Ryby atakują

Dodano:   /  Zmieniono: 
Powoli dołączamy do elity ludzi prawidłowo się odżywiających. Spożycie ryb i ich przetworów wśród osób wykształconych i dobrze sytuowanych, które intensywnie pracują i dbają o dietę, jest już prawie trzykrotnie większe od przeciętnej. Polacy przestali jeść wyłącznie szprotki z puszki, śledzie z beczki i smażone karpie na wigilię. Na naszych stołach coraz częściej goszczą tuńczyk, halibut i dostępny niemal we wszystkich sklepach łosoś, który już w XVII wieku zyskał miano ryby królewskiej. Właśnie spożywanie ryb za najkorzystniejszą dietę uznało 81,5 proc. Polaków - wynika z badań przygotowanych dla "Wprost" przez Pentor. Od ponad 20 lat spożycie ryb systematycznie zwiększa się w Unii Europejskiej i USA (we Włoszech wzrosło o 71 proc., a w Austrii o 50 proc.). Wyjątkiem do niedawna była Polska.
Dieta jaroszów, czyli dieta "złotego środka"

Do rybnej diety przekonuje się zarówno wielu wegetarian, jak i osób preferujących mięso. Jedzenie zbyt dużych ilości bogatych w białko, tłustych potraw mięsnych, do czego przekonują zwolennicy tzw. diety Atkinsa (znanej w Polsce jako dieta Kwaśniewskiego), zwiększa ryzyko zawału serca, raka i cukrzycy. Niekorzystna dla zdrowia okazała się również dieta niskotłuszczowa, do której dietetycy przekonywali nas przez ponad 30 lat! Badania prof. Michaela Gibneya z Akademii Medycznej w Dublinie wykazały, że wśród mężczyzn, którzy zmniejszyli spożycie wszystkich tłuszczów w diecie, poziom cholesterolu spadł tylko o 3-4 proc. Natomiast u tych, którzy w ostatnich dwóch latach jedli więcej ryb, był niższy o 29 proc.!

Na całym świecie coraz większą popularność zdobywa dieta "złotego środka", za jaką uznawana jest dieta jaroszów (czyli tzw. semiwegetarianizm). Polega ona na takim komponowaniu codziennego jadłospisu, by oprócz warzyw i owoców znalazły się w nim głównie obfitujące w tłuszcze ryby, m.in. łosoś, makrela i tuńczyk. Madonna po kilku latach ograniczania się wyłącznie do warzyw i owoców coraz częściej sięga po ryby i owoce morza. Również inne gwiazdy zachodniej popkultury - Drew Barrymore i Liv Tyler - coraz częściej jedzą zalecane przez lekarzy i dietetyków dania z łososia, soli i tuńczyka.

Głowa zdrowieje od ryby

Tłuszcze rybie poprawiają ukrwienie mózgu, usprawniają przesyłanie sygnałów nerwowych i zwiększają poziom serotoniny, neuroprzekaźnika wpływającego na samopoczucie. Ludzie w wieku powyżej 68 lat, którzy przynajmniej raz w tygodniku jedzą ryby i owoce morza, rzadziej niż ich rówieśnicy cierpią na chorobę Alzheimera - wykazały zakończone niedawno obserwacje prof. Pascale Barberger-Gateau z Uniwersytetu Victora Segalena w Bordeaux. Rybie tłuszcze są nawet skuteczniejsze od niektórych leków przeciwdepresyjnych, jak sugerują badania Malcolma Petta z Sheffield University. Uczony podawał duże dawki kwasów omega-3 siedemdziesięciu pacjentom, u których kuracja prozakiem nie dała oczekiwanych efektów. Po dwunastu tygodniach zaobserwował, że poprawił się stan zdrowia 69 proc. pacjentów zażywających kwasy omega-3 (podobną poprawę zanotował zaledwie u 25 proc. chorych przyjmujących placebo). Tak samo wypadły badania Borisa Nemetza z Ben-Gurion University w Izraelu, który przez cztery tygodnie podawał olej z ryb dziesięciu osobom (pozostałe dziesięć przyjmowało placebo). Sześciu pacjentów stosujących dietę bogatą w kwasy omega-3 wykazało 50-procentowe zmniejszenie objawów depresji, takich jak złe samopoczucie, niska samoocena, bezsenność (podobne rezultaty osiągnięto tylko u jednego pacjenta w grupie stosującej placebo).

Rybą w schabowego

- Nie ma powodu bać się, że dostępne w kraju ryby są poważnie zanieczyszczone - mówi dr Lucjan Szponar. Takiego rodzaju obawy pojawiły się w styczniu tego roku, gdy toksykolodzy z uniwersytetów Indiany, Michigan i Nowego Jorku stwierdzili, że łososie hodowlane zawierają więcej szkodliwych substancji, takich jak rtęć, polichlorowane bifenole (PCB), dioksyny i pestycydy, niż łososie dziko żyjące. Ponad połowa zjadanych łososi pochodzi z hodowli, głównie z Europy Północnej (Norwegii, Szwecji i Szkocji) oraz Kanady, USA i Chile. Ich spożycie w ciągu ostatnich 20 lat wzrosło na świecie aż czterdziestokrotnie. W latach 1987-1999 w krajach UE co roku zwiększało się o 14 proc., a w USA o 23 proc. Korzyści ze spożywania tych ryb są nieporównywalnie większe niż ewentualne zagrożenia, jakie mogą powodować.

Największe ryzyko związane ze spożywaniem ryb polega na tym, że możemy się zadławić ością. Wykryte w łososiach zanieczyszczenia są mniejsze od tych, jakie dopuszczają normy amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków. Spośród wszystkich badanych ryb łosoś i śledź są najmniej zanieczyszczone rtęcią przenikającą do wód morskich i oceanicznych - wynika z badań przeprowadzonych przez prof. Andersona z University of Queensland w Australii. Do najbardziej pod tym względem skażonych ryb należą: miecznik (200 mikrogramów na 200 gramów mięsa), rekin (192 mikrogramy) oraz tuńczyk (64 mikrogramy).

Zbigniew Wojtasiński. Współpraca: Alicja Baranowska, Paweł Górecki