Po co nam to śledztwo?

Po co nam to śledztwo?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po wysłuchaniu ostatnich wypowiedzi Janusza Palikota i kilku jego równie gadatliwych adwersarzy z PiS doszedłem do wniosku, że dalsze prowadzenie śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej jest zupełnie bezcelowe. Zamiast płacić prokuratorom, przekażmy pieniądze na budowę autostrad, albo oddłużanie szpitali i zajmijmy się czymś innym. Bo przecież każdy zainteresowany wie i bez śledztwa, jaka była przyczyna katastrofy prezydenckiego Tu-154.
Politycy PiS przekonują, że rząd przez nieudolność albo złą wolę opóźnia śledztwo, naiwnie ufa Rosjanom i chociaż od katastrofy mija już trzeci miesiąc, wciąż nic w tej sprawie nie wiemy. Mocne. Ale jednocześnie ten sam PiS konsekwentnie odmawia przyjęcia do wiadomości kolejnych ustaleń śledztwa. Producent Tupolewa i prokuratorzy zapewniają, że nie może być mowy o defekcie technicznym maszyny? Kłamią rzecz jasna – co oni mogą wiedzieć. Mają przecież tylko jakieś nic nie znaczące informacje zdobyte po oględzinach miejsca wypadku i analizie zniszczeń samolotu. Czymże jest ta wiedza wobec przeświadczenia posłów PiS, że coś tu na pewno jest nie tak. Stenogramy wskazują, że pilot podjął bardzo ryzykowną decyzję bo świadomie zniżył się na wysokość 20 metrów? Haniebne oskarżenie pilota! Przecież stenogramy można zmanipulować. Ruch w kabinie pilotów był taki jak na Marszałkowskiej w godzinach szczytu? Więc może jednak presja? Nie! Nie odchodźmy od istoty sprawy. A istota sprawy jest taka, że dopóki prokuratura nie ustali, że był to co najmniej poważny błąd rosyjskiego kontrolera lotów, a najlepiej grubymi nićmi szyty zamach przygotowany przez FSB, KGB, WSI i Bóg wie kogo jeszcze – to PiS wciąż będzie przekonywał, że śledztwo jest źle prowadzone, jest wiele niejasności, rząd się nie sprawdza, etc. etc. A skoro śledztwo na to nie wskazuje to można je spokojnie zakończyć.

Z drugiej strony jest konkurencyjny dzierżyciel prawdy o katastrofie smoleńskiej – Janusz Palikot. Palikot też już wie – katastrofę spowodował Lech Kaczyński, który pod wpływem alkoholu wdarł się do kabiny pilotów, sterroryzował załogę po czym zmusił pilota do rozbicia się na kilometr przed smoleńskim lotniskiem. Do potwierdzenia swojej wersji Palikot również nie potrzebuje prokuratury – wystarczy mu… sondaż przeprowadzony, na jego zlecenie. Z sondażu wynika, że wprawdzie 30 procent Polaków za wypadek obwinia rosyjskiego kontrolera lotów, ale aż 20 procent skłania się do tego, że winny był prezydent. I co to dla Palikota oznacza? Ano to, że… aż 10 milionów Polaków przyznaje mu rację. Wprawdzie z tegoż sondażu wynika, że jeszcze więcej Polaków przyznaje rację innym, ale i na to Palikot ma wytłumaczenie. Otóż te 30 procent dało się oszukać perfidnemu PiS-owi i dlatego opowiadają niestworzone rzeczy. Z kolei 20 procent rzecz jasna nie dało się oszukać Palikotowi – bo Palikot nie oszukuje – tylko po prostu rozsądnie wybrało prawdę. Czyli – jeśli jakieś fakty są niekorzystne, to tym gorzej dla faktów! No to po co to śledztwo?

Zamiast kosztownego śledztwa proponuje, aby zainteresowani sprawą politycy – wzorem Mirosława Sekuły z komisji hazardowej – usiedli przy biurkach i stworzyli swoje własne scenariusze całego zdarzenia. Koszt niewielki – mogą ich nawet nie drukować (oszczędność papieru) – niech je zamieszczą na swoich stronach internetowych. A potem mogą się do woli kłócić która prawda jest prawdziwsza. Czyli robić to co teraz – ale bez wciągania w to Bogu ducha winnych prokuratorów.

Ksiądz Tischner mawiał, że jest „święta prowda, tyż prowda i gówno prowda". W Polsce jest jeszcze prawda polityczna. I to ona jest w naszym życiu publicznym najważniejsza – bo zwolennicy starej, dobrej świętej prawdy zazwyczaj należą do tej połowy społeczeństwa, która zamiast na wybory jedzie na ryby więc nie trzeba o nią zabiegać. Patrząc jak do kwestii prawdy podchodzą politycy – wypada dziwić się, że na ryby jeździ wciąż tak mało osób.