Ciągnął psy za samochodem, tak się tłumaczy. „Wyższa konieczność”

Ciągnął psy za samochodem, tak się tłumaczy. „Wyższa konieczność”

Wstrząsający incydent w Pniówku
Wstrząsający incydent w Pniówku Źródło: Shutterstock / savitskaya iryna / Facebook / Schronisko dla Zwierząt w Zawierciu
Kilka dni temu informowaliśmy o wstrząsającej sytuacji, do której doszło na terenie Pniówka (na Śląsku). Właściciel dwóch psów ciągnął je za samochodem, co doprowadziło prawdopodobnie do ich wycieńczenia. Tak w rozmowie z jednym z dzienników mężczyzna skomentował całe zajście.

Materiał wideo, który udostępniło na Facebooku Schronisko dla Zwierząt w Zawierciu, zszokował internautów – tak jak tłumaczenia mężczyzny. W rozmowie z jedną z kobiet, która zatrzymała kierowcę, tłumaczył on, że przywiązał liną do haka swoje psy rasy cane corso, ponieważ mu „uciekły” – w tym momencie krótki film się jednak urywa.

Świadkini zdarzenia wezwała na miejsce służby i lekarza weterynarii. W rozmowie z „Faktem” Komenda Powiatowej Policji w Pszczynie poinformowała, że sprawca został ukarany mandatem karnym w wysokości 100 złotych. Jak się okazało, otrzymał go za naruszenie przepisów drogowych.

Pniówek na Śląsku. Właściciel ciągnął psy za samochodem. Zgodził się na rozmowę z dziennikarzami

Sprawa odbiła się w sieci głośnym echem. Komentował ją między innymi parlamentarzysta Nowej Lewicy – Łukasz Litewka. „Jestem po rozmowie z schroniskiem w Zawierciu. Jako poseł zaproponowałem natychmiastową współpracę, by nie zostawić sprawy człowieka, który ciągnął psy za samochodem. Wszyscy mówimy jednym głosem: »Nie możemy pozwolić by to »przeszło bokiem«” – zaznaczył.

„Zawiadomienie do prokuratury, do powiatowego inspektora weterynarii i jeszcze raz na policję – gratuluję schronisku i jego pracownikom za tak świetne i natychmiastowe działanie. Kontaktują się także media z całej Polski. Nikt nie chce, by te biedne psy zostały u tego pseudoczłowieka” – dodał. „Dziś od rana »pali się« telefon schroniska w Zawierciu, a ja przy okazji zachęcam was, by palił się tak codziennie, byście odwiedzali i pytali o psiaki z zawierciańskiego schroniska. Są tam wspaniałe zwierzęta i wspaniali ludzie” – zaapelował.

Jak ustalił „Fakt”, czworonogi 19 maja wykopały dziurę pod ogrodzeniem w Pniówki i rzeczywiście uciekły. Właściciel zaczął szukać zwierzęta, a gdy znalazł, wpadł na genialny pomysł, by holować je do domu na linie przyczepionej do haka swojego samochodu osobowego. W rozmowie z redakcją przyznał, że Aron i Leoś mogły we wtorek pobiec za suką. Twierdzi, że objechał wiele miejsc w promieniu sześciu kilometrów od miejsca zamieszkania, aby je namierzyć. Trafił na nie w obrębie pola kukurydzy – jeden leżał na roślinach, a drugi miał go „pilnować”. – Najpierw byłem zły, ale jak je zobaczyłem, wszystko mi przeszło. Przytuliłem je, tak jak zawsze to robię i wracaliśmy do domu – twierdzi.

Mieszkaniec Śląska tłumaczy, że „nie miał wyjścia”

Następnie miał z małą prędkością jechać w kierunku domu – oddalonego o 600 metrów od miejsca, gdzie odnalazł psy. Trwać miało to dwie godziny. – One powolutku szły, ale i po drodze odpoczywały. To grzeczne stworzenia, nigdy nawet na nie głosu nie podniosłem – zapewnia. Właściciel nie mieszka z psami na tej samej posesji – pilnują one jego mienia. Ma jednak kilka razy dziennie odwiedzać zwierzęta i między innymi karmić. – One mają tam spory obszar do biegania, mają kojec, dostęp do wody i jedzenia. Dzisiaj je tylko zamknąłem w kojcu, bo ta dziura, przez którą uciekły, nie jest jeszcze w pełni zabezpieczona – tłumaczy.

Komentarze, które przeczytał na swój temat, ocenia jako „krzywdzące”. Zapewnia, że „kocha psy”. – Niektórzy twierdzili, że mogłem je wziąć na linkę i iść pieszo, a ja się pytam: jaka to jest różnica? Czy one idą za samochodem, czy ze mną „za rękę”? – zastanawia się. Dodaje, że ma rozrusznik serca i krótki marsz powoduje, że brakuje mu powietrza. Ma problemy z kondycją. Swoje działanie usprawiedliwia „wyższą koniecznością”. – Zdawałem sobie z tego sprawę, że to nie jest zbyt bezpieczne, humanitarnie nie wyglądało to dobrze, ale tu chodziło o przejście raptem kilkaset metrów, nic więcej – zaznacza.

Kierowca busa, który jechał tą samą drogą, miał mu zaproponować asekurację (dlatego rzekomo jechał tuż za nim). Ponoć proponował, by psy umieścić w jego samochodzie. – Ale ja dźwignąć ich nie potrafiłem, a pies nawet najgrzeczniejszy, jak by go obcy człowiek podnosił, to nie byłoby to dobre. Aron i Leon nie zawarczały na niego, ale zęby pokazały. To był sygnał, że nie możemy ich wsadzić do jego busa. Obaj uzgodniliśmy, że on mnie w takiej sytuacji będzie asekurował – twierdzi rozmówca „Faktu”. – Po prostu nie miałem wyjścia – tłumaczy swoje zachowanie.

Schronisko opublikowało nowy film. „Nieprawda,że psy próbowano zapakować do busa”

Schronisko opublikowało 20 maja nowy materiał wideo ze zdarzenia – nagrany przez innego świadka. Placówka nie wierzy w historię o busie. „To nieprawda, że psy próbowano zapakować do busa i podczas próby psy były agresywne” – czytamy.

Złożyliśmy zawiadomienie na Komendę Policji w Pszczynie, prokuraturę rejonową oraz do powiatowego lekarza weterynarii” – informuje schronisko. „Psy nadal przebywają pod opieką właściciela. Sprawa jest rozwojowa” – zaznaczają pracownicy miejsca.

facebookfacebookCzytaj też:
Ksiądz powiedział to podczas mszy. Parafianie oburzeni

Źródło: fakt.pl / Schronisko dla Zwierząt w Zawierciu