Nawet macho powinien nakładać makijaż
Aktor Clive Owen, ucieleśnienie macho, podpisał kontrakt z francuską marką ekskluzywnych kosmetyków Lancôme. 41-letni Brytyjczyk reklamuje nową serię specyfików przeciw zmarszczkom, która zadebiutowała na rynku tej wiosny. Owen zastąpił tym samym poprzednie twarze Lancome'a: Umę Thurman i Liz Jagger. "Prawdziwi mężczyźni" nie wstydzą się już dbać o urodę. Wśród kosmetyków dla panów znajdziemy żel wyszczuplający, kremy liftingujące i mascarę. I to nie tylko w drogeriach dla ekscentryków, ale także na półkach w supermarketach.
Korektor męski
W skład reklamowanej przez Owena serii Lancôme Men wchodzą kosmetyki tradycyjne, jak płyny po goleniu, ale też nowości: preparat liftingujący, przeciwzmarszczkowy, a nawet preparat do mikrodermabrazji (czyli złuszczania skóry). Aż dziw, że mężczyźni mogą się zorientować w nazwach, które do niedawna mówiły coś tylko kobietom. Jednak koncerny kosmetyczne "dopieszczają" teraz panów w równym stopniu jak panie. Nie ma już mowy o jednej piance do golenia, skoro każdy mężczyzna ma inne potrzeby - jeden ma skórę wrażliwą, a inny tłustą. Producenci proponują więc dla nich kremy: nawilżające, matujące, regenerujące. Standardem są preparaty pod oczy oraz samoopalacze dla mężczyzn. Nie dziwią też męskie preparaty wyszczuplające. Coraz popularniejsze stają się również męskie kosmetyki kolorowe. Szwedzka firma H&M wprowadziła tusz do rzęs dla mężczyzn, zaś amerykański producent Male Species - pudry, kredki do oczu, podkłady i korektory. Do tej pory takie specyfiki proponował ekstrawagancki projektant Jean Paul Gaultier.
Piękny jak piłkarz
Rynek kosmetyków dla mężczyzn nie miałby się tak dobrze, gdyby nie piłka nożna. Aby przekonać mężczyzn do kupowania kosmetyków, producenci od wielu lat wykorzystują popularność tego sportu. Robią tak m.in. Nivea i Gilette. Największe zasługi przypisuje się Davidowi Beckhamowi, który pokazał, że można strzelać gole, twardo walczyć na boisku, a jednocześnie dbać o cerę z zaangażowaniem nie mniejszym niż kobiety. Gwiazdor, który występował w reklamach Gilette, otwarcie mówi, że lubi o siebie dbać - widuje się go nawet z paznokciami pomalowanymi na różowo. W Polsce do Beckhama próbuje się upodobnić Radosław Majdan, przywiązujący do wyglądu wagę nie mniejszą niż jego żona Doda.
Do nowego sposobu postrzegania męskiej urody przyczynili się też politycy. W latach 1999-2005 gabinet Tony'ego Blaira wydał 2600 funtów (ponad 15 tys. zł) na kosmetyki i wizażystów. To jednak nic w porównaniu z Bertiem Ahernem, premierem Irlandii, który tylko w ciągu roku potrafi wydać na kosmetyki 19 tys. funtów. Nie wiadomo, ile pieniędzy wydaje Blair na samoopalacze bądź wizyty w solarium, ale trudno nie zauważyć opalenizny, która nie schodzi nawet w środku zimy. W Polsce ciemną karnację, aczkolwiek w przaśnym wydaniu, promuje wicepremier Andrzej Lepper. Jeden z bardziej zadbanych polityków - Władysław Frasyniuk, przyznaje, że sięga po różne specyfiki, choć brakuje mu rozeznania. - Z pomocą przychodzą córki, które przyklejają na kremach karteczki: "Ojciec, to jest do twarzy" - opowiada. Oprócz polityków zadbany wygląd prezentuje też wiekszość biznesmenów. Marek Profus przyznaje, że używa kosmetyków bezbarwnych i kremów przeciwzmarszczkowych. Natomiast muzyk Maciej Maleńczuk wyznał niedawno, że maluje oczy, by "uratować resztki urody".
Krem sukcesu
- Dziś postrzegamy siebie nie jako całość, ale jako poszczególne części ciała. I o każdą z nich musimy oddzielnie zadbać. Mamy więc osobne kremy pod oczy i na powieki, do dekoltu czy na uda. To dotyczy też mężczyzn. Stąd coraz więcej wyspecjalizowanych męskich kosmetyków - tłumaczy Joanny Jessy, specjalizująca się w badaniu trendów rynkowych. Poszczególne części ciała mężczyzny, w tym i takie, które dotychczas uważano za mało atrakcyjne, jak stopa, widać coraz częściej w reklamach. Mężczyźni dbają o siebie również dlatego, że wiedzą, iż zadbany wygląd zwiększa ich autorytet w pracy. - Mam grupę pacjentów, których nazywam dyrektorami. Zmagają się z problemem czerwonej twarzy. I nie jest to błahostka, bo wyglądają jak pijacy. Przez to nie są poważnie traktowani przez swoich klientów czy podwładnych - opowiada Ewa Chlebus, właścicielka gabinetu NovaDerm. Sukces w pracy jest jedną z najważniejszych przyczyn, dla których mężczyźni dbają o skórę.
To, że mężczyźni dbają o siebie, nie jest niczym nowym. W wielu epokach historycznych męskie ciało było uważane za piękniejsze. Bardziej je więc eksponowano i dbano o nie - choćby w wieku XVI i XVIII. Mężczyźni podkreślali swój status pielęgnowaniem urody: strojem, perukami, pudrowaniem się. Władcy dodawali sobie prestiżu zapachem, dlatego obficie skrapiali się perfumami. Ta wrażliwość na punkcie własnej urody wynikała wówczas z faktu, że dzierżący władzę mieli po prostu dużo wolnego czasu. Dziś używanie kosmetyków przez mężczyzn nie jest postrzegane jako wybujały konsumpcjonizm. A tym bardziej jako próżność. To raczej przejaw zdrowego rozsądku.
Korektor męski
W skład reklamowanej przez Owena serii Lancôme Men wchodzą kosmetyki tradycyjne, jak płyny po goleniu, ale też nowości: preparat liftingujący, przeciwzmarszczkowy, a nawet preparat do mikrodermabrazji (czyli złuszczania skóry). Aż dziw, że mężczyźni mogą się zorientować w nazwach, które do niedawna mówiły coś tylko kobietom. Jednak koncerny kosmetyczne "dopieszczają" teraz panów w równym stopniu jak panie. Nie ma już mowy o jednej piance do golenia, skoro każdy mężczyzna ma inne potrzeby - jeden ma skórę wrażliwą, a inny tłustą. Producenci proponują więc dla nich kremy: nawilżające, matujące, regenerujące. Standardem są preparaty pod oczy oraz samoopalacze dla mężczyzn. Nie dziwią też męskie preparaty wyszczuplające. Coraz popularniejsze stają się również męskie kosmetyki kolorowe. Szwedzka firma H&M wprowadziła tusz do rzęs dla mężczyzn, zaś amerykański producent Male Species - pudry, kredki do oczu, podkłady i korektory. Do tej pory takie specyfiki proponował ekstrawagancki projektant Jean Paul Gaultier.
Piękny jak piłkarz
Rynek kosmetyków dla mężczyzn nie miałby się tak dobrze, gdyby nie piłka nożna. Aby przekonać mężczyzn do kupowania kosmetyków, producenci od wielu lat wykorzystują popularność tego sportu. Robią tak m.in. Nivea i Gilette. Największe zasługi przypisuje się Davidowi Beckhamowi, który pokazał, że można strzelać gole, twardo walczyć na boisku, a jednocześnie dbać o cerę z zaangażowaniem nie mniejszym niż kobiety. Gwiazdor, który występował w reklamach Gilette, otwarcie mówi, że lubi o siebie dbać - widuje się go nawet z paznokciami pomalowanymi na różowo. W Polsce do Beckhama próbuje się upodobnić Radosław Majdan, przywiązujący do wyglądu wagę nie mniejszą niż jego żona Doda.
Do nowego sposobu postrzegania męskiej urody przyczynili się też politycy. W latach 1999-2005 gabinet Tony'ego Blaira wydał 2600 funtów (ponad 15 tys. zł) na kosmetyki i wizażystów. To jednak nic w porównaniu z Bertiem Ahernem, premierem Irlandii, który tylko w ciągu roku potrafi wydać na kosmetyki 19 tys. funtów. Nie wiadomo, ile pieniędzy wydaje Blair na samoopalacze bądź wizyty w solarium, ale trudno nie zauważyć opalenizny, która nie schodzi nawet w środku zimy. W Polsce ciemną karnację, aczkolwiek w przaśnym wydaniu, promuje wicepremier Andrzej Lepper. Jeden z bardziej zadbanych polityków - Władysław Frasyniuk, przyznaje, że sięga po różne specyfiki, choć brakuje mu rozeznania. - Z pomocą przychodzą córki, które przyklejają na kremach karteczki: "Ojciec, to jest do twarzy" - opowiada. Oprócz polityków zadbany wygląd prezentuje też wiekszość biznesmenów. Marek Profus przyznaje, że używa kosmetyków bezbarwnych i kremów przeciwzmarszczkowych. Natomiast muzyk Maciej Maleńczuk wyznał niedawno, że maluje oczy, by "uratować resztki urody".
Krem sukcesu
- Dziś postrzegamy siebie nie jako całość, ale jako poszczególne części ciała. I o każdą z nich musimy oddzielnie zadbać. Mamy więc osobne kremy pod oczy i na powieki, do dekoltu czy na uda. To dotyczy też mężczyzn. Stąd coraz więcej wyspecjalizowanych męskich kosmetyków - tłumaczy Joanny Jessy, specjalizująca się w badaniu trendów rynkowych. Poszczególne części ciała mężczyzny, w tym i takie, które dotychczas uważano za mało atrakcyjne, jak stopa, widać coraz częściej w reklamach. Mężczyźni dbają o siebie również dlatego, że wiedzą, iż zadbany wygląd zwiększa ich autorytet w pracy. - Mam grupę pacjentów, których nazywam dyrektorami. Zmagają się z problemem czerwonej twarzy. I nie jest to błahostka, bo wyglądają jak pijacy. Przez to nie są poważnie traktowani przez swoich klientów czy podwładnych - opowiada Ewa Chlebus, właścicielka gabinetu NovaDerm. Sukces w pracy jest jedną z najważniejszych przyczyn, dla których mężczyźni dbają o skórę.
To, że mężczyźni dbają o siebie, nie jest niczym nowym. W wielu epokach historycznych męskie ciało było uważane za piękniejsze. Bardziej je więc eksponowano i dbano o nie - choćby w wieku XVI i XVIII. Mężczyźni podkreślali swój status pielęgnowaniem urody: strojem, perukami, pudrowaniem się. Władcy dodawali sobie prestiżu zapachem, dlatego obficie skrapiali się perfumami. Ta wrażliwość na punkcie własnej urody wynikała wówczas z faktu, że dzierżący władzę mieli po prostu dużo wolnego czasu. Dziś używanie kosmetyków przez mężczyzn nie jest postrzegane jako wybujały konsumpcjonizm. A tym bardziej jako próżność. To raczej przejaw zdrowego rozsądku.
Męski skok |
W 2006 r. w Polsce sprzedano 11,6 mln sztuk kosmetyków po goleniu za 178 mln zł - wynika z badań marketingowych firmy MEMRB. Z kolei badania SMG/KRC dla koncernu Coty wykazały, że w ubiegłym roku o 14 proc. wzrosło zużycie dezodorantów męskich. Męskich żelów pod prysznic używało o 17 proc. więcej Polaków niż rok wcześniej. Podobnie jest na Zachodzie. Brytyjskie drogerie Boots już kilka lat temu przebudowały swoje lokale i wprowadziły specjalne strefy tylko dla mężczyzn. W latach 1999-2004 w Wielkiej Brytanii sprzedaż męskich kosmetyków wzrosła o 900 proc., podczas gdy kobiecych tylko o 33 proc. W Japonii co czwarty mężczyzna przyznaje, że używa kosmetyków przeciw zmarszczkom. |
Więcej możesz przeczytać w 15/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.