Słabe wyniki PSL to wina PiS i księży?

Słabe wyniki PSL to wina PiS i księży?

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu)Źródło:FreeImages.com
Jak donosi "Gazeta Wyborcza” nastroje w Polskim Stronnictwie Ludowym nastroje nie są najlepsze, mimo że to nie zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego są dla partii najważniejsze, ale jesienne wybory samorządowe.
"Odejście Kalemby i powrót do rządu b. ministra Marka Sawickiego wbrew spekulacjom części mediów nie ma nic wspólnego z walkami frakcyjnymi w PSL pomiędzy Januszem Piechocińskim a Waldemarem Pawlakiem” – pisze "Wyborcza”. Dowodem na to mają być świadkowie twierdzący, że podczas wyborów na szefa PSL Saiwcki zagłosował na Pawlaka, a co więcej w PSL nie ma mocnej frakcji popierającej byłego prezesa.  

O powrocie Sawickiego do rządu przesądziło co innego: jest w tej chwili jedyną w PSL osobą, która może wejść do resortu z marszu i uspokoić napięcie wśród rolników. Byli ludowcy, którzy woleliby postawić na kogoś nowego, młodszego - takiego jak minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. Ale wygrało przekonanie, że gdy tuczniki przerastają, chłopi blokują drogi, czyli nie czas na eksperymenty.

Problemami PSL są także politycy PiS, a zwłaszcza Krzysztof Jurgiel, elektorat oraz… księża.

PSL próbuje pokazywać nieudolność Prawa i Sprawiedliwości w dziedzinie rolnictwa, jednak to właśnie Jurgiel na organizowanych konferencjach prasowych wytyka błędy PSL. Ponadto jako partia, ludowcy nie mają jasno określonego elektoratu. Bo tak naprawdę niewielu chłopów głosuje na PSL. Ludowcy mogą liczyć na wiejską inteligencję - np. nauczycieli oraz osoby, które zawdzięczają pracę PSL: samorządowców, gminnych urzędników, dyrektorów szkół i ośrodków zdrowia, pracowników spółdzielni mleczarskich itd.

- Głosują też na nas średnio zamożni i bogaci rolnicy, tacy, którzy poradzili sobie po 1989 r., korzystają z tego, że Polska jest w Unii. Wiejski lumpenproletariat, czyli rolnicy, którzy sami siebie nie są w stanie wyżywić, wyciąga ręce po pomoc społeczną, od dawno już głosuje na PiS - mówi polityk z władz PSL. Przyznaje, że PSL nie jest i nie będzie w stanie obiecać tym rolnikom więcej niż PiS. Problemem jest także przyciągnięcie miejskiego elektoratu.
 
Ludowcy nie mogą też liczyć na poparcie wiejskich proboszczów. - Zawsze byliśmy chrześcijańscy, konserwatywni, czyli nielubiący nowinek takich jak związki partnerskie, ale też raczej antyklerykalni. Księża na wsi agitują za PiS, a ci biedniejsi rolnicy są uczepieni sutanny – przyznał w rozmowie z "GW" polityk PSL.

Gazeta Wyborcza, ml