Zarządzała miliardami z UE na podstawie fałszywego dyplomu

Zarządzała miliardami z UE na podstawie fałszywego dyplomu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Premier Bojko Borysow tłumaczył się ze skandalu, który wybuchł po ujawnieniu, że 30-letnia szefowa rządowej agencji zarządzającej unijnymi funduszami dla rolnictwa legitymowała się sfałszowanym dyplomem wyższej uczelni. - Ona kłamała w sposób perfekcyjny - mówił premier o Kalinie Ilijewej, do niedawna szefowej państwowego funduszu "Rolnictwo", zarządzającego kilkoma miliardami euro ze środków Unii Europejskiej.
Nazwisko Ilijewej stało się głośne wkrótce po mianowaniu na wysokie stanowisko. Od kilku dni znów nie schodzi z pierwszych stron gazet, gdy potwierdziły się doniesienia, że dyplom niemieckiej uczelni, którą rzekomo ukończyła, był sfałszowany. Ilijewa, która zarządzała funduszami w wysokości ponad 3 mld euro, po zarzutach lewicowych deputowanych co do braku kwalifikacji, zaprezentowała dokument bułgarskiego ministerstwa oświaty nostryfikujący jej niemiecki dyplom i potwierdzający, że jest menedżerem. Bułgarski dokument był prawdziwy, natomiast dyplom okazał się falsyfikatem.

Kilka dni temu tygodnik "168 czasa" uzyskał informację z berlińskiej uczelni, którą rzekomo ukończyła Ilijewa, że faktycznie studentka o tym nazwisku była zarejestrowana w latach 2003-2007, lecz nie zdała ani jednego egzaminu i nie ma wyższego wykształcenia. Wzór dyplomu, który przedstawiła, można ściągnąć ze strony internetowej uczelni, a pieczątka i podpis rektora zostały podrobione. Berliński Wyższy Instytut Techniki i Gospodarki podał, że sprawa jest w historii uczelni bezprecedensowa. Z kolei ministerstwo oświaty w Sofii podaje różne, sprzeczne wyjaśnienia, dlaczego nie sprawdzono na uczelni, czy Ilijewa rzeczywiście tam studiowała i w jaki sposób są w Bułgarii nostryfikowane dyplomy zagranicznych szkół wyższych.

Bezpośredni szef Ilijewej, minister rolnictwa Mirosław Najdenow przyznaje, że Komisja Europejska nie może nie zareagować na taki skandal. Spodziewany jest audyt funduszu rolniczego, który wypłacił pod kierownictwem Ilijewej około 350 mln euro. Sprytną 30-latką zajęły się już prokuratury - krajowa i niemiecka.

Premier Bułgarii oświadczył, że jest zły i rozczarowany. - Ona okłamała mnie, rząd, Państwową Agencję Bezpieczeństwa Narodowego, OLAF (Europejski Urządu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych) - stwierdził wyraźnie zdenerwowany Borysow. - Mówiła, że ma nowotwór. Tak się niepokoiłem o nią, to młoda dziewczyna. A tu nagle rodzi dziecko. Kilka dni wcześniej wysłałem do niej szefa DANS (Państwowej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego), by porozmawiał, jak idą płatności na projekty rolne. I jego też okłamała - powiedział.

Bohaterka skandalu nie wypowiada się publicznie - ani o dyplomie, ani o dziecku, ani o fałszywych zaświadczeniach lekarskich. Jej ojciec, szef stołecznej straży pożarnej i dawny kolega premiera, podał się do dymisji. Ilijewą zwolniono, gdyż miała umowę na zarządzanie funduszem, a nie umowę o pracę. Zarząd funduszu wyjaśnił, że struktura powinna funkcjonować bez przerw i umowa nie przewiduje urlopów macierzyńskich.

PAP, arb