Ukształtowali mnie RODZICE i RO- DZINA. Wpływ OJCA na moje życie był olbrzymi. To był człowiek renesansu. Polonista, poeta i malarz. Uczył mnie tolerancji. MATKA była uosobieniem kobiecości. Najładniejszą kobietą w Sieradzu, gdzie się wychowałem. Miałem wujów i ciotki z bardzo zróżnicowanego wyznaniowo i narodowościowo świata. To była rodzina wielopokoleniowa. Byli w niej buddysta, przedstawiciel kościoła prawosławnego, rzymskokatolickiego i judaizmu. W naszej rodzinie byli Chińczyk, Rosjanka, Ukrainka, Niemka – to było wielkie doświadczenie. Dorastałem w kulcie bohaterstwa przodków, którzy zawsze służyli w wojsku, brali udział w powstaniach i walczyli na wojnie.
* W NASZYM DOMU CZYTAŁO SIĘ LITERATURĘ ROSYJSKĄ I SKANDYNAWSKĄ, bo takie były fascynacje ojca. Potem odkryłem LITERA- TURĘ IBEROAMERYKAŃSKĄ, która miała na mnie duży wpływ. Nigdy jednak nie utożsamiałem się z żadnym bohaterem – fascynowała mnie AURA, MAGIA KSIĄŻKI, na przykład „STO LAT SAMOTNOŚCI” GABRIELA GARCII MÁRQUEZA.
* W CZASACH STUDENCKICH IMPONOWAŁA MI KADRA WOJSKOWEJ AKADEMII ME- DYCZNEJ W ŁODZI – to byli fantastyczni, charyzmatyczni przedwojenni OFICERO- WIE i LEKARZE. Politycznie fascynował mnie CHARLES DE GAULLE, który podniósł słabą Francję i uczynił ją mocarstwem. Był człowiekiem honoru – kiedy zapowiedział, że jeśli nie otrzyma poparcia w referendum, to ustąpi, tak zrobił.
* JAKO DZIECKO WIDZIAŁEM SIĘ W KILKU ROLACH: GENERAŁA, BISKUPA i DOBREGO LEKARZA. Chciałem też mieć rodzinę. Połączyłem to wszystko w jedną całość. Byłem w wojsku, jestem psychologiem – więc można powiedzieć, że to ta sfera duchowa… Jestem też lekarzem i mam rodzinę. Gdybym nie był lekarzem, mógłbym być tylko PSYCHOLOGIEM, ale gdybym nie był psychologiem, mógłbym być tylko LEKARZEM. W innych kierunkach siebie nie widzę.
* UKOJENIE DAJE MI MUZYKA. W SAMOCHO- DZIE MAM KONKRETNE ZESTAWY I W ZA- LEŻNOŚCI OD NASTROJU zawsze wiem, co wybrać. Kiedy wracam zmęczony do domu, to włączam coś dynamicznego, co doda mi energii w tej 30-minutowej podróży, to JAZZ TRADYCYJNY czy MUZYKA LATYNOAMERYKAŃSKA. Jeżeli chcę się odprężyć – słucham ORKIESTRY pod batutą ANDRÉ RIEU.
* NIEPRZERWANYM ŹRÓDŁEM INSPIRACJI JEST ŻYCIE, POD WARUNKIEM że jest się go CIEKAWYM. W życiu zawodowym inspiracjami są POSTĘP WIEDZY, stale pojawiające się nowe WYNIKI BADAŃ, LEKI I LUDZIE, z którymi pracuję trzy razy w tygodniu po wiele godzin. Sukcesem są zawsze WYLECZENI PACJENCI. Świadomość, że uratowałem związek, pomogłem wyprowadzić kogoś z depresji, albo kiedy przychodzi do mnie człowiek i mówi, że chce robić doktorat pod moim kierunkiem, bo go zainspirował jakiś mój pogląd, czytelnik, który w mojej książce znalazł sposób na pokonanie jakiejś trudności – to zawsze jest bardzo sympatyczne. Można powiedzieć, że to w pewnym sensie rodzicielstwo psychiczne.
Wysłuchała Magdalena Łyczko
ZBIGNIEW LEW-STAROWICZ – psychiatra i psychoterapeuta, seksuolog, konsultant krajowy w tej dziedzinie, profesor nauk medycznych

Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Komentarze