Szajba po czesku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ty świnio! To najłagodniejszy z epitetów, jakimi w ostatni wtorek grupa zadymiarzy przywitała w praskiej księgarni byłą amerykańską sekretarz stanu Madeleine Albright. Przy okazji obrzucili ją przyniesionymi w tym celu plakatami i ulotkami. Pozostałych wyzwisk nie mogę powtórzyć nawet w ich oryginalnym brzmieniu, ponieważ z uwagi na bliskość językową brzmią one po czesku tak samo jak po polsku. W każdym razie były to słowa, których użycia nie usprawiedliwia żadna „konwencja”.

Nie przypominam sobie podobnego zdarzenia w Polsce z udziałem Zbigniewa Brzezińskiego. Gdyby jednak do niego doszło, media trąbiłyby o tym w tonie narodowego dramatu. Czy ten incydent zaważy na przyszłości stosunków polsko- -amerykańskich? Kto odpowiada za bezpieczeństwo spotkań w księgarniach i dlaczego w ogóle organizuje się je w miejscach tak niebezpiecznych? – Na miejscu premiera wywaliłabym pana na zbity pysk – oświadczyłaby znana dziennikarka telewizyjna w rozmowie z prezesem Polskiej Izby Książki. Minister kultury oddałby się do dyspozycji premiera, a Polska podzieliłaby się na tych, którzy mu współczują, i tych, którzy nie wiedzą, o co chodzi.

Tymczasem w Czechach wezwany na miejsce zdarzenia patrol policji stwierdził, że nikt nie ucierpiał, więc nic tu po nim. Nazajutrz w gazetach ukazały się krótkie notki o zdarzeniu. Wynika z nich, że incydent wywołali proserbscy aktywiści, wśród nich polityk opozycyjnej partii socjaldemokratycznej Jaroslav Foldyna, który w 1999 r. organizował protesty przeciw interwencji NATO w Kosowie. Gazety przypomniały także, że nie jest to pierwszy taki incydent z udziałem byłej szefowej amerykańskiej dyplomacji, w przeszłości obrzuconej już w swoim kraju ojczystym jajami. Interwencja NATO w Kosowie była i jest w Czechach wyjątkowo niepopularna, głównie ze względu na powszechne sympatie proserbskie. Popularności pani Albright nie przysporzył także ujawniony przez chorwacką gazetę „Jutarnji list” fakt, że jej prywatna firma jest współwłaścicielem największego operatora telefonii komórkowej w Kosowie. Przypomina to nieco praktyki znane z powieści i filmu „Psy wojny”, nieprawdaż?

Większym echem niż incydent z udziałem pani Albright odbił się w Czechach najnowszy wyczyn wiceszefa kancelarii prezydenta Václava Klausa, Petra Hajka. Nazwał on zmarłego przed niespełna rokiem Václava Havla „sługą szatana”, „narzędziem kłamstwa i nienawiści”, a nawet „prawdopodobnym Antychrystem”. Ale znów dla Czechów charakterystyczne jest, że nie zatrzęśli się z oburzenia, nie zaczęli pisać listów protestacyjnych, tylko przeciwnie, pochylili się nad panem Hajkiem ze współczuciem. Znany jest on bowiem z jeszcze większej niezależności umysłowej niż cechująca jego pryncypała.

Według pana Hajka zamachy 11 września 2001 r. były dziełem CIA, a Osama bin Laden jest wytworem amerykańskiej propagandy i nie istniał. Unia Europejska to Czwarta Rzesza, czyli nowe Cesarstwo Rzymskie, którego powrót zwiastuje nadejście czasów przepowiedzianych w Apokalipsie św. Jana. Szatan zmierzy się wówczas z Najświętszą Panienką, która zetrze go na proch, a wraz z nim jego pomagierów, takich jak Manuel Barroso, Joschka Fischer czy Daniel Cohn-Bendit. Pomoże jej w tym Najwierniejszy Rycerz Niepokalanej, czyli Václav Klaus, świeżo upieczony doktor honoris causa Uniwersytetu kard. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Najbliższy współpracownik pana prezydenta zamieszcza takie rewelacje w książkach będących czymś z pogranicza postmodernistycznej błazenady i ostrej paranoi. Trudno powiedzieć, co przeważa – jedni widzą w nim człowieka owładniętego manią religijną, inni cynicznego grafomana. Jedno nie wyklucza drugiego, mamy tego w Polsce liczne przykłady. Mam nadzieję, że wkrótce światło dzienne ujrzą polskie wydania jego książek, autora zaś usłyszymy w Radiu Maryja.

Takiego Czecha jeszcze w Polsce nie było, takiej czeskości jeszcze Polacy nie znają. Ewentualna kariera pana Hajka u nas może mieć zbawienny wpływ na nasze kompleksy. Okazuje się, że szajba nie jest naszą wyłączną specjalnością, że w pragmatycznych, zlaicyzowanych Czechach trafiają się okazy, jakich nie powstydziłby się ojciec dyrektor. Wygląda na to, że Czechów naprawdę wymyślono, by poprawić Polakom nastrój.
Więcej możesz przeczytać w 44/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.