Podszewka fantazji
Powieściowy debiut Dominiki Słowik sprzed czterech lat, „Atlas: Doppelganger”, spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem i dotarł do finału prestiżowej Nagrody Literackiej Gdynia. I słusznie. Od tego czasu Dominika Słowik rozwinęła się jako pisarka w sposób imponujący. Jej następny utwór to właśnie wydana, znakomicie napisana, dojrzała powieść „Zimowla”.
A przecież autorka jest nadal młodą osobą, prawdopodobnie w tym momencie życia i rozkwitu talentu, w którym ma się już tyle doświadczenia i odwagi, że można się zdobyć na przetworzenie w wyobraźni obserwacji świata bez zahamowań. Kiedy Günter Grass był mniej więcej w jej wieku, napisał „Blaszany bębenek”, a inny gigant Gabriel García Márquez miał za sobą „Szarańczę”, pracował nad „Nie ma kto pisać do pułkownika” i już było wiadomo, że odegra znaczącą rolę w literaturze. Nie bez powodu przywołałem tu nazwiska akurat tych wybitnych pisarzy – obaj, podobnie jak teraz Dominika Słowik, przetworzyli w literaturę zapamiętany obraz świata, który ich ukształtował, i śmiało dodali do jego realiów wielki ładunek fantazji, jaką ubarwia świat młodzieńcza wyobraźnia. Akcja „Zimowli” rozgrywa się w małym prowincjonalnym miasteczku o swojsko i słodko brzmiącej nazwie Cukrówka. Niby zwyczajna dziura, a jednak dla narratorki piszącej o nim z perspektywy kilkunastu lat to miasto cudów, miejsce, w którym „rzeczywistość nie mogła zapuścić korzeni”. Pewnie trochę dlatego, że nastoletnia wtedy narratorka popalała jointy i zażywała bliżej nieokreślone prochy, które zza pobliskiej granicy przywoził jeden z jej kumpli.
Nic dziwnego, że mogła uwierzyć w to, że „esbeckie dusze zaklęte są w kurach” czy że kręcąca się nocami po miasteczku naga dziewczyna jest wilkołakiem, a jej ojciec – szary księgowy – może się rzeczywiście stać wróżem. Ale autorka na tym nie poprzestaje – narratorka, opowiadając o czasach, gdy była nastolatką, wie przecież doskonale, co się działo w świecie poza Cukrówką, co na niego wpływało, i jakby rozpina opis tych wszystkich fantazji i realnych wspomnień na rusztowaniu zbudowanym z dość skrupulatnie odnotowanych zdarzeń historycznych i politycznych towarzyszących powieściowej akcji (akcja się dzieje około 2005 r.). I z dorosłej perspektywy wie, co za niezwykłymi zdarzeniami się kryło, jakie machinacje im towarzyszyły, jakie afery, kto, jak i dlaczego skończył tak, jak skończył. Mamy tu więc z jednej strony proces budowy atmosfery nastoletnich fantazji i lęków, z drugiej zaś proces dekonstrukcji tego świata i odsłanianie jego na ogół niezbyt pięknej zwyczajności. Można by pomyśleć, że zderzenie tych tendencji musi się skończyć katastrofą – nic z tego, Dominika Słowik napisała świetną powieść, w której wszystkie elementy pasują do siebie jak ulał. Leszek Bugajski

Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Komentarze