Ministerstwo Edukacji Narodowej zapowiada istotne zmiany w przepisach dotyczących frekwencji uczniów. Obecne regulacje, które pozwalają na zaliczenie roku szkolnego przy 50-procentowej obecności, mają odejść do lamusa. W ich miejsce pojawi się nowy, znacznie surowszy limit — dopuszczalne będzie tylko 25 proc. nieobecności w całym roku szkolnym.
Proponowana przez MEN nowelizacja przepisów przewiduje zmiany w ustawie Prawo oświatowe. Nowe regulacje mają sprawić, że każda nieusprawiedliwiona nieobecność przekraczająca 25 proc. dni nauki w roku będzie traktowana jako złamanie obowiązku szkolnego.
Zmiany obejmą zarówno uczniów szkół podstawowych i średnich, jak i dzieci objęte przygotowaniem przedszkolnym. Przekroczenie nowego progu nieobecności może skutkować nieklasyfikowaniem ucznia, a tym samym brakiem promocji do kolejnej klasy. MEN podkreśla, że chodzi o zapewnienie ciągłości procesu edukacyjnego i przeciwdziałanie wykorzystywaniu istniejących luk w systemie.
MEN planuje zaostrzenie przepisów. Nieobecności będą surowo karane
Autorzy zmian zaznaczają, że dotychczasowy limit 50 proc. obecności jest zbyt łagodny i bywa nadużywany. Przykładowo uczniowie rezygnują z uczestnictwa w lekcjach w czerwcu lub nawet we wrześniu, wiedząc, że i tak uzyskają klasyfikację. Nowe przepisy mają położyć kres takim praktykom, a nauczycielom przywrócić możliwość realizacji programu nauczania do końca roku szkolnego.
Zmiany wiążą się również z konsekwencjami dla rodziców lub opiekunów uczniów. W przypadkach rażącego łamania obowiązku szkolnego szkoła będzie mogła skierować sprawę do sądu rodzinnego. Rodzice mogą zostać ukarani grzywną sięgającą 10 tys. zł, przy czym kara może być nakładana wielokrotnie — maksymalna łączna kwota wynosi 50 tys. zł.
Nowe przepisy mają wejść w życie w nadchodzącym roku szkolnym, choć dokładna data nie została jeszcze podana. Ministerstwo zapowiada kontynuację konsultacji i prac legislacyjnych, które mają na celu wzmocnienie roli edukacji i dyscypliny szkolnej.
Czytaj też:
Edukacja „włączająca” na tróję z minusem. „Jako rodzic nie chcę być na wojennej ścieżce ze szkołą”Czytaj też:
Zakaz smartfonów w szkołach? Ekspert: „To ucieczka od problemu”