Eliza Olczyk, „Wprost”: Według raportu Res Futura 74 proc. polskich internautów nie uważa USA za prawdziwego sojusznika Polski. I to wszystko przez spotkanie Donalda Trumpa z Władimirem Putinem na Alasce. Czy prezydentowi USA opłacało się rozwijać czerwony dywan przed władcą Rosji?
Gen. Mirosław Różański: Ocena tego, co się opłaca bądź nie prezydentowi Trumpowi, nie jest prosta. Pragmatyzm Trumpa jest daleko posunięty, a jego działania są nastawione przede wszystkim na klasyczny biznes, a nie interes polityczny. Dlatego ten czerwony dywan rozwinięty przed Putinem, a także przelot amerykańskich samolotów nad obu prezydentami miały na celu podniesienie rangi tej wizyty. W relacjach między Trumpem a Putinem toczy się swoista gra, która ma zrobić wrażenie na adwersarzu. Uważam, że umiejętniej to robi Putin. Komplementuje prezydenta Trumpa w taki sposób, że trafia w jego najbardziej wrażliwe obszary, np. mówiąc, iż jest jedynym człowiekiem, który zagwarantuje pokój na świecie. A Trump się rewanżuje takimi gestami jak ten czerwony dywan lub zaproszenie do słynnej bestii. Tyle, że te gesty nie robią najmniejszego wrażenia na Putinie. Zatem to on ma w tej grze przewagę.
Czy na tym czerwonym dywanie rozwiniętym na Alasce przywódcy zrobili krok w kierunku pokoju w Ukrainie?
Wojna ma dwa wymiary – militarny i polityczny. Między Koreą Północną i Południową działania militarne zakończyły się w 1953 r., ale formalnie te kraje dalej są w stanie wojny, bo nie ma podpisanego traktatu pokojowego. Sądzę, że zbliżamy się do zaprzestania działań o charakterze militarnym między Rosją a Ukrainą, natomiast zakończenie wojny w politycznym wymiarze to nie jest taki bliski horyzont.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
