 1772, "Uwagi nad Rządem Polski"). Na to wygląda.
Pełna paranoja.