Biegły nie może stwierdzić, czy Dariusz P. jest poczytalny

Biegły nie może stwierdzić, czy Dariusz P. jest poczytalny

Dodano:   /  Zmieniono: 
5-osobowa rodzina nie żyje (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Jak podaje TVN24, jest już prokuratorski wniosek o 4-tygodniową obserwację psychiatryczną dla Dariusza P., który oskarżany jest o podpalenie domu z własną rodziną. W wyniku pożaru zginęło czworo dzieci i żona podejrzanego. Biegły podczas badania nie mógł jednoznacznie określić, czy Dariusz P. jest poczytalny, a co ważniejsze, czy był w chwili popełniania zarzucanego mu przestępstwa.
, powiedział w rozmowie z TVN24, że "po badaniu ambulatoryjnym śledczy otrzymali opinię od psychiatry" i w oparciu o nią prokurator stwierdził, że Dariusza P. należy skierować na obserwację w "zakładzie zamkniętym".

Dariusz P. wkrótce pod obserwacją psychiatryczną

Michał Szułczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach wyjaśnił, że prokurator "w najbliższych dniach" złoży do sądu o obserwację, która ma w sposób jednoznaczny odpowiedzieć na pytanie dotyczące poczytalności popełniania zarzucanej zbrodni. Szłuczyński zaznacza, że taka obserwacja może potrwać nawet do 8 tygodni.

Z informacji rzecznika wynika, że biegły, który nie potrafił określić stopnia poczytalności Dariusza P., miał dostęp do jego akt, gdyż, jak się okazało w czasie śledztwa, podejrzany był już leczony psychiatrycznie.

- Widać jednak, że te wcześniejsze opinie, historia choroby, a także te jednorazowe badania nie pozwoliły na wydanie opinii o stanie poczytalności podejrzanego - zakończył.

Dariusz P. jest podejrzany o podpalenie w maju ubiegłego roku w Jastrzębiu Zdroju domu, w którym spała jego rodzina. W pożarze zginęła żona P. i czworo dzieci - w wieku od 4 do 18 lat.

Opinia biegłego wskazuje na celowe podłożenie ognia. Podejrzanego obciążają też m.in. logowania jego telefonu do sieci komórkowej – okazało się, że wbrew temu, co twierdził, mężczyzna w chwili pożaru mógł być w pobliżu domu, a nie kilkanaście kilometrów od niego. Dariusz P. przekonywał, że ktoś, kto podpalił jego dom, wcześniej wysyłał mu sms-y z groźbami. - Nie mam nic wspólnego z tym pożarem, rodzina jest dla mnie najważniejsza - mówił P. dziennikarzom.

Motywem zbrodni miała być chęć uzyskania pieniędzy z ubezpieczenia. Dariusz P. miał na krótko przed tragedią wykupić polisy ubezpieczeniowe na członków rodziny.

TVN24