Dzieci rewolucji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ukraina i Liban leżą bliżej siebie niż to się komukolwiek wydaje. Zamieszanie, jakie od kilku tygodni trwa w Libanie, jako żywo przypomina sytuację na Ukrainie.
Tamtejsza pomarańczowa rewolucja obudziła w Ukraińcach nieujawnione wcześniej pokłady zaangażowania politycznego. Później entuzjazm opadł. Politycy, którzy ramię w ramię walczyli z nadużyciami władzy ekipy Leonida Kuczmy, zaczęli się kłócić – i w konsekwencji do władzy doszedł Janukowycz, Juszczenko rozwiązał parlament, a kraj stanął na krawędzi wojny domowej.

Podobnie jest na Bliskim Wschodzie. Kilka miesięcy po wybuchu w Kijowie na ulice Bejrutu wyszli przeciwnicy Syrii kontrolującej wtedy Liban. To oni zapoczątkowali cedrową rewolucję, dzięki której ten kraj stał się w pełni wolny i niezależny. I tutaj jednak ten stan rzeczy nie trwał długo. Rewolucyjny zapał opadł, a z kątów wyszły duchy dawnych sporów i podziałów. Znów polała się krew, a wolność i pokój w Libanie ponownie zawisły na włosku.

O tym, że rewolucja pożera własne dzieci, wiadomo od dawna. Ale to ciekawe, że pewne mechanizmy działają tak samo – mimo różnic kulturowych, religijnych i rasowych.