Gra w sojuszników

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jeśli polityka zagraniczna polega na robieniu dobrej miny do złej gry, to spotkanie Busha z Putinem powinno być opisywane w podręcznikach dyplomacji jako modelowy przykład.
Skoro ten szczyt ma być podręcznikowym wzorem, to powinien mieć nazwę. Świetnie tutaj pasuje termin: dyplomacja wędkarska. Putin i Bush wybrali się w weekend wspólnie na ryby, aby pokazać, jak fantastycznymi są przyjaciółmi. Uśmiechy na ich twarzach wyglądały naturalnie, uściski sprawiały wrażenie niewymuszonych, a wzajemne komplementy szczerych. Ale to pozory – tak naprawdę USA nie trawią rosyjskiej polityki, z wzajemnością zresztą. Tyle że Putin i Bush są na siebie skazani. Ich państwa mają teraz zbyt wielu przeciwników, aby otwierać nowy front - a muszą ze sobą współpracować w ramach Rady Bezpieczeństwa ONZ. Dlatego obaj prezydenci zdecydowali się na dyplomację wędkarską.

Ale choć uśmiech na twarzy Busha był mocno nieszczery, to jego polityka wobec Rosji jest jedyna słuszna. Mimo że Kreml zachowuje się arogancko, to nie można sobie pozwolić na jego marginalizowanie. A skoro Unia Europejska ostro go krytykuje, to ktoś musi być tym dobrym. Padło na USA. Nastąpiła tu swoista zamiana ról. W stosunku do Iranu, to Waszyngton miał być tym złym, grożącym kijem, Europa z kolei miała nęcić marchewką. Ta polityka nie wypaliła. Może odwrotna konfiguracja sprawdzi się wobec Rosji?