Białoruskie MSZ twierdzi natomiast, że polscy posłowie nie powiadomili strony białoruskiej o swojej wizycie. MSZ Białorusi podkreśliło, że strona białoruska kieruje się "powszechnie przyjętą w międzynarodowych stosunkach praktyką, zgodnie z którą dialog parlamentarny jest prowadzony na zasadzie wzajemnego szacunku i równoprawności". "Odbycie wizyty delegacji parlamentarnej zakłada istnienie odpowiedniego zaproszenia od parlamentarzystów kraju przeznaczenia - w tym wypadku Zgromadzenia Narodowego Republiki Białoruś. Tymczasem polscy parlamentarzyści zaplanowali swoją wizytę na Białoruś, zaniedbując nie tylko współpracę ze strony kolegów białoruskich, ale w ogóle jakiekolwiek uprzednie powiadomienie strony białoruskiej" - głosi komunikat resortu spraw zagranicznych Białorusi. Białoruskie MSZ podkreśliło też, że "w związku z tym powstaje pytanie: jakie pozytywy dla dwustronnych stosunków między Białorusią i Polską mogą przynieść podobne >konspiracyjne< wizyty, których organizowanie otwarcie depcze zasady wzajemnego zaufania, otwartości i dobrego sąsiedztwa?".
Zanim białoruscy pogranicznicy zatrzymali polskich parlamentarzystów w Mińsku ambasador Czech, Peter Maresz, ogłosił, że białoruskie MSZ i minister spraw zagranicznych Białorusi Siarhiej Martynau nie otrzymają zaproszenia na spotkanie szefów dyplomacji Grupy Wyszehradzkiej i Partnerstwa Wschodniego, które odbędzie się marca w Pradze. – Obie strony wiedzą, co trzeba zarobić, żeby do tego doszło – dodał Maresz.
W styczniu Unia Europejska zaostrzyła sankcje wobec przedstawicieli białoruskiego reżimu, które wprowadziła w 2006 roku po sfałszowanych wyborach prezydenckich oraz w związku z represjami na Białorusi. Dzięki zaostrzonym sankcjom Unia będzie miała większą możliwość karania Białorusinów poważnie łamiących prawa człowieka oraz białoruskich przedsiębiorstw współpracujących z Łukaszenką. Obecnie zakaz wjazdu do UE obejmuje ponad 200 osób.TVN24. is, PAP