Półtora miliarda dolarów co roku pożyczają Fidelowi Castro europejskie banki
Jesteśmy twardzi jak wulkaniczna skała - mówił Fidel Castro w październiku zeszłego roku, tuż po upadku, w którym pogruchotał sobie kolano i rękę. - Ale pamiętajcie, bandyckie imperium cały czas knuje. Dlatego od 1 listopada znoszę obieg dolara. Walutą oficjalną jest wyłącznie peso - obwieścił. Osiemnaście dni później Kuba pozbyła się "diabelskiego" zielonego papieru. - Zobaczcie, tylko osiemnaście dni - cieszył się Fidel w programie "Okrągły stół". - Osiemnaście dni, dwa miliony pięćset osiemdziesiąt tysięcy operacji bankowych i odzyskaliśmy walutową niepodległość - wyliczał.
W marcu Fidel dokonał kolejnej rewolucji. W ciągu dwóch godzin udało mu się przekonać partię komunistyczną, młodzieżówkę, armię i MSW, że wszystko, w co kazał im wierzyć przez 46 lat, jest właściwie nieważne. - Z cukru ten kraj nie będzie już żył - stwierdził i obwinił o to ekonomistów, którzy nie policzyli, że ropa potrzebna do produkcji cukru jest warta więcej niż zysk z jego sprzedaży. Zaraz jednak zaproponował nowy oręż rewolucji - szybkowar.
Sprzedać Hemingwaya
Rachunek ekonomiczny, jeszcze niedawno na Kubie tak wyśmiewany, wziął jednak górę. Przez piętnaście lat od upadku ZSRR Fidel nie tylko nauczył się liczyć, ale i zdobywać nowych bogatych przyjaciół, prowadzić biznes oraz dokonywać korzystnych transakcji na rynku bankowym. Castro już dawno skapitalizował swoje najlepsze marki. Odwiedzana kiedyś przez Ernesta Hemingwaya restauracja La Bodeguita del Medio dzięki spółkom joint venture z kubańskim przedsiębiorstwem Grupo Hotelero Grand Caribe ma filie w Dubaju, Paryżu, Meksyku, a nawet w Warszawie. Podobnie działa przedsiębiorstwo Palmares, które otworzyło słynne restauracje La Gloria Cubana w Szanghaju, w Porto w Portugalii i w Panamie. Z kolei przy współudziale grupy hotelowej Cubanacan powstaje pięciogwiazdkowy hotel w Szanghaju.
Zwracają się inwestycje w bazę naukową. Kubańscy lekarze są znani w całym regionie, a ich know-how jest często jedynym wkładem Castro w międzynarodowe korporacje medyczne. Malezyjska firma biotechnologiczna Bioven połączyła niedawno siły z kubańskim Centrum Inżynierii Genetycznej i Biotechnologii, tworząc spółkę Heber Bioven, która ma dostarczać kubańskie wynalazki na rynki azjatyckie. Z kolei w Namibii kubańska firma Zenith Enterprises ma produkować farmaceutyki.
Rowery i nikiel
- Na początku lat 90. Fidel Castro miał nóż na gardle - mówi Philip Peters, wiceszef amerykańskiego Lexington Institute badającego sytuację na Kubie. - Tylko w ciągu pierwszych trzech lat od upadku ZSRR PKB Kuby spadł o 35 proc. W kraju panował głód. Studenci na uczelnie chodzili - bo państwowa komunikacja z powodu braku paliwa stanęła - w butach zrobionych z opon samochodowych. Reżim chylił się ku upadkowi - mówi. Fidelowi udało się jednak przetrwać "specjalny okres". Szybko znalazł przyjaciół, którzy pomogli mu wyjść z kłopotów.
Przez pierwsze lata kraj wegetował dzięki pieniądzom przesyłanym z zagranicy od kubańskich uciekinierów (z USA, Kolumbii, Dominikany, Jamajki i Salwadoru). Fidel zalegalizował dolara i otworzył kraj na turystów. Kiedy w Wenezueli do władzy doszedł Hugo Chavez, w stronę Hawany zaczęły płynąć tankowce z ropą. W zamian w Wenezueli wylądowało kilkadziesiąt tysięcy kubańskich nauczycieli i lekarzy. Wkrótce pomoc nadeszła z Pekinu, który udzielał Fidelowi tanich pożyczek i w ramach bratniej pomocy posłał na wyspę rowery. W zeszłym roku Kuba z wielką pompą witała chińskiego przywódcę Hu Jintao. Fidelowi bardzo się to opłaciło. Chiny odłożyły spłatę kubańskiego długu o kolejnych 10 lat, otworzyły nowe linie kredytowe na zakup miliona odbiorników telewizyjnych, wyposażenia szpitali (6 mln USD), urządzeń prześwietlających (3 mln USD) i pomocy szkolnych (6 mln USD).
Hu Jintao nie pojawił się jednak w Hawanie powodowany wyłącznie hojnością. Kuba ma trzecie co do wielkości złoża niklu na świecie. Dziś - dzięki spółkom z kanadyjskimi firmami wydobywczymi - jest szóstym producentem tego surowca. Ze względu na spadającą podaż jego cena na giełdzie w Londynie wzrosła w ostatnich latach o 166 proc. Przy okazji wizyty Hu podpisano umowy - warte 500 mln dolarów - na wspólne wydobywanie niklu w prowincji Camaguey. Chińczycy chcą też wydobywać kubańską ropę. Dzięki odwiertom hiszpańskiej firmy Repsol okazało się, że być może Fidel siedzi na potężnej baryłce czarnego złota.
Lina z Europy
Kubańska ropa była marnej jakości i na-dawała się "wyłącznie na asfalt". Fidel marzył o odkryciu złóż podobnych do tych, które znaleźli Amerykanie w Zatoce Meksykańskiej. I rzeczywiście - Hiszpanie odnaleźli w kubańskiej strefie przybrzeżnej, 35 km na północ od Hawany, niewielkie złoża lekkiej i wartościowej ropy. W jej dalsze poszukiwanie Chiny zainwestują 1,3 mld dolarów.
To jednak nie pomoc Chin i Wenezueli pozwoliła reżimowi Castro utrzymać płynność finansową. Od kilkunastu lat własną politykę wobec "wyspy wolności" prowadzi Unia Europejska. W odróżnieniu od Amerykanów Europejczycy starają się obłaskawiać dyktatora. Jak napisano niedawno w raporcie "UE i Kuba: dyplomacja czy dwulicowość", przygotowanym na Uniwersytecie w Miami, ta polityka to dla Fidela "gospodarcza lina ratunkowa".
Europejskie banki co roku pożyczają Fidelowi ponad 1,5 mld dolarów. Nie tylko inwestują w wydobywanie niklu (w zeszłym roku 800 mln USD), ale i finansują część handlu zagranicznego wyspy, udzielając krótkoterminowych pożyczek na zakup w USA żywności i produktów rolnych. Mimo że pożyczki są obarczone potężnym ryzykiem, zachęcają do nich politycy. Francuski bank Coface jeszcze do końca 2003 r. oferował gwarantowany przez rząd kredyt na sfinansowanie francuskiego eksportu na Kubę. Mimo że w latach 2002-2003 program poniósł straty w wysokości 92 mln USD, a Hawana korzystała wówczas z ponad 500 mln USD kredytów od prywatnych francuskich pożyczkodawców, rząd nadal zachęcał do "nawiązania bliskich stosunków z Kubą".
Wojna koktajlowa
W zeszłym roku starówkę w Hawanie podziwiało dwa miliony turystów, głównie z Europy i Kanady. Zostawili na wyspie 2,4 mld dolarów. W zamian otrzymali obsługę na najwyższym poziomie: cztery hotele na wyspie należą do hiszpańskiej grupy Sol Melia, pięć do francuskiego Accoru. Na plaży turyści mogli popalać papierosy produkowane na Kubie przez francuskiego potentata Altadis i popijać drinki Nestle.
W tym czasie między Kubą a UE trwała tzw. wojna koktajlowa. Pod wodzą nowego hiszpańskiego premiera Jose Luisa Zapatero nastąpił zwrot w polityce wobec wyspy. Polega ona teraz na "niedenerwowaniu Castro". Dlatego unijni dyplomaci postanowili nie zapraszać kubańskich dysydentów na przyjęcia. W zamian dyktator zwolnił 13 z 75 dysydentów uwięzionych rok wcześniej. O zwolnieniu reszty nawet nie chce słyszeć. Tymczasem UE zawiesiła sankcje dyplomatyczne nałożone na Kubę. - Dla UE byłoby najlepiej, gdyby na Kubie nie było dysydentów - stwierdził kubański opozycjonista.
Fidel Castro mógł więc bez żalu ponownie zdelegalizować dolara. Zwłaszcza że w obiegu pozostaną dolar kanadyjski, euro i juan. Kubańczycy mają jednak wierzyć, że gospodarkę uratuje szybkowar, chiński garnek ciśnieniowy do gotowania ryżu. Na wyspie rozdano już 100 tys. takich urządzeń. Gazety są pełne reportaży o uradowanych Kubańczykach. Zapał pokazał także Fidel. W pięciogodzinnym przemówieniu Castro zachwalał niezwykłe zalety garnka, które ujawnią się, jeśli ludność będzie się nim umiejętnie posługiwała.
Jesteśmy twardzi jak wulkaniczna skała - mówił Fidel Castro w październiku zeszłego roku, tuż po upadku, w którym pogruchotał sobie kolano i rękę. - Ale pamiętajcie, bandyckie imperium cały czas knuje. Dlatego od 1 listopada znoszę obieg dolara. Walutą oficjalną jest wyłącznie peso - obwieścił. Osiemnaście dni później Kuba pozbyła się "diabelskiego" zielonego papieru. - Zobaczcie, tylko osiemnaście dni - cieszył się Fidel w programie "Okrągły stół". - Osiemnaście dni, dwa miliony pięćset osiemdziesiąt tysięcy operacji bankowych i odzyskaliśmy walutową niepodległość - wyliczał.
W marcu Fidel dokonał kolejnej rewolucji. W ciągu dwóch godzin udało mu się przekonać partię komunistyczną, młodzieżówkę, armię i MSW, że wszystko, w co kazał im wierzyć przez 46 lat, jest właściwie nieważne. - Z cukru ten kraj nie będzie już żył - stwierdził i obwinił o to ekonomistów, którzy nie policzyli, że ropa potrzebna do produkcji cukru jest warta więcej niż zysk z jego sprzedaży. Zaraz jednak zaproponował nowy oręż rewolucji - szybkowar.
Sprzedać Hemingwaya
Rachunek ekonomiczny, jeszcze niedawno na Kubie tak wyśmiewany, wziął jednak górę. Przez piętnaście lat od upadku ZSRR Fidel nie tylko nauczył się liczyć, ale i zdobywać nowych bogatych przyjaciół, prowadzić biznes oraz dokonywać korzystnych transakcji na rynku bankowym. Castro już dawno skapitalizował swoje najlepsze marki. Odwiedzana kiedyś przez Ernesta Hemingwaya restauracja La Bodeguita del Medio dzięki spółkom joint venture z kubańskim przedsiębiorstwem Grupo Hotelero Grand Caribe ma filie w Dubaju, Paryżu, Meksyku, a nawet w Warszawie. Podobnie działa przedsiębiorstwo Palmares, które otworzyło słynne restauracje La Gloria Cubana w Szanghaju, w Porto w Portugalii i w Panamie. Z kolei przy współudziale grupy hotelowej Cubanacan powstaje pięciogwiazdkowy hotel w Szanghaju.
Zwracają się inwestycje w bazę naukową. Kubańscy lekarze są znani w całym regionie, a ich know-how jest często jedynym wkładem Castro w międzynarodowe korporacje medyczne. Malezyjska firma biotechnologiczna Bioven połączyła niedawno siły z kubańskim Centrum Inżynierii Genetycznej i Biotechnologii, tworząc spółkę Heber Bioven, która ma dostarczać kubańskie wynalazki na rynki azjatyckie. Z kolei w Namibii kubańska firma Zenith Enterprises ma produkować farmaceutyki.
Rowery i nikiel
- Na początku lat 90. Fidel Castro miał nóż na gardle - mówi Philip Peters, wiceszef amerykańskiego Lexington Institute badającego sytuację na Kubie. - Tylko w ciągu pierwszych trzech lat od upadku ZSRR PKB Kuby spadł o 35 proc. W kraju panował głód. Studenci na uczelnie chodzili - bo państwowa komunikacja z powodu braku paliwa stanęła - w butach zrobionych z opon samochodowych. Reżim chylił się ku upadkowi - mówi. Fidelowi udało się jednak przetrwać "specjalny okres". Szybko znalazł przyjaciół, którzy pomogli mu wyjść z kłopotów.
Przez pierwsze lata kraj wegetował dzięki pieniądzom przesyłanym z zagranicy od kubańskich uciekinierów (z USA, Kolumbii, Dominikany, Jamajki i Salwadoru). Fidel zalegalizował dolara i otworzył kraj na turystów. Kiedy w Wenezueli do władzy doszedł Hugo Chavez, w stronę Hawany zaczęły płynąć tankowce z ropą. W zamian w Wenezueli wylądowało kilkadziesiąt tysięcy kubańskich nauczycieli i lekarzy. Wkrótce pomoc nadeszła z Pekinu, który udzielał Fidelowi tanich pożyczek i w ramach bratniej pomocy posłał na wyspę rowery. W zeszłym roku Kuba z wielką pompą witała chińskiego przywódcę Hu Jintao. Fidelowi bardzo się to opłaciło. Chiny odłożyły spłatę kubańskiego długu o kolejnych 10 lat, otworzyły nowe linie kredytowe na zakup miliona odbiorników telewizyjnych, wyposażenia szpitali (6 mln USD), urządzeń prześwietlających (3 mln USD) i pomocy szkolnych (6 mln USD).
Hu Jintao nie pojawił się jednak w Hawanie powodowany wyłącznie hojnością. Kuba ma trzecie co do wielkości złoża niklu na świecie. Dziś - dzięki spółkom z kanadyjskimi firmami wydobywczymi - jest szóstym producentem tego surowca. Ze względu na spadającą podaż jego cena na giełdzie w Londynie wzrosła w ostatnich latach o 166 proc. Przy okazji wizyty Hu podpisano umowy - warte 500 mln dolarów - na wspólne wydobywanie niklu w prowincji Camaguey. Chińczycy chcą też wydobywać kubańską ropę. Dzięki odwiertom hiszpańskiej firmy Repsol okazało się, że być może Fidel siedzi na potężnej baryłce czarnego złota.
Lina z Europy
Kubańska ropa była marnej jakości i na-dawała się "wyłącznie na asfalt". Fidel marzył o odkryciu złóż podobnych do tych, które znaleźli Amerykanie w Zatoce Meksykańskiej. I rzeczywiście - Hiszpanie odnaleźli w kubańskiej strefie przybrzeżnej, 35 km na północ od Hawany, niewielkie złoża lekkiej i wartościowej ropy. W jej dalsze poszukiwanie Chiny zainwestują 1,3 mld dolarów.
To jednak nie pomoc Chin i Wenezueli pozwoliła reżimowi Castro utrzymać płynność finansową. Od kilkunastu lat własną politykę wobec "wyspy wolności" prowadzi Unia Europejska. W odróżnieniu od Amerykanów Europejczycy starają się obłaskawiać dyktatora. Jak napisano niedawno w raporcie "UE i Kuba: dyplomacja czy dwulicowość", przygotowanym na Uniwersytecie w Miami, ta polityka to dla Fidela "gospodarcza lina ratunkowa".
Europejskie banki co roku pożyczają Fidelowi ponad 1,5 mld dolarów. Nie tylko inwestują w wydobywanie niklu (w zeszłym roku 800 mln USD), ale i finansują część handlu zagranicznego wyspy, udzielając krótkoterminowych pożyczek na zakup w USA żywności i produktów rolnych. Mimo że pożyczki są obarczone potężnym ryzykiem, zachęcają do nich politycy. Francuski bank Coface jeszcze do końca 2003 r. oferował gwarantowany przez rząd kredyt na sfinansowanie francuskiego eksportu na Kubę. Mimo że w latach 2002-2003 program poniósł straty w wysokości 92 mln USD, a Hawana korzystała wówczas z ponad 500 mln USD kredytów od prywatnych francuskich pożyczkodawców, rząd nadal zachęcał do "nawiązania bliskich stosunków z Kubą".
Wojna koktajlowa
W zeszłym roku starówkę w Hawanie podziwiało dwa miliony turystów, głównie z Europy i Kanady. Zostawili na wyspie 2,4 mld dolarów. W zamian otrzymali obsługę na najwyższym poziomie: cztery hotele na wyspie należą do hiszpańskiej grupy Sol Melia, pięć do francuskiego Accoru. Na plaży turyści mogli popalać papierosy produkowane na Kubie przez francuskiego potentata Altadis i popijać drinki Nestle.
W tym czasie między Kubą a UE trwała tzw. wojna koktajlowa. Pod wodzą nowego hiszpańskiego premiera Jose Luisa Zapatero nastąpił zwrot w polityce wobec wyspy. Polega ona teraz na "niedenerwowaniu Castro". Dlatego unijni dyplomaci postanowili nie zapraszać kubańskich dysydentów na przyjęcia. W zamian dyktator zwolnił 13 z 75 dysydentów uwięzionych rok wcześniej. O zwolnieniu reszty nawet nie chce słyszeć. Tymczasem UE zawiesiła sankcje dyplomatyczne nałożone na Kubę. - Dla UE byłoby najlepiej, gdyby na Kubie nie było dysydentów - stwierdził kubański opozycjonista.
Fidel Castro mógł więc bez żalu ponownie zdelegalizować dolara. Zwłaszcza że w obiegu pozostaną dolar kanadyjski, euro i juan. Kubańczycy mają jednak wierzyć, że gospodarkę uratuje szybkowar, chiński garnek ciśnieniowy do gotowania ryżu. Na wyspie rozdano już 100 tys. takich urządzeń. Gazety są pełne reportaży o uradowanych Kubańczykach. Zapał pokazał także Fidel. W pięciogodzinnym przemówieniu Castro zachwalał niezwykłe zalety garnka, które ujawnią się, jeśli ludność będzie się nim umiejętnie posługiwała.
Więcej możesz przeczytać w 19/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.