Klaps to nie jest metoda wychowawcza. To przestępstwo

Klaps to nie jest metoda wychowawcza. To przestępstwo

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zdjęcie ilustracyjne z tygodnika "Wprost" (fot. ALEXEI POTOV/AGE/EAST NEWS)
Jeżeli rodzicom zabrania się bić dzieci, odbiera się im narzędzie wychowawcze. A powszechnie akceptowany klaps to nie jest metoda wychowawcza. To przestępstwo.
Barbara, 65 lat, emerytka, mieszkanka Gdańska: – Nieraz wlałam swoim córkom. Już są dorosłe, same mają dzieci, ale jestem pewna, że zapamiętały to do końca życia. I o to chodzi. Bo jak starsza mi uciekła, kiedy wychodziłam z siatkami z warzywniaka, obie ręce zajęte, a ona buch, na ulicę pełną pędzących samochodów, to myślałam, że to już koniec. Jak ja wtedy do niej dopadłam, jak ja ją zaczęłam tłuc w tyłek, to aż mnie jeden facet zaczął odciągać. Byłam tak zdenerwowana, że jeszcze przez wiele godzin się trzęsłam. Dziecko musi się nauczyć, że absolutnie, pod żadnym pozorem nie wolno wybiegać na ulicę! Tłumaczyłam, ale nie dotarło, mogła być tragedia. Musiałam jej wlać, żeby się nauczyła, nie było innego wyjścia.

To było 40 lat temu. Córka Barbary miała wtedy cztery lata. Dostała lanie jeszcze nieraz. Na przykład jako siedmiolatka, kiedy uciekła ze szkolnej świetlicy do lasu bawić się z koleżankami bez opieki dorosłych. Albo kiedy poszła po lekcjach do koleżanki zamiast prosto do domu i cała rodzina jej szukała. Nie wie o tym, ale teraz kiedy jej dzieci będąc pod opieką babci, uciekają na ulicy albo wspinają się do otwartego okna, też dostają klapsy, takie mocniejsze, żeby poczuły. Żeby zapamiętały, że nie wolno robić takich niebezpiecznych rzeczy. – Nikt ich nie bije bez powodu – zastrzega Barbara. – Lanie to nie katowanie, to trzeba odróżnić. Jak menel pobije do nieprzytomności i mówi, że tylko klepnął, to rozumiem, że jest sprawa. Ale jak ktoś da klapsa, kiedy dziecko jest niegrzeczne? Po co te cyrki, to zakazywanie?

Barbara jest modelowym przykładem zwolennika kar cielesnych. Prawie modelowym, bo statystyczny zwolennik oprócz tego, że ma lat 60 plus, mieszka w małej miejscowości na wschodzie Polski i ma zasadnicze wykształcenie. Taki portret rysują opublikowane właśnie badania OBOP przeprowadzone na zlecenie rzecznika praw dziecka. Barbara mieszka w dużym mieście i skończyła studia. Jej argumenty są jednak typowe dla tych, którzy dają klapsy i lanie: nie robię tego po to, żeby się znęcać, tylko po to, by nauczyć dziecko zasad niezbędnych w jego obecnym oraz dorosłym życiu. Ona daje klapsa albo kilka mocniejszych uderzeń, ktoś inny wymierza karę wiszącym na kołku pasem albo sznurem od żelazka.

– To wciąż powszechny rekwizyt w domach oddalonych od dużych miast – mówi Marlena Trąbińska-Haduch, psycholog z Fundacji Dzieci Niczyje, która prowadzi dla rodziców warsztaty wychowawcze. – Rodzice straszą nimi dzieci – dodaje. Według badań OBOP 60 proc. Polaków akceptuje klapsy, 38 proc. lanie, a 29 proc. uznaje bicie za skuteczną metodę wychowawczą.

A bicie jest zakazane. Od trzech lat w Polsce obowiązuje znowelizowany Kodeks rodzinny i opiekuńczy, który zakazuje bicia dzieci w celach wychowawczych. – Teraz każdy, kto wie, że dziecko jest karcone cieleśnie, może zawiadomić sąd rodzinny – mówi Justyna Podlewska, prawniczka Fundacji Dzieci Niczyje. Sąd bada sytuację, sprawdza, czy sprawa ogranicza się do złych nawyków albo doświadczeń rodzica i wystarczy terapia, czy też to poważniejszy problem. W tym drugim przypadku można ograniczyć lub znieść władzę rodzicielską. Jeśli rodzic bije i naraża zdrowie lub życie dziecka, może też odpowiadać karnie za spowodowanie rozstroju zdrowia albo znęcanie się nad małoletnim.

Więcej w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".

Najnowszy numer "Wprost" jest  dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" jest  także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .