Drugi tydzień protestu. „Dzień zaczynamy ok. 6-7 rano. Trochę to trwa, bo musimy myć dzieci w umywalce”

Drugi tydzień protestu. „Dzień zaczynamy ok. 6-7 rano. Trochę to trwa, bo musimy myć dzieci w umywalce”

Protestujący w Sejmie
Protestujący w Sejmie Źródło: Newspix.pl / ZUMA
Codzienne czynności przysparzają problemów, czas trochę się dłuży, obojętność wokół przytłacza, ale jesteśmy gotowi zostać tu do kolejnego posiedzenia Sejmu – mówią uczestnicy protestu osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów. Mija już drugi tydzień, odkąd zdecydowali, że nie wyjdą z Sejmu, dopóki rząd nie zajmie się ich postulatami.

– Dwie panie posłanki robią sobie kampanię wyborczą kosztem osób niepełnosprawnych. Patrzymy na to z przykrością. Wokół tego problemu powinny się toczyć rozmowy, które zresztą nieustannie prowadzimy, a nie takie przedstawienia w holu Sejmu – mówił o proteście na antenie TVN24 wicemarszałek Ryszard Terlecki i protestujący właśnie jego nazwisko wymieniają najczęściej w kontekście obojętności i niechęci, która spotyka ich ze strony polityków. Poza Terleckim dostaje się jeszcze marszałek Elżbiecie Witek, którą nazywają „żelazną damą”.

Niepełnosprawni i ich rodzice od 6 marca prowadzą w Sejmie protest, domagając się podwyższenia renty socjalnej do poziomu płacy minimalnej. Sprawdziliśmy, jak wygląda codzienność ludzi walczących o swoją godność.

Do niedawna nikomu postronnemu nie wolno było podejść do nich bliżej. Teren protestu – pięć materacy, stolik, kilka krzeseł, torby z ubraniami i kosmetykami, mały zapas żywności; był stale zabezpieczany przez dwóch funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej, cofających każdą nową osobę.

Źródło: Wprost