Strzelali, żeby zabić? (aktl.)

Strzelali, żeby zabić? (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Policjanci chcieli zabić, a nie zatrzymać" - stwierdził prokurator badający sprawę zastrzelenia nastolatka w Poznaniu. Według wiceszefa MSWiA "na pierwszy rzut oka" wszystko było zgodnie z przepisami.
W związku ze sprawą do dyspozycji komendanta wojewódzkiego wielkopolskiej policji oddali się naczelnik pionu kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu i zastępca komendanta wielkopolskiej policji - poinformował szef wielkopolskiej policji gen. Henryk Tusiński.

Tusiński powiedział, że wszystkie informacje, jakie aktualnie posiada policja w sprawie wypadku są informacjami znanymi ze wstępnych ustaleń. Dodał, że kluczowym dla sprawy jest wyjaśnienie, czy okrzyk "stój, policja!" był słyszalny dla zatrzymywanych oraz czy oznaka policyjna była dla nich widoczna. Równie ważne jest wyjaśnienie, czy ofiara stanowiła realne zagrożenie dla zdrowia i życia policjantów.

"Sprawę trzeba rzetelnie i uczciwie wyjaśnić. Trwa postępowanie prokuratorskie, staramy się w nim pomóc, jak możemy. Nie chcemy nic zatajać, utrudniać. Dlatego, policja jest z postępowania wyłączona" - dodał generał.

Jak poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Mirosław Adamski, biegli psychiatrzy uznali, że policjanci, którzy brali udział w akcji, będą mogli być od czwartku przesłuchiwani. Policjanci od dnia wypadku są pod opieką psychiatrów; wcześniej policja informowała, że są w ciężkim szoku. "Jutro rozpoczniemy te czynności" - oświadczył Adamski.

Według szefa wielkopolskiej policji, dla wyjaśnienia sprawy bardzo istotne będą badania biegłych z zakresu kryminalistyki. Ich analizy mają dać odpowiedź m. in. na pytanie, ile było strzałów śmiertelnych.

Tusiński zapytany przez dziennikarzy: "Czy policjanci wiedzieli za kim jadą?" i "Dlaczego podjęli akcję pościgową za nastolatkami?" odparł: "Nie mogę na to pytanie odpowiedzieć".

Jego zdaniem, dla wyjaśnienia sprawy ważne jest też sprawdzenie: "Jak akcja została zaplanowana? i "Jak policjanci się do niej przygotowali?"

"Czekamy na ustalenia prokuratury. Odpowiedzi na wszystkie pytania w tej sprawie może dać tylko prokuratorskie śledztwo" -  powiedział wcześniej wiceminister Andrzej Brachmański (nadzorujący m.in. policję). Dodał, że resort jest w stałym kontakcie z ministerstwem sprawiedliwości i policją.

Wyjaśnił także, że ze względu na prokuratorskie śledztwo policja nie może na razie prowadzić własnego postępowania. Dotychczas nie  byli też przesłuchiwani policjanci, uczestniczący w akcji, dopiero po 7 maja spotka się z nimi prokurator.

Zgodnie z tym, czego nieoficjalnie udało się dowiedzieć "Gazecie Wyborczej", prokuratura rozważa postawienie zarzutów zabójstwa policjantom, którzy przez pomyłkę zastrzelili nastolatka.

Według gazety, wczoraj prokuratorzy dostali wstępne wyniki sekcji zwłok 19-letniego Łukasza, który zginął w Poznaniu w miniony czwartek. Przypomnijmy: policjanci ostrzelali kierowany przez Łukasza samochód, bo myśleli, że jedzie nim groźny bandyta. Lekarze stwierdzili, że chłopak został trafiony nie jedną, jak myślano wcześniej, ale kilkoma kulami. Jedna była śmiertelna - w  głowę. W masce auta znaleziono łącznie 20 dziur po kulach. "Policjanci chcieli zabić, a nie zatrzymać" - ocenia jeden z  prokuratorów pracujących przy śledztwie.

Na jaw wychodzi także przyczyna pomyłki - policjanci sądzili, że autem jedzie gangster Sebastian S., ponieważ zatrzymało się ono pod klatką schodową w Swarzędzu, gdzie - według policyjnych informatorów - ów gangster miał się ukrywać. Kłopot w tym - dowiaduje się nieoficjalnie "Gazeta Wyborcza" - że policjanci prawdopodobnie pomylili klatki. Dlatego gdy Łukasz z kolegą podwiózł do Swarzędza swojego kuzyna, policjanci ruszyli w pościg za jego autem.

Prokuratura przesłuchała wczoraj w szpitalu 19-letniego Daniela, kolegę Łukasza, który został razem z nim ostrzelany w aucie. Mimo ciężkich ran chłopak odzyskał przytomność - pisze "Gazeta Wyborcza".

oj, pap