PiS walczy z wiatrakami. "Hałasują - niech Tusk coś z tym zrobi"

PiS walczy z wiatrakami. "Hałasują - niech Tusk coś z tym zrobi"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk (fot. PAP/Radek Pietruszka)
Prawo i Sprawiedliwość skierowało do premiera list w sprawie elektrowni wiatrowych - według polityków PiS są one często lokalizowane za blisko domów. - Nikt nie chroni ludzi przed hałasem - mówiła posłanka Anna Zalewska. Posłanka apelowała też do Donalda Tuska o reakcję i wsparcie pomysłów PiS.

Posłanka Józefa Hrynkiewicz zapowiedziała, że PiS złoży w Sejmie projekt ustawy wprowadzający m.in. zapis, że elektrownie wiatrowe mogą być lokalizowane nie bliżej niż w odległości 3 km od zabudowań. - PiS oczekuje wsparcia przez premiera tego projektu - podkreśliła Zalewska. Według niej obecnie elektrownie wiatrowe lokalizuje się w odległości od 100 do 500 m od domów i mieszkań. - Czy wyobraża pan sobie wypoczynek i życie na Mazurach, gdzie właśnie próbuje się zlokalizować kilkaset elektrowni wiatrowych? - pytała Zalewska szefa rządu.

Czemu inwestujemy w wiatraki, skoro w Polsce nie wieje?

Posłanka odczytała na konferencji list do Tuska. W piśmie napisano m.in., że "realizacja pakietu klimatyczno-energetycznego przez Polskę stała się polem do wielu kontrowersji, tym bardziej, że brakuje w krajowym prawie właściwych przepisów gwarantujących harmonijne i efektywne wprowadzenie nowych rozwiązań". - Szczególne emocje budzi strategia dotycząca wywiązania się z deklaracji 15 proc. energii odnawialnej. Z niewyjaśnionych powodów, wbrew interesom Polski, badaniom naukowym, podstawowym źródłem energii czystej jest wiatr, choć powszechnie wiadomo, że nasz kraj nie jest wietrzny - podkreśliła.

Lobbyści szaleją?

Unia Europejska zakłada, że w 2020 r. 20 proc. energii pochodzić będzie ze źródeł odnawialnych, w naszym kraju ten udział ma być niższy i wynosić będzie 15 proc. Według autorów listu, "ponieważ rząd hojną ręką rozdaje przywileje i dopłaty, lobbyści, firmy chcące instalować farmy wiatrowe, agresywnie funkcjonują w całym kraju". W piśmie podkreślono też, że przy wybieraniu lokalizacji elektrowni "dochodzi powszechnie do patologicznych zjawisk, kupowania sołtysów, radnych, po szantaże obywateli protestujących, a raporty oddziaływania na środowisko niezbędne w tej procedurze podpisują bliżej nieokreśleni fachowcy bez badań i analiz". "Niestety z obserwacji wynika, że wielu wysokich rangą urzędników ministerialnych ma związek z lobbystami wiatrowymi lub wprost osoby z nimi związane zarabiają na tych inwestycjach ogromne pieniądze. To pan i podległe panu służby mają narzędzia i możliwości sprawdzenia podejrzeń" - napisano w liście do szefa rządu.

Autorzy pisma obawiają się, że brak reakcji rządu w tej sprawie doprowadzi do zagrożenia komfortu życia setek tysięcy mieszkańców, obniżenia wartości nieruchomości, wyłączenia tysięcy hektarów najżyźniejszej ziemi, zdegradowania krajobrazu i wzrostu cen energii.

Obecnie w kraju istnieje 590 farm wiatrowych i wiatraków; w Polsce pierwsze turbiny wiatrowe powstały na początku lat 90-tych. Za najlepsze tereny do budowy takich elektrowni uznawane są wybrzeże morza Bałtyckiego, Suwalszczyzna, Beskid Śląski i Żywiecki, Bieszczady i Podgórze Dynowskie, Mazowsze oraz środkowa część Wielkopolski.

PAP, arb