Gdzie jest Bóg?
Magdalena Środa
GDY PRZEZ CAŁE LATA PISAŁAM O SZKODLIWOŚCI POLSKIEGO KOŚCIOŁA, zwłaszcza jego hierarchów, wskazując, że są coraz bardziej nienawistni, zamknięci na bliźniego, coraz gorzej wykształceni, bardziej pazerni, pyszni, że zagrażają demokracji, prawom kobiet, zdrowemu rozsądkowi, a nawet samemu chrześcijaństwu, nazywano mnie „niebezpiecznym antyklerykałem” lub zgoła „czarownicą”. Kościół od czasów okrągłego stołu miał swoich polityków, ministrów, posłów, publicystów, którzy pomogli mu opanować prawie całą sferę publiczną, bo albo naiwnie wierzyli w to, że religia jest gwarantem moralności, a kler wspornikiem aksjologicznego ładu i tradycji, albo też, że bez tej instytucji nie da się wygrać wyborów. I z czasem rzeczywiście się nie dawało.
Kościół miał kiedyś prestiż, zasługi i niekwestionowane miejsce w sercach i umysłach całych pokoleń Polaków. Tylko mało kto zauważył, że znacznie poza nie wyszedł i wcisnął się wszędzie: w edukację, w społeczeństwo obywatelskie, w budżety samorządowe, we władzę ustawodawczą i wykonawczą, czyniąc często z naszych polityków (wszystkich opcji) posłuszne kukły tańczące na kolanach tak, jak im hierarchowie zagrają. Obecnemu prezydentowi („Polski, która wstaje z kolan”) wygodniej jest w ogóle klęczeć niż stać. Kościół dosłownie pochłonął politykę, społeczeństwo obywatelskie i lokalne wspólnoty, podporządkowując je swoim celom i interesom, bynajmniej nie religijnym czy eschatologicznym, lecz całkiem doczesnym. Stał się w Polsce pierwszą władzą i nie jest to władza, która prowadzi wiernych ku wartościom i postawom chrześcijańskim. Przeciwnie. To władza, która od chrześcijaństwa odchodzi.Ku pogaństwu (intronizacja Jezusa na króla Polski), ku zamknięciu, ku zaściankowi, ku nietolerancji, ku nacjonalizmowi, no i przede wszystkim ku PiS. Bo dziś w kościołach jest tylko PiS. A Bóg? Zapewne jest wszędzie, tylko nie t am.
Desant antydemokratyczny
Jan Wróbel
MARSZAŁKA KUCHCIŃSKIEGO TRZEBA ODWOŁAĆ ZA WALKĘ Z PARLAMENTARNĄ OPO ZYCJĄ, ale… Dziwię się, jak wielu sympatyków PO i Nowoczesnej mydli sobie oczy, aby nie widzieć, że akurat w „boju o Salę Kolumnową” to PiS broni podstaw państwa, wspólnoty politycznej wszystkich Polaków. Opozycja, sprowokowana, poniewierana i zaniepokojona o przyszłość demokracji, blokując pracę Sejmu, zachowała się jak antydemokratyczny desant. Bez działającego poprawnie państwa nie ma wspólnoty, nie ma też demokracji. Ta ostatnia nie oznacza bowiem samowoli w decydowaniu, czy Sejmowi wolno, czy nie wolno pracować.
Trudnym do wybaczenia grzechem partii Jarosława Kaczyńskiego była prowadzona przez lata propaganda łże-niepodległości. Nie stawiając kropki nad i, propaganda ta sączyła nienawiść do Polski istniejącej realnie, tej „Polski Tuska”, „Polski pod rządami przyjaciół Rosji”, „kondominium”, „państwa zawłaszczonego przez postkomunistów” (postkomunista w Polsce to synonim obcego; za parę lat doczekamy się doktryny walki z postislamizmem, w wersji dla koneserów nawet „postkomunistycznym postislamizmem”). W zamian za nienawiść do Polski realnej proponowana gorąca miłość do Polski wyśnionej, utopijnej – i rzecz jasna PiS-owskiej. PO i Nowoczesna, a nawet KOD uderzają dzisiaj w podobny ton, niech im Pan Bóg wybaczy. Dzisiejsza Polska, ta realnie istniejąca, znowu ma być dla porządnego człowieka obca, bo jest łże-demokratyczna, bo rządzą nią ludzie niegodni, wybrani przez Polaków drugiej kategorii,niedouczonych, zawistnych i niezaradnych, pragnących oddać wolność w zamian za pełną michę. W konsekwencji Sejm jest właściwie Pisejmem, a PiS to faszystowscy postkomuniści tworzący ONR-PRL-PiS, kolejne państwo narzucone prawdziwym Polakom.

Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Komentarze