Ptolemeusz w Hongkongu

Ptolemeusz w Hongkongu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Protekcjonizm prowadzi do ubożenia bogatych i biednych
Minęło z górą 400 lat od czasu, gdy polski astronom przedstawił nowy model wszechświata. Wśród wykształconych elit Europy panowało wówczas przekonanie, że kulista Ziemia tkwi w środku systemu wirujących wokół niej kryształowych sfer, na których mieszczą się Słońce, Księżyc i planety. Takie wyobrażenie wszechświata, system zwany ptolemejskim, przyjmowano od czasów starożytnych. Kopernik je odrzucił, wprowadzając współczesny obraz Układu Słonecznego - Słońce znajduje się w jego środku, a planety krążą wokół niego.
Po ponad dwóch stuleciach dwaj inni wybitni ludzie intelektu - szkocki profesor
i emerytowany angielski bankier - wywołali podobną rewolucję, przedstawiając wyobrażenie handlu odmienne od tradycyjnego. Według starego poglądu zwanego merkantylizmem, handel to zabawa w wojnę. Trzeba eksportować więcej, niż się importuje, brać złoto za te nadwyżki i się bogacić. Ponieważ towary importowane przez pewien kraj eksportuje inny, toteż była to gra, w której państwa stawały się wrogami, bo każde zmierzało do tego, by zwiększyć eksport, a import - zmniejszyć.
Pierwszy z tych ludzi, Adam Smith, wykazywał jednak - a słuszności jego poglądów dowiódł David Ricardo - że taki obraz handlu ma z rzeczywistością tyle wspólnego, ile kryształowe sfery Ptolemeusza. Gdy kraj tylko eksportuje, nie bogaci się, tylko wspomaga inne państwa. Daje im bowiem samochody i komputery, a w zamian dostaje zadrukowany zieloną farbą papier. W czasach Smitha dostawał przynajmniej złoto. Ale złoto nie zastąpi ubrań lub domostwa lepiej niż papier. Kraje nie bogacą się przez to, że gromadzą złoto, lecz dzięki handlowi towarami - każdy eksportuje to, co potrafi wytwarzać dobrze, a w zamian bierze to, co produkuje gorzej od innych.

Detroit w Lublinie
O systemie Ptolemeusza wspomina się już tylko w podręcznikach historii, ale ekonomia merkantylistyczna ma się całkiem nieźle. Nie czytam polskich gazet ani nie rozumiem mów polskich polityków, ale w krajach mi znanych w dysputach o założeniach polityki handlu zagranicznego używa się terminów, które wyszły z użycia niemal dwa wieki temu. To trochę tak, jakby w artykułach poświęconych amerykańskiemu programowi badań kosmicznych ostrzegano, że sond wysyłać nie można, gdyż już pierwsza nieuchronnie uderzyłaby w kryształową sferę Księżyca. Odpowiednikiem tych argumentów w rozmowach o gospodarce są twierdzenia o "niekorzystnym bilansie handlu zagranicznego", o tym, jakie znaczenie ma to, by pozostać "konkurencyjnym", lub o konieczności "ochrony amerykańskich pracowników przed zagraniczną konkurencją".
Najprościej pokazać na przykładzie, jak teraz (czyli od 1817 r., kiedy Ricardo wydał "Zasady ekonomii politycznej") patrzy się na handel zagraniczny. Amerykanie mogą produkować samochody na dwa sposoby: montować je w Detroit lub uprawiać w stanie Iowa. Wszyscy wiedzą, jak się je produkuje w Detroit - tak samo, jak robią to Polacy choćby w Lublinie. Gdy chcemy uprawiać samochody w stanie Iowa, zaczynamy od tego, by wyhodować surowiec, z jakiego są zrobione, czyli pszenicę. Zboże ładujemy na statki, a te wysyłamy w rejs przez Pacyfik. Gdy wracają, są zapełnione hondami.
Uprawianie pszenicy i wymienianie jej na samochody to przecież produkcja aut przez amerykańskich robotników i przy wykorzystaniu amerykańskich zasobów
w tej samej mierze, co montowanie ich na taśmie produkcyjnej. Jeżeli taka metoda pochłania nieco mniej dolarów z amerykańskich zasobów i potrzeba do tego mniej pracy amerykańskich robotników, to Amerykanie zyskują więcej, gdy samochody uprawiają, niż wtedy, gdy je produkują. Nakładanie ceł na import aut to sposób na to, by nas zmusić do wykorzystywania technologii mniej sprawnej zamiast metod sprawniejszych. Jesteśmy zmuszani, by samochody produkować, choć taniej byłoby je uprawiać. Chroni się w ten sposób amerykańskich pracowników przemysłu motoryzacyjnego, tyle że przed amerykańskimi rolnikami.
Tłem tej opowiastki jest Ameryka, bo tam mieszkam. Wersję oryginalną ułożono w Anglii. Tę samą historię można jednak równie dobrze opowiedzieć o Francji, Polsce lub Chinach.

Logika rupii i dolara
W USA panuje powszechna obawa, że inne kraje okażą się lepsze od nas - "nie będziemy dostatecznie konkurencyjni". Z tego powodu, że nasi robotnicy zarabiają więcej niż robotnicy w Indiach, a to dlatego, że są gorzej wykształceni niż niemieccy, a to znów przez to, że opodatkowuje się i reguluje u nas albo za dużo, albo za mało. Szczegóły zależą od politycznych przekonań wyrażającego obawy. Pokazać, czemu jest to bzdura, można na dwa sposoby. Pierwszy - możemy sobie wyobrazić, że Hindusi rzeczywiście są lepsi od nas we wszystkim. Potrafią produkować samochody, komputery, pszenicę, ryż i ubrania taniej od nas. Sprzedają je nam po cenach, jakich nasi producenci nie będą w stanie zaproponować. Co dostają w zamian? Nic z tego, co wytwarzamy, nie zasługuje na to, by to kupili - z założenia. Eksportujemy więc dolary, a te umiemy produkować tanio, i żyjemy na koszt Indii. Dla nas to doskonały interes, ale hinduscy producenci nie wpadaliby w zachwyt.
Teraz drugi sposób wykazania, co nie pasuje w takiej koncepcji. Zwróćmy uwagę na to, że porównywać koszty w Indiach z kosztami w USA lub w Polsce można tylko wtedy, gdy mamy wspólną miarę. Koszty w Indiach podaje się w rupiach, koszty w Stanach Zjednoczonych - w dolarach, a w Polsce - w złotych. Aby koszty indyjskie przedstawić w dolarach, potrzeba kursu wymiany, czyli ceny dolarów wyrażonej w rupiach.
Od czego ona zależy? Decyduje o tym popyt i podaż. Dolary wprowadzają na rynek Amerykanie, pragnąc za nie kupić rupie, aby nabywać towary w Indiach. Hindusi potrzebują dolarów i płacą za nie rupiami, by kupować towary w Ameryce. Gdyby było tak, że wszystko jest tańsze w Indiach, żaden Hindus nie chciałby wymieniać rupii na dolary, nie byłoby popytu, a więc dolar byłby wart coraz mniej rupii. Gdyby cena dolara spadła, towary amerykańskie, kupowane za dolary, trafiałyby po niższej cenie do Hindusów płacących rupiami. Amerykanie musieliby więcej płacić za towary indyjskie. Cena dolara spadałaby aż do chwili, gdy liczba dolarów, jakie Hindusi chcieliby kupić, zrównałaby się z liczbą dolarów, jakie Amerykanie pragnęliby sprzedać. Spadałaby aż do czasu, kiedy Hindusi chcieliby kupić w Ameryce tyle samo, ile Amerykanie pragnęliby nabyć w Indiach.

Protekcjonizm, czyli bieda
Dlaczego więc Ameryka ma deficyt w handlu zagranicznym, nad czym od czasu do czasu ubolewają politycy? Czasem pojawia się twierdzenie, że mieszkańcy innych krajów kupują niekiedy dolary nie po to, by je wydawać, lecz po to, by je gromadzić. W ten sposób jednak udzielają USA nie oprocentowanego kredytu. Dają nam towary w zamian za papier, a w świecie, w którym inflacja rzadko spada poniżej zera, ten papier będzie wart mniej za jakiś czas, kiedy ludzie ci z nim wrócą, by go wymienić na towary. Czasami udziela się innej odpowiedzi. Mówi się, że towary kupowane przez mieszkańców innych krajów w Stanach Zjednoczonych ujmuje się w statystykach handlu zagranicznego wówczas, gdy nabywający je wywożą. Nie zawsze tak się dzieje. Mogą przecież wykorzystać dolary inaczej, na przykład inwestując w USA, kupując udziały w przedsiębiorstwach. Deficyt w handlu zagranicznym lepiej byłoby więc nazywać napływem kapitału. Dlatego właśnie przez znaczną część XIX wieku Stany Zjednoczone wykazywały deficyt w handlu zagranicznym. Europejczycy sprzedawali nam wtedy towary, a pieniądze przeznaczali na to, by u nas budować linie kolejowe.
W kraju tak dużym jak Stany Zjednoczone protekcjonizm (nakładanie ceł po to, aby nas zmusić do tego, by wytwarzać towary u siebie bezpośrednio, zamiast pośrednio w wyniku wymiany handlowej z zagranicą) to błąd. Nie jest to jednak zagrożenie śmiertelne. USA są krajem na tyle dużym, że mogą zupełnie dobrze produkować wiele rzeczy. Mogą i hodować pszenicę, i produkować samochody. Utrudnianie handlu, a więc zmuszanie nas do tego, byśmy sami wytwarzali takie towary, jakie moglibyśmy mieć łatwiej dzięki handlowi, sprawia, że ubożejemy. Ale nie ubożejemy bardzo. Kiedy jednak rzecz dotyczy krajów mniejszych, protekcjonizm jest pomyłką znacznie poważniejszą. Co rozumieli bardzo dobrze niemal wszyscy uczestnicy ostatniego szczytu WTO w Hongkongu, ale przyznawali się do tego tylko niektórzy.
Więcej możesz przeczytać w 1/2006 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Spis treści tygodnika Wprost nr 1/2006 (1204)

  • Na stronie - Nadczłowiek Roku8 sty 2006Mam nadzieję, że Jarosław Kaczyński wykorzysta swoją moc, by zmienić niewydolną III RP w silną i małą IV RP3
  • Skaner8 sty 2006SKANER - POLSKA GŁOSOWANIA Rząd tysiąca i jednej koalicji To minister finansów i rząd, a nie politycy opozycji są od tego, by stać na straży budżetu. I to oni muszą szukać poparcia dla swoich projektów - dowodzą politycy PO....8
  • Dossier8 sty 2006ARTUR ZAWISZA poseł PiS "Kiedyś, za pół wieku, działacze partii będą mówić: jesteśmy w partii, którą zakładał Jarosław Kaczyński, tu jest jego grób i pomnik" "Gazeta Wyborcza" STEFAN MELAK...9
  • Sawka czatuje8 sty 200610
  • Kadry8 sty 200611
  • Świat 2006 - Kalendarium8 sty 2006STYCZEŃ 79-letni Alan Greenspan przestanie być szefem amerykańskiego banku centralnego. Sprawował ten urząd przez 18 lat., przyczyniając się do boomu gospodarczego lat 90. Jego miejsce zajmie Ben Bernanke. LUTY 2,5 tys. Sportowców z 85...13
  • Playback8 sty 200614
  • Poczta8 sty 2006WOLNE MIASTO POZNAŃ Zaskakująco powszechne jest przekonanie, że poznaniacy gospodarności, pracowitości i zdyscyplinowania nauczyli się od Niemców. Jakoby to okres zaborów i ostatnie 150 lat były tym, co zmusiło ich do działań...14
  • Okiem barbarzyńcy - Zwarte szeregi tolerancji8 sty 2006Rozumiemy już, że lewica to zdobycze i standardy, a prawica wręcz przeciwnie15
  • Z życia koalicji8 sty 2006PIS DA RADĘ! - pisaliśmy wieszczo swego czasu. I dał radę. Nową, lepszą Krajową Radę Tego i Owego. Sejm i Senat zmieniły ustawę w tempie, w jakim polskie ekspresy będą jeździły gdzieś około roku 2050. Opozycja coś tam sarkała, że za szybko i...16
  • Z życia opozycji8 sty 2006LEWICO, POŁĄCZ SWE CZŁONKI! - apelują prominentni działacze z rozmaitych eseldowskich platform skrzywdzeni przez obecny reżim w partii. Wśród zatroskanych o jedność same znane nazwiska: Dyduch, Kurczuk, Martens, ekonomiczny guru Gierka...17
  • Nałęcz - Murzyni 20058 sty 2006Liderzy LPR i Samoobrony muszą przyjąć dyktat PiS albo zostaną odesłani na polityczną emeryturę18
  • Fotoplastykon8 sty 2006© Henryk Sawka www.przyssawka.pl19
  • Człowiek Roku 20058 sty 2006Opiekun20
  • Długi marsz Kaczyńskiego8 sty 200610 wydarzeń, które ukształtowały Jarosława Kaczyńskiego, Człowieka Roku 2005 "Wprost"22
  • Na mały błąd możemy sobie pozwolić!8 sty 2006Rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim, prezesem Prawa i Sprawiedliwości, Człowiekiem Roku 2005 tygodnika "Wprost"30
  • Bohater roku8 sty 2006LECH KACZYŃSKI prezydent RP Przyznanie tytułu Człowiek Roku Jarosławowi Kaczyńskiemu przyjmuję z satysfakcją i przekonaniem, że w pełni na to wyróżnienie zasłużył. Stworzył Prawo i Sprawiedliwość - partię, która 4,5 roku po powstaniu...34
  • Kasjer Vogel8 sty 2006Ponad 50 mln franków szwajcarskich łapówek przepłynęło dla niektórych polskich polityków przez rachunki w Coutts Banku i EFG Banku w Zurychu38
  • Homokracja8 sty 2006Polska stoi przed diabelską alternatywą - zmianą modelu integracji albo rezygnacją z tradycyjnych wartości42
  • Giełda8 sty 2006GIEŁDA - POLSKA Hossa Automania Trzy razy więcej aut niż w 1990 r. jeździ po polskich drogach. W Polsce jest zarejestrowanych 13 mln samochodów, podczas gdy w 1990 r. było ich niespełna 5 mln. Największy wzrost ich liczby nastąpił w 2004...44
  • Thriller na ropę8 sty 2006Ropa przestaje być główną siłą kształtującą światową gospodarkę46
  • Ptolemeusz w Hongkongu8 sty 2006Protekcjonizm prowadzi do ubożenia bogatych i biednych50
  • Kajdanki Kalego8 sty 2006Zniewieściała Europa konieczne reformy chce jak najbardziej odwlec52
  • Byk w beciku8 sty 2006V edycja konkursu o Nagrodę Złamanego Grosza 10 najgorszych pomysłów gospodarczych 2005 roku54
  • 2 x 2 = 4 - Niejasne perspektywy8 sty 2006Potrzeba nam praworządnej, ale twardej gospodarki rynkowej, a nie frazesów o solidarności58
  • Supersam8 sty 200660
  • Oskar dla dandysa8 sty 2006  Inspirowane męskim strojem z czasów amerykańskiej prohibicji kreacje Natashy Pavluchenko zdobyły Grand Prix tegorocznego polskiego konkursu Oskary Mody - New Look. Pochodzącą z Białorusi projektantkę nagrodzono za oryginalne łączenie...60
  • Zapach na karnawał8 sty 2006Sophia Loren, Claudia Cardinale i Liza Minnelli - wszystkie te gwiazdy ubierał dom mody Lorisa Azzara. Nazwisko tego niedoszłego architekta, który z miłości do żony zaczął w latach 50. projektować biżuterię, torebki i ubrania, do dziś pozostaje...60
  • Szampan w krysztale8 sty 2006Kryształy znów na topie. Moda i wzornictwo zmysłowych lat 20. zainspirowały luksemburską firmę Villeroy & Boch do stworzenia zastawy Retro Collection. Obejmuje ona kielichy do szampana i wina, szklanki zdobione brylantowym szlifem oraz misy i...60
  • Gastronomia molekularna8 sty 2006Francuska kuchnia pada ofiarą nadmiernego wyrafinowania62
  • Zaczarowani8 sty 2006Magia rządzi wyobraźnią dzieci i młodzieży66
  • Dekomunizacja futbolu8 sty 2006Rozmowa z Karl-Heinzem Rummeniggem, prezesem Bayernu Monachium, najlepszym piłkarzem Europy w latach 1980-198168
  • Demokracja głodowa8 sty 2006Z 60 do 30 lat spadła w ostatnim piętnastoleciu średnia długość życia mieszkańców Zimbabwe70
  • Bohaterscy kapitaliści8 sty 2006Zamoyscy najbogatszymi Polakami wszech czasów74
  • Know-how8 sty 2006Komórkowy blef Prof. Woo Suk Hwang z Narodowego Uniwersytetu w Seulu nie jest już uważany za bohatera narodowego Korei Południowej i kandydata do Nagrody Nobla, ale za największego oszusta naukowego ostatnich lat. Śledztwo na uczelni...78
  • Superczłowiek8 sty 2006Dziesięć wynalazków, które wkrótce zmienią nasze życie80
  • Formuła złudzeń8 sty 2006Matematyka pozwala przewidzieć przyszłość!86
  • Pogotowie Owsiaka8 sty 2006Milion dzieci w Polsce co roku ulega wypadkom88
  • Bez granic8 sty 2006Europorno z dotacją Austria świętuje objęcie przewodnictwa w Unii Europejskiej. Na ulicach Wiednia pojawiły się plakaty przedstawiające m.in. modeli w maskach brytyjskiej królowej Elżbiety II i prezydentów Busha i Chiraca...90
  • Putin albo neo-Putin8 sty 2006Rosjanie nie są wolni, bo nie chcą być wolni92
  • Bombowi sąsiedzi8 sty 2006Flamandzkie miasteczko Maaseik inkubatorem terrorystów96
  • Wściekłe bestie w czarnych dziurach8 sty 2006W walce z terrorem demokracje nie mogą sięgać po środki bezprawne98
  • Fałszywe pojednanie8 sty 2006Arcybiskup Hamburga mówi o krzywdach, które Polacy wyrządzili Niemcom99
  • Oblężenie Betlejem8 sty 2006Prawdziwymi gospodarzami miasta narodzin Jezusa stali się islamscy fundamentaliści100
  • Rembrandt na Mozarcie8 sty 2006Najciekawsze wydarzenia kulturalne 2006 r.102
  • Zakonnica sztuki8 sty 2006Po raz pierwszy od 115 lat można zobaczyć obok siebie obrazy Olgi Boznańskiej rozdzielone wbrew intencjom artystki106
  • Drugi podbój Ameryki8 sty 2006W czterdziestą rocznicę najazdu The Beatles na Amerykę brytyjscy rockmani znowu zdobyli jankeskie okopy110
  • Pazurem - Czeski film8 sty 2006Zachodni producenci corocznie przynoszą w ząbkach do praskiego Barrandova nie mniej niż 80 mln USD112
  • Ueorgan Ludu8 sty 2006Nr 1 (167) Rok wyd. 5 WARSZAWA, poniedziałek 2 stycznia 2006 r. HOROSKOP NA 2006 r. Wersja oficjalna przyjęta przez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego w celu odrzucenia rozpowszechnianych horoskopów, które są wyrazem spisku...113
  • Skibą w mur - Będzie wesoło8 sty 2006W 2006 r. rodziny wielodzietne będą się spodziewać kolejnego dziecka, a pożyczkobiorcy wizyty komornika114