Druga Irlandia dla kierowców

Druga Irlandia dla kierowców

Dodano:   /  Zmieniono: 
Janusz Palikot, którego zachowania wielokrotnie były przedmiotem powszechnego oburzenia, tym razem postanowił chyba zrobić świąteczno-noworoczny prezent wszystkim polskim kierowcom. Wystąpił z sensowną inicjatywą zmian w prawie o ruchu drogowym. Przypomnijmy: Palikotowi chodzi o to, by podwyższyć maksymalną dawkę alkoholu we krwi kierowcy. Gdyby zmiany te weszły w życie, w jednej kwestii Polska stałaby się obiecaną przez Donalda Tuska "drugą Irlandią". W Irlandii bowiem dopuszczalna dawka alkoholu we krwi kierowcy wynosi 0,8 promila. A na irlandzkich drogach śmierć nie zbiera tak obfitego żniwa jak na szosach polskich.
Naukowcy, którzy zajmowali się wpływem alkoholu na prowadzenie samochodu odkryli dawno, że dopiero powyżej dawki 0,8 promila, u człowieka występuje upośledzenie koordynacji ruchowo - wzrokowej, obniżony krytycyzm i pobudliwość. A te właśnie objawy utrudniają prowadzenie samochodu. Zasadne jest więc określenie maksymalnej dopuszczalnej dawki alkoholu właśnie na 0,8 promila. Jest to zasadne tym bardziej, że dzięki zmianie prawa policyjne statystyki zaczną bardziej odzwierciedlać rzeczywistość. Teraz bowiem każdy kierowca, u którego policjanci stwierdzą więcej niż 0,2 promila trafia do statystyki jako "nietrzeźwy kierujący". Tak samo zaliczany jest ten, którego krew zawiera 2 czy 3 promile (a takich przypadków w Polsce nie brakowało) i który faktycznie stanowi zagrożenie. Statystyki, policja i wymiar sprawiedliwości traktują tak samo tego, który wsiadł do samochodu po wypiciu jednego piwa i tego, który był pijany jak przysłowiowa świnia. Jest to oczywisty absurd, którego skutkiem ubocznym jest to, że dziesiątki milionów złotych pochodzące od podatników są marnowane na różne niepotrzebne kampanie trzeźwości. Sytuacja, kiedy policja ściga wszystkich, którzy wypili jedno lub dwa piwa przed wejściem do samochodu, prowadzi też do tego, że kierowcy licytują się kto ile razy jadąc po pijanemu potrafił "nie dać się złapać". A to jest sytuacja chora i ewidentne psucie kultury prawnej.

W wielu europejskich krajach dopuszczalna dawka alkoholu jest wyższa niż w Polsce. W Niemczech, Austrii i Belgii wynosi 0,5 promila, w Luksemburgu, na Malcie, czy we wspomnianej Irlandii 0,8 promila. I wypadków jest tam znacznie mniej niż w Polsce (nawet biorąc pod uwagę proporcje liczby samochodów). Inna jest też świadomość kierowców. Ktoś, kto wypije dwa czy nawet trzy piwa, wie, że jego zdolność do prowadzenia samochodów może zostać obniżona, więc jedzie wolniej i bardziej koncentruje się na drodze. W Polsce stara się dojechać jak najszybciej, by nie dać się złapać policji. I to właśnie często prowadzi do wypadków.

Palikotowi, jak widać, chodzi o to, by ten stan rzeczy zmieniać i nie traktować jak przestępców wszystkich tych, którzy przed wejściem do samochodu wypiją jedno lub dwa piwa i nikogo samochodem nie zabiją. Czy projekt Palikota ma szanse na realizację to już inna sprawa (w samej PO pomysł znajdzie pewnie wielu przeciwników), jednak koncepcja wydaje się słuszna i cieszę się, że Janusz Palikot ją zgłosił.