Lech Wałęsa obrzucony pomidorami? Były prezydent komentuje

Lech Wałęsa obrzucony pomidorami? Były prezydent komentuje

Lech Wałęsa
Lech Wałęsa Źródło:Newspix.pl / Maciej Goclon
Kilka dni temu dziennikarze „Faktu” opublikowali tekst na temat Lecha Wałęsy, w którym dużo uwagi poświęcono rodzinnej wsi byłego prezydenta. Dużą popularnością cieszył się wątek rzekomego obrzucania pomidorami przez mieszkańców Popowa, o czym opowiedziała jedna z rozmówczyń dziennika. Na te rewelacje postanowił odpowiedzieć sam zainteresowany.

Popowo to niewielka wieś położona w woj. kujawsko-pomorskim. W 1943 roku urodził się tam , który mając 13 lat wyjechał z Popowa. Dziennikarze „Faktu” postanowili jednak sprawdzić, jak mieszkańcy rodzinnej wsi wspominają byłego prezydenta. – Po tym, jak wyszła sprawa z „Bolkiem”, gdy przyjechał do Popowa, ludzie obrzucili go pomidorami. W wyborach prezydenckich miał najniższą frekwencję w swojej rodzinnej wsi – zdradziła w rozmowie z dziennikiem pani Teresa.

Co na to Wałęsa? Były prezydent postanowił skomentować doniesienia „Faktu” w poście zamieszczonym na . „Przysięgam na wszystkie świętości, nigdy nic podobnego nie miało miejsca. Nigdy nikt w Popowie nie rzucił we mnie niczym w tym pomidorem. Całkowicie wymyślone następne ohydne kłamstwa” – napisał polityk dodając, że „sprawa agenta Bolka” została „w całości zmontowana na polecenie przez wnuka SB-eka pracującego w IPN, Cenckiewicza”.

facebook

Przyjeżdża na grób rodziców

Z tekstu dziennika wynika, że legenda „Solidarności” co roku przyjeżdża do położonego niedaleko Popowa Sobowa, by z okazji Wszystkich Świętych odwiedzić groby rodziców. – Byłam na pogrzebie jego matki. Przyjechał tutaj jako działacz. Miał wielką obstawę – powiedziała „Faktowi” pani Jolanta. – Za komuny przez kilka miesięcy mieszkał tu u księdza i na każdym skrzyżowaniu pilnowała go ubecja. A on się z nimi zabawiał i im uciekał – wspominała.

Z relacji Krystyny Kapuścińskiej wynika z kolei, że Wałęsa uczył się w sąsiedniej wsi Chalin, a obecny dom Kapuścińskiej był kiedyś budynkiem szkoły. Po objęciu urzędu głowy państwa polityk przyjechał tam na rowerze w towarzystwie czterech samochodów ochrony. – Chciał sobie z nami zrobić zdjęcie. Dostaliśmy te zdjęcia na pamiątkę. Chodził do klasy z moją siostrą – powiedziała rozmówczyni dziennika.

Czytaj też:
Łukaszenka o „wojnie hybrydowej” i armii u granic. „W Polsce mówią o odebraniu nam Grodna”

Źródło: Fakt / Facebook