Inwazja ZSRR z 17 września 1939 roku spotkała się wśród polskich komunistów z entuzjastycznym przyjęciem
Dzień 17 września 1939 r. był dla komunistów dniem „wyzwolenia". Rozpoczynał realizację celów zaprzepaszczonych klęską w 1920 r. Ale komunistyczne grupy dywersyjne i uzbrojone przez Sowietów bojówki prowadziły działania dywersyjne przeciw jednostkom Wojska Polskiego już kilka dni przed przekroczeniem granic RP przez Armię Czerwoną. Po 17 września niektórzy ze zniecierpliwieniem wyczekiwali na sowieckie jednostki na warszawskiej Pradze. „Myśmy uważali, że im dalej dojdzie Czerwona Armia, tym lepiej" – wspominała po latach Wanda Wasilewska.
Polscy imperialiści
„Niech żyje Polska Republika Rad! Niech żyje Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich!" – to w latach 20. i 30. hasła najczęściej umieszczane pod odezwami i oświadczeniami Komunistycznej Partii Polski. Komuniści żądali odłączenia od „burżuazyjnej" Rzeczypospolitej nie tylko ziem wschodnich, ale z równą siłą brali w obronę rzekomo uciskany przez Polskę „proletariat niemiecki”. „Imperializm Polski ustanowił swe panowanie na Górnym Śląsku na mocy imperialistycznego traktatu wersalskiego przez zdławienie walki rewolucyjnej proletariatu górnośląskiego, przez oszustwo plebiscytowe, przez rozpętanie nacjonalistycznej antyniemieckiej nagonki [...] – jeszcze w 1932 r. głosiły uchwały VI Zjazdu Komunistycznej Partii Polski – KPP walczy o prawo każdego narodu ujarzmionego przez imperializm polski do całkowitego samookreślenia, aż do oderwania się od państwa polskiego [...]. KPP mobilizuje masy pracujące na Górnym Śląsku jak również na Pomorzu [Gdańskim] do walki z uciskiem narodowym ludności niemieckiej pod hasłem praw do samookreślenia aż do oderwania od Polski [...]. W stosunku do Gdańska KPP [...] i uznaje prawo ludności gdańskiej, siłą oderwanej od Niemiec, do ponownego złączenia się z Niemcami”.
Nową linię partyjnej propagandy Moskwa wytyczyła w 1935 r. na VII kongresie Kominternu. Niemiecki sukces Hitlera, oparcie władzy narodowych socjalistów o środowiska robotnicze podcinały wpływy komunistów. Oddalały też perspektywę rewolucji w Niemczech i na reszcie kontynentu. Stalin w takiej sytuacji wyznaczył ruchowi komunistycznemu do realizacji hasło tworzenia antyfaszystowskich „frontów ludowych". Wcześniej zaciekle zwalczanych socjaldemokratów (m.in. z polskiej PPS) przestano nazywać „socjalfaszystami".
W Polsce do języka propagandy KPP z nową siłą powróciła nośna w polskim społeczeństwie kwestia obrony niepodległości. I ten postulat komuniści pojmowali jednak swoiście – głosząc, że jedynie Związek Sowiecki może być prawdziwym „obrońcą niepodległości" Polski przed agresją Hitlera. Zniknęły przy tym hasła oddawania Niemcom ziem „zagarniętych przez polski imperializm". Teraz zastąpiło je bicie na alarm, że rząd RP za mało robi w sprawie obrony Gdańska. Wręcz oskarżano polskie władze o pomoc w zagarnięciu Wolnego Miasta Gdańska przez niemieckich faszystów. Komuniści zaczęli podkreślać, że poprą każdy „rząd demokratyczny”, ale jednocześnie inspirowali, organizowali i wspierali wszelkie formy protestów, kampanii politycznych czy strajków, które mogłyby osłabić władze RP. Manifest Komitetu Centralnego KPP z marca 1936 r. opatrzono tytułem wzywającym „do walki przeciw sanacyjnym ciemiężcom ludu, zdrajcom narodu, podżegaczom wojennym!”.
Piąta kolumna
„Niepodległościowa" propaganda KPP była tylko epizodem w jej dziejach. Rozwiązanie KPP przez Komintern w 1938 r. było logiczną konsekwencją krwawych represji, które spotkały partyjne elity w „ojczyźnie proletariatu". Ci, którzy przeżyli, bo zostali w Polsce, z reguły wciąż akceptowali każdą decyzję sowieckiego dyktatora. Toteż z niecierpliwością oczekiwali polecenia odbudowy partii i rozszerzenia stalinowskiego imperium.
Porozumienie z Hitlerem dla wielu było taktycznym wybiegiem, dowodem geniuszu Stalina. Po 1 września 1939 r. nawet niektórzy komuniści poparli walkę napadniętej Polski „z niemieckim faszyzmem". Czasem nawet zgłaszali się do wojska. Już 8 i 9 września 1939 r. w tajnej dyrektywie Komintern informował komunistów z różnych krajów, że wojna jest „obustronnie imperialistyczna", a „międzynarodowy proletariat w żadnym wypadku nie może występować w obronie faszystowskiej Polski, gnębiącej mniejszości narodowe, która odrzuciła pomoc Związku Sowieckiego”. W następnych dniach poprzedzające agresję sowiecką działania dywersyjne bojówek komunistycznych na wschodzie były niejednokrotnie intensywniejsze niż akcje niemieckiej V kolumny.
Inwazja ZSRR 17 września 1939 r. – przez większość społeczeństwa postrzegana jako „nóż w plecy" – spotkała się wśród komunistów z entuzjastycznym przyjęciem.
„W Warszawie rozeszła się wieść, że wojska radzieckie zajmą teren Polski do Wisły – wspominał Włodzimierz Dąbrowski, później jeden z organizatorów warszawskich struktur PPR. – W związku z tym przemknąłem na Pragę w oczekiwaniu na nadejście Czerwonej Armii". Setki komunistów
z różnych części Polski starało się przedostać na ziemie zajmowane przez Sowietów. Szli do „swoich". Na terenach zajmowanych przez ZSRR wielu z nich już wtedy miało nadzieje na kariery w sowieckiej administracji. Organizowali uroczyste powitania, zgłaszali się do udziału w organach władzy. Wspomagali operacje likwidacji polskich jednostek wojskowych, donosili.
Tak jak na obszarach zabużańskich było również na Lubelszczyźnie i wschodnim Mazowszu. Najdalej na zachód w 1939 r. Armia Czerwona dotarła bowiem aż na przedpola Mińska Mazowieckiego i Wyszkowa. Bardziej na południu zajęła m.in. Łuków, Parczew i Biłgoraj. Na przykład w zajętym przez bolszewików 24 września 1939 r. Tomaszowie Lubelskim grupka komunistyczna od razu przejęła inicjatywę. „Wraz z towarzyszami zorganizowaliśmy kilkusetosobowy wiec, zakończony pochodem z czerwonymi flagami i śpiewem »Międzynarodówki«. Następnie utworzyliśmy Komitet Rewolucyjny, który przejął władzę w mieście i w powiecie. Z jego inicjatywy powołana została milicja i wszystkie niezbędne agendy administracji" – pisał Adam Humer, późniejszy oprawca UB, wicedyrektor Departamentu Śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a wówczas 26-letni komunista, ekssekretarz tomaszowskiego Komitetu Rejonowego Komunistycznego Związku Młodzieży Zachodniej Ukrainy. Na czele tego komitetu, czyli tzw. Rewkomu, w Tomaszowie stanął wieloletni działacz Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy Aleksander Żebrun, późniejszy pierwszy szef Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w tym mieście. Humer został jego zastępcą. Nieliczni komuniści, wykorzystując zastraszenie społeczeństwa w powiecie, tworzyli komitety rewolucyjne. Na przykład w pobliskiej gminie Telatyn Rewkom zorganizował Włodzimierz Muś. To zapoczątkowało jego późniejszą karierę – w PRL był m.in. dowódcą Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Opuszczeni i rozżaleni
Drugie porozumienie Ribbentrop-Mołotow z 28 września 1939 roku przyniosło korektę sowiecko-niemieckich porozumień w sprawie podziału Polski. Dla komunistów z obszarów zajętych przez Armię Czerwoną, a teraz oddawanych Niemcom, oznaczało to wielkie rozczarowanie. „Wycofanie się Armii Czerwonej z tych terenów było dla nas gorzkim ciosem" – mówiła Wanda Wasilewska, która wcześniej witała oddziały sowieckie na Lubelszczyźnie. „Kiedy szliśmy z Chełma z powrotem za Bug, wiedząc, że Czerwona Armia wycofuje się z tych terenów, byliśmy potwornie przybici". Szybko jednak podążyła za oddziałami sowieckimi na wschód, rozpoczynając błyskotliwą karierę jako jedna z najbardziej zaufanych osób Stalina.
Także wspomniany Włodzimierz Dąbrowski opisywał z zawodem, że był zmuszony wrócić do lewobrzeżnej Warszawy: „po kapitulacji Warszawy nie było sensu siedzieć bezczynnie na Pradze", skoro „dowiedzieliśmy się, że armia radziecka zajmie tereny tylko do Bugu". Z tego powodu działalność Rewkomu w Tomaszowie Lubelskim trwała tylko dwa tygodnie. Humer znalazł się we Lwowie, gdzie z Janem Krasickim rozpoczął działalność w młodzieżówce sowieckiej partii komunistycznej. W okresie mordów polskich oficerów i nieludzkich deportacji setek tysięcy Polaków w głąb ZSRR Humer pracował dla dobra kariery zawodowej: „Po ukończeniu studiów i odbyciu praktyki zawodowej w prokuraturze zamierzałem podjąć pracę w organach bezpieczeństwa państwowego (NKGB), z rekomendacji uczelnianego komitetu Komsomołu”.
W latach 1939-1941 w Generalnym Gubernatorstwie komuniści oczekiwali na decyzję Moskwy o odbudowie partii oraz na nowy etap podbojów Stalina. Dla nich wrzesień 1939 r. nie oznaczał tragedii, chociaż i oni boleśnie odczuwali warunki okupacyjnej codzienności. Tym bardziej że wciąż byli pozbawieni materialnej, organizacyjnej i politycznej opieki Kremla. Objęcie władzą sowiecką połowy Polski uważali za sukces. Co do reszty kraju byli przekonani, że to rozwiązanie tymczasowe – wstęp do zwycięstwa komunizmu w Europie. „Po klęsce Hitlera na kontynencie Europy nie będzie już żadnej realnej siły, zdolnej przeciwstawić się uzbrojonym chłopom i robotnikom" – pisano w jednej z komunistycznych publikacji konspiracyjnych.
Komuniści nie tęsknili za odbudową RP i jej niepodległości. Ich poglądy odzwierciedlała wydana w lutym 1941 r. odezwa programowa Centralnego Komitetu Rewolucyjnych Rad Robotniczo-Chłopskich – największego środowiska tworzącego później PPR: „Komintern jest jedynym kierownictwem rewolucyjnego proletariatu. Jego ideologia, rewolucyjna działalność i taktyka prowadzą zdecydowanie i konsekwentnie do zwycięstwa Międzynarodowej Rewolucji Proletariackiej i do stworzenia Międzynarodowej Republiki Radzieckiej. ZSRR jest ojczyzną robotników i chłopów, szermierzem pokoju, krajem wolności ludu, budowniczym sprawiedliwego, komunistycznego ustroju, wzorcem dla wszystkich narodów świata. [...] Polska Republika Radziecka wejdzie w skład Międzynarodowej Republiki Radzieckiej, by wspólnym wysiłkiem pracować dla dobra kraju, dla zbratania wszystkich ludów świata i zbudowania komunistycznego ustroju, który zaspokoi potrzeby każdego człowieka [...]".
Musieli jeszcze poczekać. Ich czas nastał z chwilą, kiedy Armia Czerwona ponownie „wyzwoliła" Polskę. Podobnie jak w 1939 roku wyzwoliła zarówno od Niemców, jak i od wolności i niepodległości.
Polscy imperialiści
„Niech żyje Polska Republika Rad! Niech żyje Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich!" – to w latach 20. i 30. hasła najczęściej umieszczane pod odezwami i oświadczeniami Komunistycznej Partii Polski. Komuniści żądali odłączenia od „burżuazyjnej" Rzeczypospolitej nie tylko ziem wschodnich, ale z równą siłą brali w obronę rzekomo uciskany przez Polskę „proletariat niemiecki”. „Imperializm Polski ustanowił swe panowanie na Górnym Śląsku na mocy imperialistycznego traktatu wersalskiego przez zdławienie walki rewolucyjnej proletariatu górnośląskiego, przez oszustwo plebiscytowe, przez rozpętanie nacjonalistycznej antyniemieckiej nagonki [...] – jeszcze w 1932 r. głosiły uchwały VI Zjazdu Komunistycznej Partii Polski – KPP walczy o prawo każdego narodu ujarzmionego przez imperializm polski do całkowitego samookreślenia, aż do oderwania się od państwa polskiego [...]. KPP mobilizuje masy pracujące na Górnym Śląsku jak również na Pomorzu [Gdańskim] do walki z uciskiem narodowym ludności niemieckiej pod hasłem praw do samookreślenia aż do oderwania od Polski [...]. W stosunku do Gdańska KPP [...] i uznaje prawo ludności gdańskiej, siłą oderwanej od Niemiec, do ponownego złączenia się z Niemcami”.
Nową linię partyjnej propagandy Moskwa wytyczyła w 1935 r. na VII kongresie Kominternu. Niemiecki sukces Hitlera, oparcie władzy narodowych socjalistów o środowiska robotnicze podcinały wpływy komunistów. Oddalały też perspektywę rewolucji w Niemczech i na reszcie kontynentu. Stalin w takiej sytuacji wyznaczył ruchowi komunistycznemu do realizacji hasło tworzenia antyfaszystowskich „frontów ludowych". Wcześniej zaciekle zwalczanych socjaldemokratów (m.in. z polskiej PPS) przestano nazywać „socjalfaszystami".
W Polsce do języka propagandy KPP z nową siłą powróciła nośna w polskim społeczeństwie kwestia obrony niepodległości. I ten postulat komuniści pojmowali jednak swoiście – głosząc, że jedynie Związek Sowiecki może być prawdziwym „obrońcą niepodległości" Polski przed agresją Hitlera. Zniknęły przy tym hasła oddawania Niemcom ziem „zagarniętych przez polski imperializm". Teraz zastąpiło je bicie na alarm, że rząd RP za mało robi w sprawie obrony Gdańska. Wręcz oskarżano polskie władze o pomoc w zagarnięciu Wolnego Miasta Gdańska przez niemieckich faszystów. Komuniści zaczęli podkreślać, że poprą każdy „rząd demokratyczny”, ale jednocześnie inspirowali, organizowali i wspierali wszelkie formy protestów, kampanii politycznych czy strajków, które mogłyby osłabić władze RP. Manifest Komitetu Centralnego KPP z marca 1936 r. opatrzono tytułem wzywającym „do walki przeciw sanacyjnym ciemiężcom ludu, zdrajcom narodu, podżegaczom wojennym!”.
Piąta kolumna
„Niepodległościowa" propaganda KPP była tylko epizodem w jej dziejach. Rozwiązanie KPP przez Komintern w 1938 r. było logiczną konsekwencją krwawych represji, które spotkały partyjne elity w „ojczyźnie proletariatu". Ci, którzy przeżyli, bo zostali w Polsce, z reguły wciąż akceptowali każdą decyzję sowieckiego dyktatora. Toteż z niecierpliwością oczekiwali polecenia odbudowy partii i rozszerzenia stalinowskiego imperium.
Porozumienie z Hitlerem dla wielu było taktycznym wybiegiem, dowodem geniuszu Stalina. Po 1 września 1939 r. nawet niektórzy komuniści poparli walkę napadniętej Polski „z niemieckim faszyzmem". Czasem nawet zgłaszali się do wojska. Już 8 i 9 września 1939 r. w tajnej dyrektywie Komintern informował komunistów z różnych krajów, że wojna jest „obustronnie imperialistyczna", a „międzynarodowy proletariat w żadnym wypadku nie może występować w obronie faszystowskiej Polski, gnębiącej mniejszości narodowe, która odrzuciła pomoc Związku Sowieckiego”. W następnych dniach poprzedzające agresję sowiecką działania dywersyjne bojówek komunistycznych na wschodzie były niejednokrotnie intensywniejsze niż akcje niemieckiej V kolumny.
Inwazja ZSRR 17 września 1939 r. – przez większość społeczeństwa postrzegana jako „nóż w plecy" – spotkała się wśród komunistów z entuzjastycznym przyjęciem.
„W Warszawie rozeszła się wieść, że wojska radzieckie zajmą teren Polski do Wisły – wspominał Włodzimierz Dąbrowski, później jeden z organizatorów warszawskich struktur PPR. – W związku z tym przemknąłem na Pragę w oczekiwaniu na nadejście Czerwonej Armii". Setki komunistów
z różnych części Polski starało się przedostać na ziemie zajmowane przez Sowietów. Szli do „swoich". Na terenach zajmowanych przez ZSRR wielu z nich już wtedy miało nadzieje na kariery w sowieckiej administracji. Organizowali uroczyste powitania, zgłaszali się do udziału w organach władzy. Wspomagali operacje likwidacji polskich jednostek wojskowych, donosili.
Tak jak na obszarach zabużańskich było również na Lubelszczyźnie i wschodnim Mazowszu. Najdalej na zachód w 1939 r. Armia Czerwona dotarła bowiem aż na przedpola Mińska Mazowieckiego i Wyszkowa. Bardziej na południu zajęła m.in. Łuków, Parczew i Biłgoraj. Na przykład w zajętym przez bolszewików 24 września 1939 r. Tomaszowie Lubelskim grupka komunistyczna od razu przejęła inicjatywę. „Wraz z towarzyszami zorganizowaliśmy kilkusetosobowy wiec, zakończony pochodem z czerwonymi flagami i śpiewem »Międzynarodówki«. Następnie utworzyliśmy Komitet Rewolucyjny, który przejął władzę w mieście i w powiecie. Z jego inicjatywy powołana została milicja i wszystkie niezbędne agendy administracji" – pisał Adam Humer, późniejszy oprawca UB, wicedyrektor Departamentu Śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a wówczas 26-letni komunista, ekssekretarz tomaszowskiego Komitetu Rejonowego Komunistycznego Związku Młodzieży Zachodniej Ukrainy. Na czele tego komitetu, czyli tzw. Rewkomu, w Tomaszowie stanął wieloletni działacz Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy Aleksander Żebrun, późniejszy pierwszy szef Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w tym mieście. Humer został jego zastępcą. Nieliczni komuniści, wykorzystując zastraszenie społeczeństwa w powiecie, tworzyli komitety rewolucyjne. Na przykład w pobliskiej gminie Telatyn Rewkom zorganizował Włodzimierz Muś. To zapoczątkowało jego późniejszą karierę – w PRL był m.in. dowódcą Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Opuszczeni i rozżaleni
Drugie porozumienie Ribbentrop-Mołotow z 28 września 1939 roku przyniosło korektę sowiecko-niemieckich porozumień w sprawie podziału Polski. Dla komunistów z obszarów zajętych przez Armię Czerwoną, a teraz oddawanych Niemcom, oznaczało to wielkie rozczarowanie. „Wycofanie się Armii Czerwonej z tych terenów było dla nas gorzkim ciosem" – mówiła Wanda Wasilewska, która wcześniej witała oddziały sowieckie na Lubelszczyźnie. „Kiedy szliśmy z Chełma z powrotem za Bug, wiedząc, że Czerwona Armia wycofuje się z tych terenów, byliśmy potwornie przybici". Szybko jednak podążyła za oddziałami sowieckimi na wschód, rozpoczynając błyskotliwą karierę jako jedna z najbardziej zaufanych osób Stalina.
Także wspomniany Włodzimierz Dąbrowski opisywał z zawodem, że był zmuszony wrócić do lewobrzeżnej Warszawy: „po kapitulacji Warszawy nie było sensu siedzieć bezczynnie na Pradze", skoro „dowiedzieliśmy się, że armia radziecka zajmie tereny tylko do Bugu". Z tego powodu działalność Rewkomu w Tomaszowie Lubelskim trwała tylko dwa tygodnie. Humer znalazł się we Lwowie, gdzie z Janem Krasickim rozpoczął działalność w młodzieżówce sowieckiej partii komunistycznej. W okresie mordów polskich oficerów i nieludzkich deportacji setek tysięcy Polaków w głąb ZSRR Humer pracował dla dobra kariery zawodowej: „Po ukończeniu studiów i odbyciu praktyki zawodowej w prokuraturze zamierzałem podjąć pracę w organach bezpieczeństwa państwowego (NKGB), z rekomendacji uczelnianego komitetu Komsomołu”.
W latach 1939-1941 w Generalnym Gubernatorstwie komuniści oczekiwali na decyzję Moskwy o odbudowie partii oraz na nowy etap podbojów Stalina. Dla nich wrzesień 1939 r. nie oznaczał tragedii, chociaż i oni boleśnie odczuwali warunki okupacyjnej codzienności. Tym bardziej że wciąż byli pozbawieni materialnej, organizacyjnej i politycznej opieki Kremla. Objęcie władzą sowiecką połowy Polski uważali za sukces. Co do reszty kraju byli przekonani, że to rozwiązanie tymczasowe – wstęp do zwycięstwa komunizmu w Europie. „Po klęsce Hitlera na kontynencie Europy nie będzie już żadnej realnej siły, zdolnej przeciwstawić się uzbrojonym chłopom i robotnikom" – pisano w jednej z komunistycznych publikacji konspiracyjnych.
Komuniści nie tęsknili za odbudową RP i jej niepodległości. Ich poglądy odzwierciedlała wydana w lutym 1941 r. odezwa programowa Centralnego Komitetu Rewolucyjnych Rad Robotniczo-Chłopskich – największego środowiska tworzącego później PPR: „Komintern jest jedynym kierownictwem rewolucyjnego proletariatu. Jego ideologia, rewolucyjna działalność i taktyka prowadzą zdecydowanie i konsekwentnie do zwycięstwa Międzynarodowej Rewolucji Proletariackiej i do stworzenia Międzynarodowej Republiki Radzieckiej. ZSRR jest ojczyzną robotników i chłopów, szermierzem pokoju, krajem wolności ludu, budowniczym sprawiedliwego, komunistycznego ustroju, wzorcem dla wszystkich narodów świata. [...] Polska Republika Radziecka wejdzie w skład Międzynarodowej Republiki Radzieckiej, by wspólnym wysiłkiem pracować dla dobra kraju, dla zbratania wszystkich ludów świata i zbudowania komunistycznego ustroju, który zaspokoi potrzeby każdego człowieka [...]".
Musieli jeszcze poczekać. Ich czas nastał z chwilą, kiedy Armia Czerwona ponownie „wyzwoliła" Polskę. Podobnie jak w 1939 roku wyzwoliła zarówno od Niemców, jak i od wolności i niepodległości.

Więcej możesz przeczytać w 38/2008 wydaniu tygodnika „Wprost”
Zamów w prenumeracie
lub w wersji elektronicznej:
Komentarze