Barwne życie oficerów II RP w książce Bartosza Kruszyńskiego

Barwne życie oficerów II RP w książce Bartosza Kruszyńskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Barwne życie, bale, rauty i pojedynki, a z drugiej strony odpowiedzialna służba dla państwa - taki obraz oficerskiego życia wyłania się z pracy "Kariery oficerów w II Rzeczypospolitej" Bartosza Kruszyńskiego. Książka trafiła właśnie do księgarń.

Pozycja oficerów, którzy stanowili elitę społeczeństwa polskiego przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego, znacznie się w tym czasie zmieniła - od niekłamanego podziwu dla munduru, który kojarzył się z odzyskaniem niepodległości - do systemu, w którym mundur był już głównie atrybutem władzy - taką w zarysach diagnozę stawia w swej książce Kruszyński. Nic tego nie zapowiadało, kiedy tworzono siły zbrojne, gdyż od początku niepodległego państwa starano się, aby wojsko było poza nurtem politycznym kraju. Z tego względu oficer nie mógł należeć do stowarzyszeń politycznych ani angażować się w ich działalność. Oficerowie mieli też bezwzględny zakaz wykonywania zawodów cywilnych. Wyjątkiem byli oficerowie lekarze, dentyści i weterynarze, którzy mogli praktykować "w cywilu" pod warunkiem, że praktyka ta nie kolidowała ze służbą. Nawet oficer w stanie nieczynnym, chcąc wykonywać zawód cywilny, musiał uzyskać zgodę Ministerstwa Spraw Wojskowych. Oficerom - wylicza dalej Kruszyński - przysługiwało jedynie bierne prawo wyborcze do Sejmu i Senatu. Nie mogli oni uczestniczyć w wiecach i zgromadzeniach publicznych, mieli zakaz należenia do organizacji tajnych. Nie mogli zarządzać przedsiębiorstwami przemysłowymi czy handlowymi.

Te surowe ograniczenia nałożone na oficerów, w połączeniu z ich stosunkowo niskimi zarobkami, sprawiły, iż niektórzy odchodzili z wojska. W tym środowisku były przypadki klepania biedy, które kończyły się niekiedy popadnięciem w długi. Sytuacja finansowa oficerów - czasem zawiniona - była jednak najczęściej odbiciem stanu gospodarki w kraju.

Po 1918 roku do kadry oficerskiej trafiły osoby o zróżnicowanych kwalifikacjach, wieku, pochodzeniu czy walorach moralnych. Dlatego już w grudniu 1918 r. Józef Piłsudski wydał rozkaz, w którym wskazywał, że wojsko powinno dawać reszcie społeczeństwa przykład, być karne i zdyscyplinowane, a oficerowie dbać o honor swój i wojska, z szacunkiem traktować podkomendnych i oddziaływać na nich osobistym przykładem. Różnie to jednak bywało - zauważa autor.

O wizerunek kadry dbały Oficerskie Sądy Honorowe, a ich członkowie mieli zazwyczaj pełne ręce roboty. Rozstrzygali sprawy, które mogły rzutować negatywnie na obraz korpusu oficerskiego. Były to np. przypadki nieporozumień między oficerami, które kończyły się rzeczywistą czy domniemaną obrazą któregoś z nich. Te występki popełniane były nierzadko pod wpływem alkoholu, co znajduje odbicie w raportach. Kruszyński przytacza kilka z nich: pijani oficerowie bywali postrachem wielu restauracji, gdzie się awanturowali, bili między sobą, a czasem innych biesiadników, nie płacili rachunków, odnotowano też przypadek strzelania do barmana. W 1929 r. w czasie ćwiczeń na poligonie w ciągu 2 tygodni 40 oficerów artylerii wypiło przeszło 80 litrów wódki oraz 40 litrów spirytusu.

Kwintesencją przygód alkoholowych całego korpusu oficerskiego były szeroko znane opinii publicznej wyczyny pułkownika, a następnie generała Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego - przypomina autor publikacji. Wieniawa, charakteryzując przymioty kawalerzysty, a więc także swoje, mówił: "Cechą każdego prawego kawalerzysty jest jego silna słabość do trzech K, którymi są: koń, koniak i kobiety".

Najsurowsze wyroki Sądów Honorowych dotyczyły jednak przestępstw finansowych i niedotrzymania obietnicy małżeństwa. W tym ostatnim przypadku groziła oficerowi degradacja i nawet usunięcie z wojska. Do przewin, którymi zajmowały się sądy, należało też pożyczanie pieniędzy od podwładnych.

Zamach majowy Piłsudskiego z 1926 roku zmienił stosunki personalne w wojsku i administracji, do której zaczęli napływać oficerowie. W latach 1926 - 1939 było w sumie siedmiu premierów wywodzących się z wojska, 15 ministrów, siedmiu podsekretarzy stanu, 16 wojewodów i dwóch wicewojewodów, ponad 40 wyższych urzędników MSZ. W niektórych rządach z lat 1931 - 1935 było tylu oficerów, że posiedzenia Rady Ministrów przypominały odprawy wojskowe - podaje autor. Powstała wówczas "grupa pułkowników", do której weszli Walery Sławek, Adam Koc, Kazimierz Świtalski, Aleksander Prystor, Janusz i Wacław Jędrzejewiczowie, Józef Beck, Ignacy Matuszewski, Ignacy Boerner, Bronisław Pieracki, gen. Felicjan Sławoj-Składkowski, gen. Stanisław Skwarczyński. Grupa ta wyznaczała kierunki polityki wewnętrznej i zewnętrznej.

Po zamachu podwyższone zostały znacząco uposażenia oficerów. Tym samym korpus oficerski stał się jedną z najlepiej zarabiających grup inteligencji. W drugiej połowie lat 30. przeciętna roczna pensja oficera służby czynnej wynosiła 6774 złote, a podoficer zarabiał w tym czasie rocznie 3204 złote. W tym samym okresie urzędnik państwowy zarabiał rocznie średnio 2695 złotych.

Autor książki, choć ukazuje wiele barwnych epizodów i nadmierną "kawaleryjską" fantazję niektórych oficerów, skupia się jednak na etosie polskiego oficera w służbie II Rzeczpospolitej, którego nieodłącznymi elementami były: honor, patriotyzm, uczciwość, kultura osobista, szarmanckie zachowanie wobec kobiet.

Publikacje uzupełniają liczne zdjęcia oficerów i ich rodzin; większość z nich publikowana jest po raz pierwszy.

Bartosz Kruszyński jest historykiem wojskowości i analitykiem zagadnień bezpieczeństwa międzynarodowego. Pracuje w Zakładzie Historii Wojskowej Instytutu Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Rebis.

em