Polscy parlamentarzyści w pogoni za mediami

Polscy parlamentarzyści w pogoni za mediami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polscy parlamentarzyści w pogoni za mediami (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
"Europosłanka Róża Thun będzie dostępna w Warszawie od soboty rano do poniedziałku do 10". SMS-a takiej treści otrzymali w ubiegłym tygodniu reporterzy największych mediów. Teoretycznie to dziennikarze powinni dobierać polityków do programów, w zależności od potrzeb i aktualnego tematu. Wygląda jednak na to, że dla naszej klasy politycznej to zbyt wiele.
Politycy regularnie próbują wzbudzić zainteresowanie dziennikarzy, wysyłając informacje z godzinami swojej dostępności. - Wiadomo, że kontakt z eurodeputowanymi, zwłaszcza w trakcie obrad Parlamentu Europejskiego, może być utrudniony. Dziennikarze dobrze wiedzą jednak, kiedy trwa sesja PE. Poza tym do europosła zawsze można zadzwonić – mówi dziennikarz.

Dziennikarzy do kontaktu zachęca przede wszystkim Ryszard Czarnecki, który często wysyła SMS-y nawet z lotniska. - Potrafi przysłać wiadomość rano, wieczorem, w nocy. Podaje konkretne daty i godziny. Kiedy dowiedział się, że będzie sam w programie, przyleciał specjalnie z Brukseli, a na drugi dzień wrócił na obrady europarlamentu – opowiada jeden z dziennikarzy dużej stacji.

– Mieliśmy z jego wiadomości straszny ubaw – śmieje się inny reporter. Europoseł PiS nie bez powodu nazywany jest telewizyjnym turystą. Można bowiem spotkać go właściwie we wszystkich największych telewizjach. Regularnie reprezentuje swoją formację polityczną w najbardziej prestiżowych programach publicystycznych, gdzie często dochodzi do ostrych politycznych sporów. – Kiedyś napisałem do niego SMS-a z prośbą o wywiad. Sam do mnie wydzwaniał, o której godzinie moglibyśmy porozmawiać – mówi dziennikarz jednej z gazet. W przeszłości także Jarosław Zieliński z PiS-u wysyłał zaczepne SMS-y, np. „Pozdrawiam, Jarosław Zieliński”.

W Sejmie swego czasu popularna była metoda „na telefon”. Stosował ją zwłaszcza Bartosz Arłukowicz, kiedy nie był jeszcze rozpoznawalnym politykiem. – Chodził koło stolika dla dziennikarzy i udawał, że rozmawia przez telefon. Nawiązywał kontakt wzrokowy i jak ktoś coś chciał, to niby kończył rozmowę. Podobnie robił Paweł Olszewski – opowiada sejmowa reporterka dużej telewizji. Także Joannie Senyszyn zdarzało się zagadywać sejmowych dziennikarzy. – Pan do mnie, tak? Czy byliśmy umówieni? W rzeczywistości europosłanka z nikim nie była umówiona.