Bezmyślna wojna Arafata okazała się prawdziwą klęską dla biblijnego miasta Żetony są przygotowane od dawna, krupierzy w białych smokingach i różowych muszkach specjalnie sprowadzonych z Wiednia czekają tylko na sygnał. Po czterech latach w kasynie Oasis znowu pojawią się goście. Jerycho, biblijne miasto na Zachodnim Brzegu, wkrótce zostanie przekazane Palestyńczykom. Pracownicy znajdującego się nad kasynem hotelu Intercontinental starają się zadowolić najbardziej wymagających klientów - do apartamentów wstawiono słynne jerychońskie kwiaty i butelki francuskiego szampana. Po lobby snują się na razie tylko dziennikarze, hazardziści i dyplomowani oszuści. Ci ostatni zapewniają, że właśnie tu, przy ruletce, narodzi się nowy Bliski Wschód. - Przed intifadą trzeba było zamawiać miejsce na kilka tygodni z góry - opowiada Basam, kierownik recepcji. - Później tylko czasem zatrzymywał się jakiś Amerykanin albo oficer ONZ. Basam pamięta czasy, w których kłócono się o każde miejsce przy barze. - To był złoty okres w historii miasta, najlepszy w ostatnich pięciu tysiącach lat.
Odrapana fatamorgana
Hotel Intercontinental zdumiewa przepychem i szczególną elegancją, będącą połączeniem lewantyńskich gustów z europejskim marmurem i granitem. Prawdziwa fatamorgana szczęścia na Pustyni Judzkiej. Przed wybuchem intifady pracowało tu 6 tys. osób z całego Zachodniego Brzegu. Izraelczycy tylko w kasynie - bo w Izraelu hazard jest zakazany - zostawiali co roku 60 mln dolarów. Ibrahim, miejscowy cyrulik i przewodnik turystyczny, wspomina nie kończące się tłumy Izraelczyków. Jego hebrajski i wizytówka pochodzą właśnie z tamtego okresu. Jeszcze więcej zarabiało Jerycho na turystyce. Od kilku dni, jakby na zamówienie, do miasta przyjeżdżają turyści z Japonii i Niemiec. - To oczywiście kropla w morzu, ale kupcy i sklepikarze z alei Palmowej są dobrej myśli. Wszyscy jesteśmy zmęczeni i wszyscy chcemy pokoju.
Oasis należy do Autonomii Palestyńskiej i żydowsko-austriackiego biznesmena Martina Schlafa, o którym mówi się, że ma powiązania z Arielem Szaronem. Rzekomo dlatego Izraelczycy oszczędzali jaskinię hazardu nawet w okresie intifady - mimo że znajdował się tam lokalny sztab terrorystycznych Brygad Męczenników Al-Aksa.
Kasyno znajduje się zaledwie 100 m od pozycji armii izraelskiej. System zapór blokuje od południa wjazd do miasta. Żołnierze skrupulatnie sprawdzają dokumenty i przeszukują samochody. Do Jerycha są wpuszczani tylko stali mieszkańcy i Arabowie z Jerozolimy wschodniej. Ciągle obowiązuje zarządzenie, które zabrania Izraelczykom wjazdu na tereny Autonomii Palestyńskiej. Zanim wydano mi przepustkę, musiałem podpisać oświadczenie, że do Jerycha jadę na własne ryzyko.
W niepozornym banku przy zaporze D.S.O. ostatnio spotykali się oficerowie izraelscy i funkcjonariusze palestyńscy. Jerycho miało być przekazane po rozmowach Szarona z Abu Mazenem, ale w ostatniej chwili negocjacje zostały przerwane. Palestyńczycy zażądali ważnej strategicznej pozycji w Udży (na peryferiach miasta), a na to Izraelczycy nie chcieli się zgodzić. - Pokazujesz palec, a chcą całą rękę - mówi "Wprost" dowódca zapory, wskazując na mapę. - Udża góruje nad szosą nr 90, która prowadzi do Morza Martwego. - To jedna z ważniejszych arterii komunikacyjnych w całej dolinie Jordanu. Na razie nie możemy przekazać tego miejsca Palestyńczykom.
Eksperyment Jerycho
Jerycho różni się od innych miast na Zachodnim Brzegu. W porównaniu z takimi stolicami terroru, jak Nablus, Gaza czy Dżanin, miasto było oazą spokoju. Gdy na ulicach Tel Awiwu, Jerozolimy i Hajfy wybuchały bomby, a w Gazie, Nablusie i Dżaninie było więcej czołgów z gwiazdą Dawida niż otwartych sklepów, w Jerychu cały czas działała izraelsko-palestyńska komisja koordynacyjna, która robiła wszystko, by zapewnić spokój. Mimo to Jerycho nie jest miejscem z "Baśni 1001 nocy". Na pierwszy rzut oka jest tu zielono i sennie, ale położenie miasta i to, że nie jest ono otoczone murem, sprawia, że najbliższe okolice upodobali sobie przestępcy. Tędy przemyca się narkotyki z Jordanii i Zatoki Perskiej do Izraela i dalej do Europy.
Wojskowi opowiadają, że Jerycho ma wszelkie dane, by w ciągu kilku lat staś się perłą przyszłego państwa palestyńskiego. Już teraz miastem interesują się inwestorzy z USA, Japonii i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, do których przemawia wyjątkowo tania siła robocza.
Mimo że Jerycho nie było czynnie zaangażowane w intifadę, bezmyślna wojna Arafata okazała się prawdziwą klęską dla miasta. Puste hotele, zamknięte sklepy, zaniedbane budynki, z których odpada tynk, opowiadają żałosną historię ostatnich lat. W urzędzie miasta pokazują nam mapy i plany z końca lat 90. - Dobrobyt był u nas w zasięgu ręki, teraz mamy 60-procentowe bezrobocie. Okazuje się, że nie tylko turystyka "zainkasowała" mocne uderzenie.
- Blokada Zachodniego Brzegu dotkliwie ugodziła w rolnictwo. Staliśmy się biedakami na żyznej ziemi - mówi Ibn Said, właściciel dużego gospodarstwa rolnego.
Hassan Saleh, burmistrz Jerycha, został wybrany kilka miesięcy temu w pierwszych demokratycznych wyborach. "Nasze miasto okaże się papierkiem lakmusowym całego procesu pokojowego. Jest szansa - mówi w rozmowie z izraelskimi dziennikarzami. - Mamy przywódcę, który myśli o porozumieniu i pokoju".
Wiele lat temu, tuż przed wojną sześciodniową nie znana nikomu dziewczyna zaśpiewała pierwszy raz "Jeruszalaim szel zahaw" (Złotą Jerozolimę). Piosenka natychmiast stała się prawie drugim hymnem Izraela. Słowa: "I pojedziemy nad Morze Martwe, szkoda, że nie przez Jerycho" - zostały zmienione już kilka dni po zwycięstwie, w wyniku którego cały Zachodni Brzeg aż do Morza Martwego znalazł się w rękach Izraela. "I pojedziemy nad Morze Martwe przez Jerycho" - tak brzmiała nowa wersja. Teraz przez Jerycho tysiącami będą wracali izraelscy osadnicy z osiedli likwidowanych na terytoriach palestyńskich. Miasto ma być dowodem na to, że terror się nie opłaca, a współpraca z Izraelem jest dla Palestyńczyków szansą dostatnie życie. Stary przebój czeka więc dziś na nową wersję.
Hotel Intercontinental zdumiewa przepychem i szczególną elegancją, będącą połączeniem lewantyńskich gustów z europejskim marmurem i granitem. Prawdziwa fatamorgana szczęścia na Pustyni Judzkiej. Przed wybuchem intifady pracowało tu 6 tys. osób z całego Zachodniego Brzegu. Izraelczycy tylko w kasynie - bo w Izraelu hazard jest zakazany - zostawiali co roku 60 mln dolarów. Ibrahim, miejscowy cyrulik i przewodnik turystyczny, wspomina nie kończące się tłumy Izraelczyków. Jego hebrajski i wizytówka pochodzą właśnie z tamtego okresu. Jeszcze więcej zarabiało Jerycho na turystyce. Od kilku dni, jakby na zamówienie, do miasta przyjeżdżają turyści z Japonii i Niemiec. - To oczywiście kropla w morzu, ale kupcy i sklepikarze z alei Palmowej są dobrej myśli. Wszyscy jesteśmy zmęczeni i wszyscy chcemy pokoju.
Oasis należy do Autonomii Palestyńskiej i żydowsko-austriackiego biznesmena Martina Schlafa, o którym mówi się, że ma powiązania z Arielem Szaronem. Rzekomo dlatego Izraelczycy oszczędzali jaskinię hazardu nawet w okresie intifady - mimo że znajdował się tam lokalny sztab terrorystycznych Brygad Męczenników Al-Aksa.
Kasyno znajduje się zaledwie 100 m od pozycji armii izraelskiej. System zapór blokuje od południa wjazd do miasta. Żołnierze skrupulatnie sprawdzają dokumenty i przeszukują samochody. Do Jerycha są wpuszczani tylko stali mieszkańcy i Arabowie z Jerozolimy wschodniej. Ciągle obowiązuje zarządzenie, które zabrania Izraelczykom wjazdu na tereny Autonomii Palestyńskiej. Zanim wydano mi przepustkę, musiałem podpisać oświadczenie, że do Jerycha jadę na własne ryzyko.
W niepozornym banku przy zaporze D.S.O. ostatnio spotykali się oficerowie izraelscy i funkcjonariusze palestyńscy. Jerycho miało być przekazane po rozmowach Szarona z Abu Mazenem, ale w ostatniej chwili negocjacje zostały przerwane. Palestyńczycy zażądali ważnej strategicznej pozycji w Udży (na peryferiach miasta), a na to Izraelczycy nie chcieli się zgodzić. - Pokazujesz palec, a chcą całą rękę - mówi "Wprost" dowódca zapory, wskazując na mapę. - Udża góruje nad szosą nr 90, która prowadzi do Morza Martwego. - To jedna z ważniejszych arterii komunikacyjnych w całej dolinie Jordanu. Na razie nie możemy przekazać tego miejsca Palestyńczykom.
Eksperyment Jerycho
Jerycho różni się od innych miast na Zachodnim Brzegu. W porównaniu z takimi stolicami terroru, jak Nablus, Gaza czy Dżanin, miasto było oazą spokoju. Gdy na ulicach Tel Awiwu, Jerozolimy i Hajfy wybuchały bomby, a w Gazie, Nablusie i Dżaninie było więcej czołgów z gwiazdą Dawida niż otwartych sklepów, w Jerychu cały czas działała izraelsko-palestyńska komisja koordynacyjna, która robiła wszystko, by zapewnić spokój. Mimo to Jerycho nie jest miejscem z "Baśni 1001 nocy". Na pierwszy rzut oka jest tu zielono i sennie, ale położenie miasta i to, że nie jest ono otoczone murem, sprawia, że najbliższe okolice upodobali sobie przestępcy. Tędy przemyca się narkotyki z Jordanii i Zatoki Perskiej do Izraela i dalej do Europy.
Wojskowi opowiadają, że Jerycho ma wszelkie dane, by w ciągu kilku lat staś się perłą przyszłego państwa palestyńskiego. Już teraz miastem interesują się inwestorzy z USA, Japonii i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, do których przemawia wyjątkowo tania siła robocza.
Mimo że Jerycho nie było czynnie zaangażowane w intifadę, bezmyślna wojna Arafata okazała się prawdziwą klęską dla miasta. Puste hotele, zamknięte sklepy, zaniedbane budynki, z których odpada tynk, opowiadają żałosną historię ostatnich lat. W urzędzie miasta pokazują nam mapy i plany z końca lat 90. - Dobrobyt był u nas w zasięgu ręki, teraz mamy 60-procentowe bezrobocie. Okazuje się, że nie tylko turystyka "zainkasowała" mocne uderzenie.
- Blokada Zachodniego Brzegu dotkliwie ugodziła w rolnictwo. Staliśmy się biedakami na żyznej ziemi - mówi Ibn Said, właściciel dużego gospodarstwa rolnego.
Hassan Saleh, burmistrz Jerycha, został wybrany kilka miesięcy temu w pierwszych demokratycznych wyborach. "Nasze miasto okaże się papierkiem lakmusowym całego procesu pokojowego. Jest szansa - mówi w rozmowie z izraelskimi dziennikarzami. - Mamy przywódcę, który myśli o porozumieniu i pokoju".
Wiele lat temu, tuż przed wojną sześciodniową nie znana nikomu dziewczyna zaśpiewała pierwszy raz "Jeruszalaim szel zahaw" (Złotą Jerozolimę). Piosenka natychmiast stała się prawie drugim hymnem Izraela. Słowa: "I pojedziemy nad Morze Martwe, szkoda, że nie przez Jerycho" - zostały zmienione już kilka dni po zwycięstwie, w wyniku którego cały Zachodni Brzeg aż do Morza Martwego znalazł się w rękach Izraela. "I pojedziemy nad Morze Martwe przez Jerycho" - tak brzmiała nowa wersja. Teraz przez Jerycho tysiącami będą wracali izraelscy osadnicy z osiedli likwidowanych na terytoriach palestyńskich. Miasto ma być dowodem na to, że terror się nie opłaca, a współpraca z Izraelem jest dla Palestyńczyków szansą dostatnie życie. Stary przebój czeka więc dziś na nową wersję.
Więcej możesz przeczytać w 9/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.